Wybuch

1.2K 43 51
                                    

- Czego chcesz. - wycedziłem bardziej chłodno niż normalnie.

- To jest twoja córka Vincencie? - wskazał broda na Aurorę na co mocniej zacisnąłem szczękę.

- Nie twoja sprawa. - Warknąłem

- Chyba nie chcesz strzelaniny na oczkach twojej malutkiej córeczki - uśmiechnął się psychopatycznie.

- Tatusiu boję się - powiedziała cichutko Aurora.

- Nie bój się kochanie, wszystko jest dobrze. - powiedziałem cicho. Przycisnąłem jej głowę do ramienia. - Zamknij oczka i zakryj mocno uczy dobrze? - powiedziałem tak cicho jak tylko mogłem, a w odpowiedzi dostałem skinienie głową.

Facet celował do mnie z broni. Robiłem to samo. Stał w miejscu i dyktował mi jakieś warunki. Szczerze mówiąc nie słuchałem go za bardzo. W momencie gdy to światło zaświeciło ponownie strzeliłem. Człowiek upadł od razu na ziemię. Aurora się wzdrygnęła, ale cały czas zakrywała rączkami uszy. Schowałem pistolet i wziąłem jej ręce.

- Już wszystko dobrze, idziemy.

- A co z tym panem? - wskazała na tego człowieka palcem.

- On sobie śpi - odpowiedziałem. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie i niech moi ludzie go z tąd jak najszybciej wezmą.

- Tutaj? - zdziwiła się.

- Pewnie był bardzo zmęczony.

- A co to? - pokazała na pistolet. Nie no świetnie mi idzie. Moja córka ma cztery lata, a właśnie ogląda trupa i pyta się mnie co to jest pistolet.

- Taka klamka do drzwi.

- Po co mu w lesie?

- Pewnie chciał komuś naprawić drzwi.

- A nie pomożemy mu? - zapytała zmartwiona.

- Nie będziemy go budzić skoro chce spać prawda? - zapytałem odchodząc do tego faceta w kierunku domu. Aurora pokiwała główką i ziewnęła. - A jak pójdziemy do domu to się wykąpiesz i pójdziesz spać.

W domu po wieczornej kąpieli położyłem Aurorę do łóżka. Zasnęła stosunkowo szybko więc mogłem na spokojnie zadzwonić do moich ludzi.
Mieli usunąć ciało tego człowieka i sprawdzić skąd dochodzi światło latarki.

- Halo? - odezwałem się.

- Szefie, jest problem. Nie ma ciała tego człowieka. Jest tylko duży ślad krwi, oraz ciągle błyska latarka. - powiadomił mnie.

-A nie ma go nigdzie w pobliżu?

- Przeczesaliśmy cały teren. Nie ma broni, nie ma więcej śladów, nie ma nic oprócz śladu krwi w jednym miejscu - odezwał się

- Wiecie skąd dochodzi to światło?

- Jesteśmy już bardzo blisko. Panie Monet, ale skoro ktoś nadaje sygnał w tą stronę to musi go do kogoś kierować niech Pan wyśle kogoś to obejścia rezydencji

- Dobrze, zrobię to. W takim razie zadzwońcie do mnie jak będziecie już coś wiedzieć. - odpowiedziałem i się rozłączyłem.

Zadzwoniłem po kogoś by obszedł Willę, oraz powiadomiłem Willa o zaistniałej sytuacji. Trójka naszego najmłodszego rodzeństwa była na jakiejś imprezie i nie szło się do nich dodzwonić, więc mieliśmy nadzieję, że nie wrócą w tym momencie, w którym będzie niebezpiecznie. Zmierzałem właśnie w kierunku gabinetu, kiedy to zadzwonił do mnie człowiek, który miał sprawdzić o co chodzi z światłem latarki.

- Panie Monet, proszę iść do schronu. Ci ludzie najprawdopodobniej chcą coś wystrzelić w kierunku posiadłości. - mówił cicho co oznacza, że byli blisko i musieli pozostać niezauważeni.

- Ilu jest ludzi? - pytałem, idąc w trakcie do pokoju Aurory.

- Mniej więcej dwanaście. Mają jakieś słabe bronie, jednak jest tu coś skonstruowanego z materiałów wybuchowych.

- Obserwujcie ich i postarajcie się by do niczego nie doszło. - odpowiedziałem i się rozłączyłem szybkim krokiem idąc do pokoju mojej córki.

Wszedłem do pokoju i wziąłem delikatnie na ręce śpiąca Aurorę. Wziąłem dodatkowo jakiś różowy kocyk i wyszedłem aby pójść po Williama.

- Tatusiu co lobisz? - usłyszałem cieniutki i zaspany głos mojej córki.

- Idziemy po Willa i posiedzimy sobie razem w takim fajnym pokoju wiesz? - wytłumaczyłem ciszej i wszedłem do pokoju mojego młodszego brata. - Will chodź. Nie zadawaj pytań, zaraz ci wszystko wytłumaczę.

Szliśmy szybkim tempem do skrzydła pracowniczego, w którym mieścił się schron. Widziałem, że Aurora walczyła z tym by nie iść spać, jednak w tym momencie lepiej byłoby zasnęła. Zamknąłem drzwi na zamek i usiadłem na kanapie na przeciwko Willa. Jak na razie nikt do mnie nie dzwonił i nic nie wybuchło więc śmiem twierdzić, iż sytuacja nie jest najgorsza. Kołysałem delikatnie Aurorę drugą ręką głaszcząc ją po włosach, aby ułatwić jej zasypianie. Chciałem wytłumaczyć zaistniałą sytuację Willowi jednak nie chciałem robić tego przy mojej córce, żeby jej nie wystraszyć. Nie chciałem jej wtajemniczać w tematy organizacji w tak młodym wieku, a jedyne co powinna wiedzieć to, że ma ochroniarza dla bezpieczeństwa.

Gdy Aurora w końcu usnęła, uznałem to za odpowiedzi moment by wyjaśnić Willowi co się dzieje. Nie był za bardzo zadowolony i oboje uważaliśmy, iż nasi bracia powinni być bardziej odpowiedzialni i odbierać telefon gdy się do nich dzwoni wiedząc w jakiej rodzinie żyją.

Siedzieliśmy w tym pomieszczeniu od dwudziestu minut. Nie było nic słychać, jednak moi ludzie twierdzili, żebyśmy zostali na miejscu. Udało nam się rownież skontaktować z naszym młodszym rodzeństwem. Są na imprezie i nie zamierzają na razie wracać. Nie wiedzieliśmy czego Ci ludzie chcą, dla kogo pracują, jakie mają zamiary i na ile dobrze są uzbrojeni jednak moi ludzie mają najlepszej jakości broń jak i całe wyposażenie, więc nie powinno być dla nich problemem obezwładnienie ich, chociaż wszystko wymaga czasu.

Siedzieliśmy i czekaliśmy na wiadomość od moich ludzi. Mieli jeszcze przez chwilę obserwować poczynania osób zagrażających nam i wkroczyć do akcji. W zupełnej ciszy przebił się dźwięk mojego telefonu, przyszła do mnie wiadomość, od nieznanego nadawcy.

Od nieznany :
Tak dawno się nie widzieliśmy nieprawdaż? Wiesz jak lubię wejścia z przytupem. Jednak nie spodziewasz się tego jak tym razem cię zaskoczę. Twoi ludzie czekają na jakiś ruch moich. Tylko nie przewidzieli tego, że my już wiemy gdzie są, a oni nie zdają sobie sprawy gdzie jesteśmy my. Zabawne nieprawdaż? Czyżby wasze psy nie zaszczekały? Śmiesznej jest gdy nie możesz nic zrobić a twojej rodzinie coś zagraża c'nie? Też mi się tak wydaje. Do zobaczenia za chwilę :)

Zacisnąłem szczękę i wpatrywałem się w wiadomość. Pokazałem ją szybko Willowi. Sprawdziliśmy szybko lokalizację chłopców jednak ta nie uległa zmianie. Położyłem Aurorę na kanapie i wstałem by odejść trochę dalej. Już miałem dzwonić do moich ludzi by poinformować ich o sytuacji jak i kazać im jak najszybciej znaleść się pod willą i pozbyć się tamtych ludzi, kiedy to usłyszeliśmy dźwięk roztrzaskiwanego szkła strzałów z pistoletu i wybuch.

Hejo hejo, jak ja lubię was zostawiać w takich momentach 😁 Jestem ciekawa czy ktoś się domyśli co będzie dalej!

- Pomysły ———->

- Opinie ———->

Córeczka Vincenta Moneta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz