* Pov Aurora *
Rano obudził mnie Dylan. Taty już nie było czyli pewnie pracował. Dyl ubrał mi strój kąpielowy i na to sukienkę. Zeszliśmy na śniadanie gdzie czekał na nas Dziadek i bliźniaki.
- Dziadek! - krzyknęłam i podbiegłam by się do niego przytulić. Polubiłam go bardzo. Dziadek tylko się zaśmiał i wziął mnie na ręce.
- Jak się spało księżniczko? - zapytał posądzając mnie na krzesło.
- Dobrze, a wiesz co? Śniło mi się, że pływałam u ciebie na plaży z syrenkami! - powiedziałam bardzo zadowolona. No, ale przecież pływałam z syrenkami!!! Kto byłby nie zadowolony? Mężczyzna znów się zaśmiał.
- To bardzo się cieszę - powiedział i postawił przede mną talerz z naleśnikami.
- Tatuś mówił, że śniadanie nie powinno być na słodko - powiedziałam.
- Ale twój tata jest przewrażliwiony i jak raz zjesz naleśniki na śniadanie to nic się nie stanie - mrugnął do mnie zajął miejsce obok.
- Już ją rozpieszczasz - mruknął rozbawiony Shane. Nawet nie wiem co znaczyło to słowo.
- Wcale nie. Przesadzasz. - powiedział Dziadek.
- Tato idziemy zaraz na plażę i weźmiemy ze sobą Aurorę. Jak przyjdzie Vince to mu powiedz bo wywróci Ci wyspę do góry nogami - wtrącił się rozbawiony Dylan.
- Dobrze, dobrze powiem mu - odpowiedział dziadek.
Szliśmy właśnie na plażę, a raczej chłopcy szli a ja biegłam. To są jakieś wielkoludy! Całe szczęście, że plaża była blisko. Dylan rozłożył mi kocyk, a Tony założył kapelusz. Chłopcy od razu wbiegli do wody, a ja zaczęłam budować zamek dla kamyczków.
Zbudowałam w końcu cały zamka i chciałam pochwalić się chłopakom, ale byli bardzo bardzo daleko i gonili Tony'ego. Stwierdziłam, że jest mi gorąco no i chce zobaczyć syrenki. Ściągnęłam swoją sukienkę i podeszłam do wody. Najpierw zamoczyłam nóżki i wodą okazała się być nawet ciepła. Po chwili stwierdziłam, że żeby zobaczyć syrenki muszę wejść trochę dalej bo przecież nie ma ich przy brzegu. Woda była taka śliczna! Bardzo mi się podobało.
Woda sięgała mi już do szyi. Dalej nie widziałam syrenek, ale nie mogłam wejść głębiej. Chciałam zrobić jeszcze jeden krok, ale nagła się zapadłam, nie było dna. Znalazłam się pod wodą i nie umiałam się wynurzyć.
* Pov Dylan *
Goniliśmy Tony'ego bo ten debil rzucił nas piaskiem. Zapomnieliśmy jednak o tym, że zostawiliśmy małą Rory samą. Odwróciłem się w stronę gdzie powinna siedzieć, jednak jej tam nie było. Obleciał mnie strach. Odwróciłem się w stronę morza. Na wodzie pływał jej kapelusik.
- Aurora! - krzyknąłem i zerwałem się biegiem w stronę miejsca gdzie był kapelusz.
Rzuciłem się z sercem w gardle do wody, gdy ujrzałem malutkie ciało Rory dryfujące na wodzie. Kurwa. Aurora była nieprzytomna. Złapałem jej malutkie ciało i wciągnąłem ją szybko z wody, zacząłem biec w stronę willi taty. Miałem łzy w oczach bo zdawałem sobie sprawę, że to nasza wina. Przez nas ta mała dziewczynka ucierpiała. Tata siedział na kanapie i popijał kawę. Gdy zobaczył mnie z nią na rękach od razu wstał.
- Ci się stało?! - podszedł do mnie i od razu wziął ode mnie Aurorę.
- Spociliśmy ja na chwilę z oczu, a po tem była w wodzie - mówiłem bardzo chaotycznie.
Tata od razu zaczął działać. Zaczął uciskać jej klatkę i próbował przywrócić jej oddech. Błagałem w myślach wszystkich aby mu się udało. Na nasze nieszczęście do salonu zszedł Vincent. Podszedł do nas szybko i gdy zobaczył, że jego córka leży nieprzytomna na ziemi od razu klęknął przy tacie i chciał sam jej pomóc.
- Vincent! Zostaw nie pomagasz! - wściekł się ojciec i odepchnął go dość mocno.
W spojrzeniu Vincenta dostrzegłem strach, załamanie, ból, przerażenie i bardzo możliwe, że złość. Siedział i ślepo wpatrywał się w Aurorę.
Nagle, po chwilach, które wydawały się wiecznością, dziewczynka zaczęła wypluwać wodę z płuc i zaczęła kaszleć. Cam i Vincent wstrzymali oddech.
* Pov Vincent*
Patrzyłem na Aurorę z wielką ulgą. Bez wahania wziąłem ją w swoje ramiona mocno do siebie tuląc tak jakby miało ją to dodatkowo chronić. Sprawdziłem czy aby napewno tu ze mną jest. Była wykończona. Kaszlała jeszcze trochę.
- Dylan przynieś koce, żeby się nie wyziębiła. - powiedziałem chłodno. Skupiłem się na oddechu Aurory. Musiałem mieć pewność, że oddychała. Cała się trzasła. Płakała cichutko i drżała. Najprawdopodobniej ze strachu. Cały czas tuliłem ją mocno, próbując ukoić zarówno ją, jak i siebie.
Dylan nie protestował i szybko pobiegł bo jakieś koce. Wrócił równie szybko i od razu przekazał mi materiał. Okryłem nim córkę.
- Wezwiesz lekarza? - zapytałem ojca. Skinął tylko i zniknął w kuchni. Usiadłem na kanapie wciąż trzymając Aurorę na rękach.
Gdy spojrzałem na moją córkę, która ledwo co uniknęła tragicznego wypadku w wodzie. Moje serce biło gwałtownie, a lodowaty wzrok skierowałem na Dylana.
- Chcesz mi powiedzieć co tu się stało. - moje słowa były chropowate, niosąc ze sobą ton niezadowolenia. - Ojciec powierzył wam opiekę nad Aurorą na chwilę, a teraz prawie utonęła! - Nie krzyczałem prawie nigdy. Lecz teraz mnie roznosiło. - Dlaczego nie byłeś przy niej? - zapytałem już normalniej chociaż i tak lodowatym i pełnym wyrzutu tonem.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam. Odeszliśmy na chwilę od Aurory. To zdarzyło się tak szybko, nie zdążyłem zareagować - Mówił z wyrzutami sumienia i skruchą.
- Nie chodzi o to, czy zdążyłeś zareagować. Chodzi o to, żebyś w ogóle nie dopuścił do takiej sytuacji. - Mój ton był tak oziębły jak chyba jeszcze nigdy w stosunku do braci. - Mieliście jedno zadanie. Pilnować jej, a nawet tego nie zrobiliście.
- Vince naprawdę nie wiedziałem, że ona wejdzie do wody - powiedział Dylan.
- Dylan to dziecko. Oczywiste, że wyjdzie do wody. Dzieci są ciekawe i oczywiście nie bronię jej całkowicie, ale to wasze zadanie aby ją ochronić przed takimi rzeczami i pomysłami. Ona ma cztery lata nie wie wszystkiego i nie wie jakie są konsekwencje niektórych rzeczy. - odpowiedziałem chłodno.
Do domu zawitał prywatny lekarz. Dylan opowiedział mi wszystko co się wydarzyło abym mógł to przekazać lekarzowi. Ojciec naprawdę szybko załatwił tego lekarza za co byłem mu bardzo wdzięczny.
- Panie Monet, co się stało? - lekarz zapytał, widząc moją minę. Aurorę trzymałem na rękach, jej ciało było jeszcze mokre i chłodne mimo kocu.
- Moja córka, prawie utonęła. - odpowiedziałem chłodno widząc przed oczami jak leży na ziemi nieprzytomna.
Lekarz spojrzał na Aurorę, ocenił jej stan i natychmiast wziął sprawy w swoje ręce. Wyjął stetoskop i przystąpił do badań, pytając mnie jednocześnie o szczegóły zdarzenia. Odpowiadałem, staranie modląc sie, aby z moją córką było wszystko dobrze.
- Jej oddech jest stabilny, co jest dobrym znakiem. Jednak musimy przeprowadzić pełne badania, aby upewnić się, że nie doszło do żadnych innych problemów - wyjaśnił lekarz. Dylan stał z boku przyglądając się temu wszystkiemu razem z bliźniakami.
Przyglądałem się, jak lekarz profesjonalnie sprawdza Aurorę, a ona trzymała się mnie jeszcze mocniej, jakby czuła, że to bezpieczne miejsce. Każde słowo lekarza było dla mnie uspokajające, a jednocześnie narastała we mnie potrzeba zabezpieczenia Aurory przed jakimikolwiek konsekwencjami tego dramatycznego zdarzenia.
Lekarz właśnie wychodził. Stwierdził, że mieliśmy duże szczęście, i że wszystko jest w porządku jednak mam się stosować do jego zaleceń. Aurora, zapatrzona w lekarza, zaczęła bawić się swoją ulubioną pluszową zabawką, zupełnie nieświadoma, jak blisko była tragedii.
Zalecenia lekarza były dla mnie jak kodeks bezpieczeństwa, który zamierzałem ścisłe przestrzegać.
Hejooo, kolejny rozdział na dziś. Proszę mnie nie zabijać w komentarzach bo chęć jeszcze trochę pożyć.
Pomysły ———->
Opinie ———->
CZYTASZ
Córeczka Vincenta Moneta
Teen FictionTo Historia, w której Vincent ma córkę Aurorę. Aurora będzie miała 4 lata, bracia będą normalnie uczestniczyć w jej życiu, mama Aurory nie zwiąże się z Vincentem i nie będzie uczestniczyć w jej życiu, pomijając rozdziały w których może się pojawić...