O tym jak Gogol prawie rozjebał Rzym

227 21 22
                                    

rozdział z okazji dnia jana pawła II pisane z sigma pov miłego czytania😍
______________________________________

…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ

Stało się. To wszystko pierdolnęło! Ja mówiłem jak to wszystko pierdolnie! Aktualnie stoję naprzeciwko Gogola, który trzyma w dłoniach broń ostateczną. Znajdujemy się w starożytnym Rzymie. Wokół nas jest tłum gapiów. Ale jak do tego doszło? Zacznijmy od początku...

Obudziłem się o 6:00 i zacząłem narzekać na życie. Fyodor i Gogol właśnie skończyli dwoje co wieczorowe libacje alkoholowe (w skrócie CWLA) więc jest spokojnie i cicho. Wybrałem się do kasyna i zacząłem pracę. Dzień jak co dzień powiecie? Otóż nie. Wszystko zmieniło się po telefonie, który otrzymałem od Fyodora o godzinie 20.

- Sigma wracaj do domu i się pakuj, twojego ojca pojebało. - Usłyszałem zanim w ogóle zdołałem dojść do słowa.

- Co się dzieje...? - Byłem zdziwiony. Owszem, Fyodor zawsze powtarza, że Gogol jest pojebany, aczkolwiek nigdy nie dodawał, że mam się pakować.

- Gogol postanowił wysadzić planetę.

- Co? - Zaśmiałem się. Domyśliłem się już, że to durny żart w wykonaniu moich pożal się Boże rodziców.

- Skarbie wiesz który mamy dzisiaj dzień? - Zapytał dość poważnym głosem.
- Jest 16 października, poniedziałek... A co?

- Otóż to... Dzisiaj przypada... Dzień papieża Jana Pawła II.

Zamarłem. Już wiedziałem o co chodzi. Fyodor nie żartował, nie tym razem. Dzień papieża... To znaczy tylko jedno. Gogol serio pragnie wysadzić planetę.

- Już biegnę. - Rzuciłem szybko do telefonu i się rozłączyłem, po czym w pośpiechu rzuciłem się do wyjścia.

Gdy wbiegłem do domu z przerażeniem uznałem, że nikogo w nim nie ma, oprócz Alfreda szczura, mojego niestety przyszywanego brata. Nie będę ostatnim idiotom gadającym do szczura (wybacz Fyodor), ale postanowiłem być logiczną postacią w takich historiach. Jednak sądząc po słodko kremówkowym śladzie zostawionym na ziemii, ciągniętym z pokoju Fyodora do piwnicy miałem pewne podejrzenia... Zszedłem po schodach i ku mym oczom...
OLA BOGA! Co tu się stało!?  Na ścianie został stworzony drewniany krzyż. Przysięgam na swoje kasyno, że wczoraj go tam nie było. Do krzyża został przywiązany Fyodor... Dlaczego...? Pewnie Gogol chciał złożyć go w ofierze papieżowi. Fyodor, jak i cała piwnica byli usmarowani kremówkami. Niestety sam Fyodor był nieprzytomny... Boję się pomyśleć dlaczego... Niestety nic mi nie powie, nie da żadnych informacji.

Wziąłem się do roboty. Może i mam 3 lata, ale doskonale wiem jak przyzywać świętych jebniętych. Chwyciłem po resztkę kremówki, która leżała na podłodze obok ukrzyżowanego Fyodora. Zacząłem na podłodze kreślić pentagram kremówką. Nie powiem, że się nie bałem, bo się bałem. Ale kurwa, nie chciałem żeby planeta... Moje kasyno... Zostały unicestwione. Odsunąłem się od malunku i chwyciłem za wazon, po czym zacząłem śpiewać...

- Paann... Kiedyś stanął nad brzegiem.... Szukał ludzi gotowych pójść za nim...

Nagle ni stąd ni z owoąd, na samym środku pentagramu, niczym szatan pojawił się Gogol trzymając coś w rękach. Jednak ja byłem sprytnie przygotowany... Jebnąłem Gogola wazonem w głowę po czym ten upadł. Sięgnąłem po kulę papieżulę w jego dłoniach. Jednak ten szczur rzucił się na mnie! Myślałem, że jest nieprzytomny! Jednak ten idiota przeniósł nas gdzieś!

Upadłem na ziemię. Usłyszałem jakieś okrzyki, wstałem szybko. Zobaczyłem Gogola, dalej trzymał kulę papieżulę. Wokół nas było pełno gapiów, budynki jakieś stare, jak w Rzymie...
- Zacznijmy quizz! Gdzie jesteśmy!? - Wykrzyczał Gogol.

- Kurwa, nie wiem, daj mi spokój!

- Hmm jako, iż świat przestanie zaraz istnieć opowiem ci... Jesteśmy w starożytnym Rzymie! Przenieśliśmy się w czasie!

- Jak to możliwe? Przecież twoja umiejętność pozwala tylko na manipulowanie przestrzenią... A nie czasem! - No teraz to byłem zdziwiony.

- Moc kuli papieżuli pozwala mi zrobić więcej... Sigma, wiesz która godzina?

Spojrzałem szybko na zegarek, kurwa. Jest 21:30.

W ten sposób jesteśmy tutaj. Stoję naprzeciwko pijanego winem mszalnym Gogola, który w dłoniach trzyma broń, która za kilka minut będzie w stanie unicestwić całą planetę. Nie mam zielonego pojęcia co robić. Czy losy świata są w moich rękach? Nie poradzę sobie, ja nie dam rady... Za dwie minuty świat przestanie istnieć, a ja tylko stoję i panikuję. To okropne uczucie. Moje kasyno, moi przyjaciele, ludzie których znam, a nawet znienawidzona przeze mnie kawa, wszystko zaraz straci sens. Już nie będę zarządzał moim ukochanym kasynem, nie będę słuchał karyn proszących o zniżkę na chorego bombelka, nie będę wychodził z Tatsuchiko malować obrazów, nie będę krzyczał na pijanego Fyodora.

Jednak nagle usłyszałem potworny krzyk. Niedaleko naszego położenia ujrzałem dym i płomienie. Ludzie zaczynali panikować i biegać we wszystkie strony, ratując się. To moja chwila. Rzuciłem się na równie skonfundowanego Gogola i wyrwałem mu z rąk kulę papieżulę. Poczułem jaka moc się w niej znajdowała. Była tak potężna, że popatrzyłem sobie dłonie, przez co szybko odrzuciłem kulę, która zaginęła między nogami uciekających mieszkańców starożytnego Rzymu. Gogol wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk... Nawet nie wiem co to było i po co. Jednak po chwili wszystko wróciło do normy i pojawiłem się z Gogolem ponownie w piwnicy w naszym domu. Fyodora już nie było, pewnie się obudził i poszedł.

- Mój plan... Moja papieżula... - Gogol zaczął swój wywód, ale szczerze? Nie słuchałem go. Byłem zbyt zdziwiony i przerażony całą sytuacją.

Już jesteśmy bezpieczni, a kula papieżula zaginęła w odmętach starożytnego Rzymu. Jednak mi się udało.

- Sprzątasz tutaj pijany albinosie! - rzuciłem chłodno do Gogola i wyszedłem z piwnicy. W kuchni spotkałem Fyodora, który kulturalnie, jak nigdy, popijał czystą z kieliszków.

- Yo, naprawiłeś świat? - Zapytał.

- Powiedzmy...

- Kupiłem ci jeszcze ciastka w nagrodę. Powiedzmy, że jestem z ciebie dumny.

- Czemu byłeś nieprzytomny?

- Gogol mi dosypał czegoś do wódki.

- Racja...

Ostatecznie zrobiłem sobie herbatę i wybrałem się do mojego pokoju, gdzie siedziałem zamknięty całą noc jedząc ciastka. To ja dziś wygrałem. Jednak wiem, że to nie koniec... On coś jeszcze kiedyś wymyśli...

KONIEC
______________________________________
hejka robaczki! pisałem dzisiaj dla was cały dzień ten rozdział a jeszcze pisałem rozprawkę na polski i uczyłem się matmy, widzicie jak ja o was dbam? w każdym razie dziś dzień papieża, a jako że gogol był w posiadaniu kuli papieżuli i jest jego fanem musiałem napisać ten rozdział i mam nadzieję że wam się spodobał bo długo nad nim ślęczałem
miłej kremówki!!!<333

Makrela, Rosjanin i Szmigma Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz