Rozdział 6

38 6 0
                                    

                 Obudziłam się lekko zdezorientowana. Po chwili wspomnienia zaczęły wracać. Zerknęłam na telefon na szafce nocnej który automatycznie podświetlił godzinę. Była trzecia nad ranem. Myślałam o tym jaka to wybitna restauracja wydaje jedzenie na wynos. Sara, Elliot i Jake wyjechali ponoć po kolację siedem godzin temu. Dziwnym zbiegiem okoliczności godzinę po ich wyjściu dostałam SMS, że z wielkim żalem nas o tym informują, ale na kuchni zabrakło produktów więc nie przywiozą kolacji. Jednak z racji tego, że pojechali taki kawał drogi to odwiedzą kilka klubów i zapewne będą nie szybciej niż nad ranem. Super, wcale nie było to podejrzane. Przymknęłam powieki a na moich ustach zagościł niewielki uśmiech, kiedy znów cofnęłam się o kilka godzin do tyłu.

Podeszłam do Liama, który przyglądał się jak powoli zachodzi słońce. Stanęłam obok, wiedziałam, że chłopak wie o mojej obecności, ale nie odzywał się.

- Mogłabym tu zostać na zawsze tylko dla tego widoku – rzuciłam, spoglądając w tym samym kierunku.

- To prawda, jest w tym coś magicznego. Jednak w moich wspomnieniach mam kilka ładniejszych widoków – chłopak odwrócił się tyłem do oceanu i ciągle opierając się o barierkę spojrzał na mnie. – Chociaż ten, na który teraz patrzę jest chyba najpiękniejszym jakie dane mi było widzieć.

Zaczerwieniłam się, ale dalej stałam, oglądając zachód słońca teraz już z lekkim uśmiechem na wargach. Liam po pewnym czasie złapał mnie za rękę i obrócił tak, byśmy stali przodem do siebie. Znajdował się tak blisko, że mogłam wdychać zapach jego żelu pod prysznic. Mieszał się z zapachem oceanu i rozgrzanego piasku po dniu pełnym słońca i był to najpiękniejszy zapach, jaki kiedykolwiek miałam szansę poczuć. Chłopak jedną dłonią odgarnął mi kosmyki włosów z twarzy, które lekki wiatr ciągle unosił. Przejechał dłonią po moim policzku aż zjechał niżej, po szyi i wzdłuż ramienia w dół. W końcu zjechał na wysokość moich bioder i przyciągnął mnie delikatnie do siebie, ciągle obserwując moją twarz. Trzęsącymi się dłońmi przejechałam po jego karku dając mu do zrozumienia, że nie planuję przerywać tego co chciał zrobić. Wiedząc co chcę mu przekazać chłopak westchnął głęboko jakby w końcu nastała chwila, na którą tak długo czekał i pocałował mnie. Najpierw pocałunek był słodki i delikatny. Liam przerwał go, żeby spojrzeć mi w oczy, ale musiał w nich zobaczyć jakąś determinację, bo niemal od razu wbił się znów w moje usta i tym razem pocałunek był dużo bardziej namiętny. Staliśmy tak na tarasie, całując się coraz bardziej zachłannie. W pewnym momencie Liam oderwał się od moich ust i całując moją szyję i obojczyk przeprowadził nas na koc, który wcześniej przygotował. Najpierw usiadłam, nie przerywając pieszczot aż w końcu położyliśmy się na stosie poduszek.

Liam stawał się coraz odważniejszy widząc, że go nie wstrzymuję. Chłopak zaczął błądzić palcami po moim ciele, sukienka podwinęła mi się lekko do góry pokazując bok mojego biodra. Wtedy zorientował się, że nie mam na sobie bielizny i aż jęknął w moje usta. Spowodowało to lawinę w moim ciele. Zrobiło mi się jednocześnie gorąco i zimno. Dostałam dreszczy, ale były to na pewno dreszcze podniecenia. Liam obrócił nas tak, że teraz siedziałam mu okrakiem na kolanach a on całował mój dekolt jednocześnie dotykając dłońmi moich pośladków.

- Jeśli teraz tego nie przerwiesz, to nie wiem czy będę miał w sobie tyle samokontroli, żeby przerwać to później – wychrypiał mi do ucha.

Byłam na skraju szaleństwa więc nawet nie próbowałam się odezwać tylko złapałam za dół koszulki chłopaka, żeby ściągnąć ją z niego. Kiedy oderwał się od moich ust, żebym mogła pozbyć się jego ubrania zobaczyłam w jego oczach tyle emocji, że tym razem to ja nabrałam zbyt wiele powietrza do płuc. To był tak piękny widok, Liam był piękny i patrzył na mnie takim wzrokiem, że gdybym wiedziała, już dawno byśmy znaleźli się tej sytuacji, w której znajdowaliśmy się obecnie.

Błękit w głębi - seria KOLORY CZ. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz