To Historia, w której Vincent ma córkę Aurorę. Aurora będzie miała 4 lata, bracia będą normalnie uczestniczyć w jej życiu, mama Aurory nie zwiąże się z Vincentem i nie będzie uczestniczyć w jej życiu, pomijając rozdziały w których może się pojawić...
* Teraźniejszość* * Pov Vincent * Siedziałem w gabinecie i podpisywałem umowy. W pewnym momencie uchyliły się drzwi a przez nie weszła Aurora. Jak codzień przyszła się przywitać. - Hejka tatusiu - przetarła oczka co utwierdziło mnie w tym, że dopiero wstała. - Witaj Aurora - podeszła do mnie i próbowała wdrapać się na moje kolana. Usadziłem ją na swoich kolanach a ona momentalnie się do mnie przytuliła. - Idziemy zjeść śniadanie ? - I tak pójdziemy - Nie - Pokręciła przecząco główką - A dlaczego nie ? - W odpowiedzi dostałem wzruszenie ramionami - Ale wiesz, że i tak pójdziemy ? - Niee e e - Taak - Zacząłem wstawać biorąc ją przy tym na ręce - Nieee - Aurora zachichotała i zaczęła machać nóżkami. Podeszłem do kanapy i ją na niej położyłem po czym zacząłem ją łaskotać. Aurora zaczęła się śmiać i próbowała uniknąć łaskotania. - Przestań - Dalej się śmiała - A pójdziesz grzecznie na śniadanie ? - przestałem na chwilę ją łaskotać - Nie - No to nie przestanę - Znów zacząłem ją łaskotać. Tym razem szybciej się poddała - No okiii pójdę - Uśmiechnąłem się i wziąłem ją na ręce na co się do mnie przytuliła. Zeszliśmy na dół. W kuchni siedział tylko Shane. - Siema Dziadek - Shane nazwij mnie tak jeszcze raz a powędrujesz do biblioteki w trybie natychmiastowym. - Wyluzuj. Vincent mogę wziąć Rorę na miasto dzisiaj ? - Nie. - Czemu nie ? No proszę - Po co ? - Jest taki pokaz z różnymi postaciami z Disneya. No nie daj się prosić. - Aurora chciałabyś pójść z Shanem pooglądać ? - Aurora pokiwała zadowolona głową na tam. Westchnąłem - Dobrze, ale masz na nią uważać i macie na to godzinę. - Godzinę ? Nie zdążymy - To zrób tak żeby zdążyć. Ciesz się, że w ogóle was puszczam - Taaa dzięki - Ależ proszę - uśmiechnąłem się sztucznie * godzina 14.00 * *Pov Aurora * Bawiłam się w pokoju kiedy przyszedł Shane i powiedział, że jedziemy zobaczyć księżniczki! Nawet tatuś się zgodził. Jechaliśmy trochę autem a po tem z Shanem poszliśmy do bramek i oglądaliśmy postacie z bajek. W pewnym momencie zaczęło padać i Shane założył mi swoją bluzę. Chyba oszalał było nie wygodnie i wolałam moją bluzkę. *Pov Shane * Zaczęło padać więc założyłem młodej bluzę bo jakby była chora to Vince przeprowadziłby na mnie egzekucję. Ale jej mina była tak cudowna, że musiałem to wysłać Vincentowi. -* Chat : Stary Dziad ———————————— Shane: Ej Vincent bo założyłem Rorze moją bluzę bo pada, ale ona chce ją ściągnąć i ewidentnie jej się nie podoba
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Vincent : Powiedz jej, że powiedziałem, że wygląda ślicznie. Shane : Po co ? Vincent : Nie będzie marudzić. Shane : I to działa ? Vincent : Shane, przecież znam swoją córkę. Shane : No nie wiem powiedziała, że zawsze tak mówisz Vincent : To przypomnij jej, że zawsze mam rację Shane : A masz ? Vincent : A chcesz iść do biblioteki ? Shane : Dzięki za propozycję ale nie skorzystam Vincent : Wracajcie już lepiej, nie chcę żeby była chora. Shane : zaraz Vincent : Macie dwadzieścia minut aby być w domu inaczej zaproszę cię do gabinetu. Shane : Dobra wyjmij kija z dupy Vincent : Nie będę tego nawet komentować. ————————————————————————— - Mała musimy wracać twój stary się spina - Kto? - O chuj. Jak to powtórzy Vincentowi to mam bardziej przejebane niż teraz. Wziąłem ją na ręce i zacząłem iść w stronę auta. - Co kto ? Przecież nic nie mówiłem - Taa jak to zadziała to jestem święty. - Ja wiem że nie jesteś supel mądly, ale mówiłeś coś a tego się nie zapomina odkazi jak się powie - Chwila, chwila, chwila czy ona mnie właśnie obraziła ? Aha ? - Ej, ej, ej młoda co to za obrażanie nie wolno tak, powiem twojemu tacie - Szach mat - Tata tak mówił - wzruszyła ramionkami. Nic jej już na to nie odpowiedziałem bo doszliśmy do auta. Dojechałem do domu o dziwo w piętnaście minut, ale Vince jak to Vince musiał czekać przy drzwiach bo przecież nie dojdę z jego księżniczką. - Masz szczęście - mruknął. - Też cię miło widzieć Vince - Wyminąłem go i poszedłem usiąść do salonu * Pov Vincent Spojrzałem na Aurorę, która cała mokra przytulała się do mojej nogi. Uśmiechnąłem się delikatnie i wziąłem ją na ręce. - Jak było skarbie ? - Fajnie ! Była sylenka i tak dużo księżniczek! - uśmiechała się co znaczy że chociaż jej się podobało. - Idziemy się może przebrać co ? - I tak byśmy poszli bo jest cała mokra, ale niech ma wybór. - Tak bo Shane ubrał mi jego bluzę a ona jest duża i ciężka - Oburzyła się. - No to chodź. - Zacząłem iść w stronę jej pokoju. Po przebraniu Aurory zeszliśmy my na dół gdzie dalej siedział Shane. Nie zdziwiło mnie to gdy siedział z pizzą na kolanach. Aurora była do mnie przytulona i bawiła się guzikiem mojej koszuli, którego mam nadzieję nie oderwie. Chociaż mógłbym kupić sobie takich milion. - Vincent twoja córka powiedziała że nie jestem mądry - Shane spojrzał na mnie oburzony. Uśmiechnąłem się wyobrażając sobie jakby musiało to wyglądać. - Moje mądre dziecko - Pogłaskałem Aurorę po włosach. Shane rozszerzył oczy. - Aha ? A nie weźmiesz jej do biblioteki albo nie wiem powiesz, że tak nie wolno ? - Ale czemu mam być na nią zły jak mówi prawdę ? - Shane prychnął i wrócił do jedzenia pizzy, a ja w tym czasie poszedłem do kuchni delikatnie bujając Aurorę. Liczyłem na to, że uśnie i chyba mi to wyszło bo po chwili Aurora już spała.