Finał - 4 cz. quadrylogii

80 8 19
                                    

dzień dobry kochani! na początek pragnę oświadczyć że rozdział będzie pisany z punktu widzenia 3 osoby gdyż będzie zawierał on wiele emocji, których n mógłbym opisać z punktu widzenia gogola :3 miłego czytania!<3
…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ

Gogol i Mareczek wróciwszy do dobrze czytelnikowi znanej piwnicy poczęli wyciągać wszystkie święte artefakty papieskie i kłaść je na stole z niezwykłą delikatnością i precyzją. Mareczek z pewną cichą irytacją w głosie strofował naszego bohatera. – Kula papieżula musi być na lewo – mówił – Czy ty wiesz gdzie jest lewa? Cóż, może Gogol nie skończył liceum, jego zdolności manualne nie były również doskonałe, jednak ten starał się z dokładnością co do centymetra ustawić te boskie przedmioty tak jak tylko duchowe  zwierzę Karola Wojtyły mu rozkazało. Wreszcie padło magiczne zdanie.
– Potrzebujemy jeszcze ofiary – powiedziała kaczka papieżaczka.
– Ofiary? Co może się nadać na ofiarę? Co się z nią później stanie?
– Potrzebujemy jakiejś niewinnej duszy, żywej oczywiście. Gdy tylko rozpoczniemy rytuał cała energia życiowa zostanie wyssana z ofiary, aby nadać kształt nowemu, odrodzonemu władcy.
– Oh Mareczku, to ty tutaj rządzisz, powiedz mi, kto będzie najbardziej odpowiedni do zostania ofiarą dzisiejszego wieczoru?
– Ktokolwiek. Czysta, niewinna, niczego nie spodziewająca się duszyczka to to czego nam potrzeba. Słuchaj Gogol, ten rytuał zrobimy dzisiaj. Dzisiaj o 21:37, zaczniemy w godzinę jego śmieci, aby mógł się odrodzić i kontynuować swój żywot.
– Czyli potrzebuję ofiary do 21:37... No dobrze Mareczku, zrobię wszystko co w mojej mocy.
W tym momencie ożywiony bohater przeniósł się do salonu za pomocą umiejętności, a później wybiegł z domu jak poparzony.

W czasie gdy biedny Gogol biegał po mieście szukając świetnej ofiary, my skupmy się na Marku. Marek jako duchowe zwierzę papieża, przywiązane uprzednio do kawałka jego duszy oraz zesłane do Gogola by pomóc mu przeprowadzić rytuał przywołania, nigdy nie było w świecie śmiertelników. A cudów tu co nie miara, więc święta kaczka wyruszyła w nie daleką przechadzkę po okolicy. Wpierw wybrał się do parku, gdzie napotkał osiedlowego menela Iwana, który poprosił go o 5 groszy na bułkę, jednak Mareczek nie był zainteresowany dobroczynnością tego dnia, więc grzecznie odmówił obezwładniając Iwana szklaną butelką, leżącą wcześniej na ziemii.
Następnie Mareczek wybrał się nad jezioro obejrzeć inne kaczki, które z kolei nie były niczyimi duchowymi zwierzętami; A może były?... Mareczek musiał to sprawdzić. Jednak stojąc nad taflą zielonego z brudu stawu, Marek stwierdził ze smutkiem, że kaczki te były  najzwyczajniejszymi z kaczek. Bohater następnie wybrał się powłóczyć po mieście nucąc Myslovitza.

Był już późny wieczór, Mareczek wrócił niepostrzeżenie do domu zakradając się przez okno piwnicy, tak aby nikt z rodziny albinosa go nie zauważył. Po pewnym czasie przez schody piwnicy dosłownie wpadł sam albinos. Przeturlał się po schodkach na dół i wylądował na ziemii ze słodkim impetem w akompaniamencie jęku bólu.
– Mareczku! Mam to o co prosiłeś!
– Co to jest?...– Mareczek zauważył jak Gogol wyciąga z płaszcza jakiegoś kolejnego, tym razem nieprzytomnego, białowłosego chłopaczka.
–  To furas! Najwyższej jakości, sam uśpiłem, serio! Ma uszy i pazury i futro... Ale teraz śpi to ci nie pokaże, musiałby założyć swój furry suit.
– No... Dobra? Ważne że jest ofiara... Okej, kładź go na stół, na środku okręgu. Tylko na środku, a nie tak jak kulę papieżulę.
– Myślisz, że nie wiem gdzie jest środek?– zapytał Nikolai, kładąc Atsushiego na stole.
– Dokładnie tak myślę... Zapal świeczki i zaczynamy.

Po krótkim czasie z dobrze znanej czytelnikowi (a może nie do końca?) piwnicy zaczęły wydobywać się odgłosy czytania czegoś po łacińsku, ale także święte pieśni, takie jak na przykład Barka. Po krótkim czasie zaczął im też wtórować piekielny krzyk, jakby ktoś conajmniej świnię zarzynał. A świnia ta była biedna, bo jej oprawcą był Gogol, a jego nożem dzikie wycie w rytm piosenek religijnych dla dzieci.
– POMOCY!? ZOSTAW MNIE! CZEGO TY ODEMNIE W OGÓLE CHCESZ!?– krzyczał w niebo głosy biedny Atsushi, którego Nikolai wcześniej nieomylnie nazwał furasem.
– Zostałeś wybraaanyyyyy~ – imitując jakiegoś słynnego śpiewaka operowego odpowiedział mu klaun.
Tutaj Mareczek zatrzymał na chwilę swoje recytowanie Biblii po łacińsku i skarcił obu wzrokiem.
– Jak nie przestaniecie to rytuał się nie wypełni. Ucisz go.– syknął, po czym zaczął kontynuować wykładać coś po łacinie.
Na jego słowa nasz bohater uderzył furasowi w głowę jakąś butelką po spirytusie, znalezioną na podłodze, Atsushi ponownie stracił przytomność, a Gogol ponownie zaczął słuchać wykładów Mareczka, mimo, że nic z nich nie rozumiał.

W pewnym momencie wszystkie święte artefakty papieskie zaczęły podświetlać się na złocisto, ciało Atsushiego również. Nagle wszystkie artefakty zaczęły zbliżać się do ciała Atsushiego i wszystko zaczęło formować się w jedną, świetlistą masę. Gogol szybko ostatni raz rzucił okiem na przedmioty, o które tak zaciekle walczył. Najpierw kawałek boskiej wazy, od której wszystko się zaczęło. Nikolai żałował, że ją rozbił, bo jej cudowna moc przemiany dała by mu dużo świetnych możliwości. Później kremówka prawdy, przy walce o którą prawie nie stracił życia z rąk chciwego cukrzyka. Ostatecznie kula papieżula, przy której Nikolai przypomniał sobie o tajemniczym mężczyźnie spotkanym w starożytnym Rzymie. Tak, to zdecydowanie była jedna z jego najbardziej pokręconych przygód. Teraz Gogol patrzył jak wszystkie artefakty i ofiara łączą się na stole w jego piwnicy. Po krótkiej chwili usłyszał okrzyk, taki sam gdy rozbił wazę: "NIECH ZSTĄPI DUCH TWÓJ I ODNOWI ZIEMIĘ!". Oczom Nikolaia ukazał się...

Dazai!? Ale co ta fałszywa małpa tu robi?! Kapiszon niemyty! Dazai stojąc na stole, ubrany w jakąś dziwną szatę zaczął śmiać się jak opętany. Gogol spojrzał na Mareczka.
– Ale co ten nierob tutaj robi!?
Mareczek niestety mu nie odpowiedział, bo sam zanosił się śmiechem. Co tu się dzieje? I gdzie jest Karol!? Nagle Nikolaiowi rozmazał się obraz przed oczyma, zaczął widzieć jakieś zielone smugi i...
Zamiast Mareczka stał przed nim emos, znany potocznie jako Akutagawa, w kącie piwnicy zanosił się śmiechem Atsushi, Dazai dalej stał na stole, a przy drzwiach pojawił się pewny rudzielec, którego Gogol niestety nie rozpoznał, też mając niezły ubaw. Jego wzrok wrócił już do normalności, jednak nadal nie rozumiał co się dzieje. Dazai rzucił:
– Dzięki za pomoc Tanizaki, naprawdę, bez ciebie by się to nie udało!– tajemnicy rudzielec przy drzwiach cały czas się śmiał.
– Już nie ma za co, serio, warto było!
– CO TU SIĘ DO JASNEJ FYOSI DOSI DZIEJE!? I GDZIE JEST PAPIEŻ!?– krzyknął rozemocjonowany Gogol. Wszyscy zaczęli śmiać się jeszcze bardziej.
– Zostałeś podle oszukany przez Dazaia.– odpowiedział Akutagawa, który zdążył się już pozbierać z niekontrolowanego śmiechu.
– Ale- Ale jak to?
– Dzięki umiejętności Tanizakiego byliśmy w stanie wytworzyć iluzje i sfałszować wszystko od początku do końca, chłopie ty się lecz na głowę! Papież!? Ożyć!? Święte artefakty!?– Dazai miał z tego naprawdę świetna zabawę.
– Czyli to wszystko nie prawda?...– zapytał Gogol, biednemu zdążyło już zrobić się naprawdę przykro... Tyle czasu, tyle poświęceń i tak podle z niego zażartowano...
– Nie prawda i iluzje, wybacz.– odpowiedział mu z kąta Atsushi.
– Chodźmy stąd póki wpadnie w jakiś szał i nas wszystkich pozabija.– powiedział Dazai i wszyscy w pośpiechu zaczęli ewakuować się z piwnicy.

Tym sposobem nasz bohater został sam ze swoimi przemyśleniami w piwnicy. Było mu przykro i było mu głupio. Tyle zachodu, a to wszystko bulo tylko durną grą Dazaia... Sam Nikolai również chwilę później szybko wyszedł z piwnicy i poszedł przytulił się do Fyodora płacząc mu na ramieniu. Fyodor gdy dowiedział się o całym zajściu... Cóż... Nie był zadowolony, z powodu Gogola jak i również Dazaia. Jednak jako kochający mąż uspokoił Nikolaia i położył go do snu, samemu snując plany jak zemścić się na Dazaiu.


___________________________________________
dziękuję wszystkim za dotrzymanie do finału quadrylogii! sorry musiałem trochę pomęczyć gogola... biedny... 😓 aczkolwiek to nareszcie koniec serii i będę mógł wrócić do prostowania totalnie randomowych rozdziałów!!!🥰🥰🥰🥰 n będę zajmował wam więcej czasu więc do następnego miśki i miłego dnia/nocy/grabii/talerza/pozytywizmu!!!<3333

Makrela, Rosjanin i Szmigma Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz