Jestes Dzielna

1.9K 42 8
                                    

* Pov Aurora *
Obudziłam się i wszyściutko mnie bolało. Jak otworzyłam oczy zobaczyłam, że było bardzo jasno. To nie był mój pokój. Wystraszyłam się na początku, ale odwróciłam się i zobaczyłam tatusia. Spał obok na fotelu i trzymał mnie za rączkę. Chciałam sobie przypomnieć co się działo,  pamiętam tylko jak ktoś chodził po korytarzu i jak tatuś wyszedł, a co dalej?
Chciałam się przytulić do tatusia, ale jak tylko się poruszyłam to wszystko mnie zabolało. Nie chciałam by bolało. Zaszkliły mi się oczy. W ręce miałam jakieś dziwne coś i mi to przeszkadzało. Chciałam to sobie wyciągnąć, ale było przyklejone plastrem. Tak mocno nigdy nikt nie naklejał plasterka. W pewnym momencie gdy udało mi się lekko odkleić kawałek plasterka obudził się tatuś. Wyglądał na bardzo zmęczonego i przestraszonego? Tata się nigdy nie boi. Tata szybko ale bardzo ostrożnie mnie przytulił i głaskał po włosach.
- Tak się martwiłem - powiedział bardzo cicho wciąż mnie przytulając. - Jak się czujesz? Coś cię boli? Chcesz do łazienki? Chcesz się napić? Albo może musisz do łazienki? - mówił bardzo chaotycznie i tych ostatnich pytań nawet nie usłyszałam.
- Boli mnie tlochę... - zastanowiłam się bo w sumie to wszystko mnie bolało, ale nie jakoś bardzo mocno - w sumie wszystko, ale jest dobrze - uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałem by tatuś był smutny.
Tato nachylił się nad moje łóżko i coś nacisnął. Wziął moją rączkę i zaczął gładzić ją kciukiem jakby chciał mnie uspokoić. Ale ja przecież byłam spokojna. Może on się bał?
- Czemu tu jesteśmy ? - Tata przestał na chwilę gładzić kciukiem moją rękę i mocno się napiął. Czekałam tak chwilkę, aż otworzyły się drzwi, a przez nie wszedł jakiś pan. Miał śmieszny krawat z takim potworkiem i szeroko się uśmiechał.
- Dzień dobry! Jak się czujemy?
- Troszkę boli ale tak troszeczkę - żeby mu pokazać jak mało to zrobiłam tak paluszkami i na co się zaśmiał.
- To bardzo dobrze, że nie boli tak mocno bo byśmy musieli wzywać potworka boli zabieracza - zaśmiałam się bo przecież coś takiego nie istnieje. Mój tata patrzył się na tego pana jakby urwał się z księżyca, ale najwyraźniej pan doktor nic sobie z tego nie robił. - No dobrze w takim razie zapraszam panią na szybkie badania.
Trochę się wystraszyłam bo nie chciałam nigdzie iść. Chciałam po prostu do domu. Mimo to spojrzałam na tatę.
- Mogę iść z nią? - zapytał pana doktora.
- Ależ oczywiście. Nawet powinien Pan. - Lekarz nachylił się i odłączył ode mnie te kabelki. Zacisnęłam oczy bo trochę to bolało co nie umknęło uwadze mojemu tatusiowi, który był gotowy wstać i odsunąć ode mnie lekarza.

Nie minęło dużo czasu, a już miałam parę rzeczy za sobą. Kiedy nie leżałam albo ktoś mnie dotykał to bardziej bolało. Po co bolało. Nie chciałam tego.
- Teraz zrobimy tylko pobieranie krwi i za niedługo powinniście móc wyjść - O nie! Nie pobieranie krwi. To tak strasznie boli. Spojrzałam przestraszona na tatę, a on tylko przy mnie kucnął.
- Będzie dobrze, nie ma co się bać księżniczko. - Właśnie, że jest! Niech tata mnie stąd weźmie. Zaszkliły mi się oczka co od razu zauważył. - Nie płacz kochanie, jesteś dzielna. Cały czas będę przy tobie.
Nie pocieszyło mnie to za bardzo. Bo już chwilę później siedziałam na kolanach u taty kiedy pani pielęgniarka dotykała mojej ręki mokrym wacikiem. Widziałam jak wzięła strzykawkę i chciała mnie nią nakłuć. Zaczęłam się wyrywać i płakać. Płakałam bo się bałam i dlatego bo mnie bolało jak się ruszałam. Chciałam uciec, ale tata mnie złapał i nie mogłam się już ruszyć.
- Puść! Boję się - powiedziałam ciszej wciąż płacząc. Widziałam, że tatę bolało to, że nie może nic zrobić. Ale przecież mógł mnie puścić!
- Przepraszam Aurora. Obiecuję, że to nie będzie długo trwało. - Mówił inaczej jakoś dziwnie.
Odwróciłam głowę i wtuliłam się w tatę na tyle ile mogłam. Poczułam jak mi się wbija igiełka a raczej duża IGŁA do ręki i znów zaczęłam płakać.
- T-tato b-boli - płakałam, bardzo płakałam, ale nie moglam się ruszyć.
Pani nie ukłuła mnie raz a trzy i wciąż coś nie wychodziło. Płakałam bardzo mocno i błagałam tatę żeby jej powiedział by skończyła.
- Może pani to zrobić porządnie?! Nie widzi Pani, że ona się boi i ja to boli? - warknął tata
- Przepraszam, ale panienka ma mało wyraźne żyły i bardzo ciężko trafić. - westchnęła ta pani i ukłuła mnie jeszcze raz. Następnie przyłożyła papierek do mojej ręki i kazała ją tacie zgiąć widząc chyba, że sama bym tego nie zrobiła.
Mimo, że już było po wszystkim to wciąż płakałam. Nie umiałam przestać po prostu dalej się bałam. Tata trzymał mnie na rękach i szedł do zapewne mojego pokoju.
- Nie płacz już proszę. Nie lubię jak płaczesz. - powiedział czule i pocałował mnie w czubek głowy.
- Boli.. - wymamrotałam. Tata się spiął i westchnął cicho, ale i tak to słyszałam.
- Wiem kochanie wiem. Obiecuję, że niedługo nie będzie. - położył mnie na łóżku, a sam zajął fotel.
Patrzyłam na kołdrę i coś mnie oświeciło. Zaczęłam sobie przypominać wszystko co działo się przed tym jak tu trafiłam. Chyba jednak wolałam nie pamiętać...

Siedziałam cicho na łóżku tak jak kazał mi tatuś. Nagle otworzyły się drzwi. Myślałam, że to tata, ale to nie był on. Był to jakiś mężczyzna z pistoletem. Chciałam przed nim uciec, ale mnie złapał i popchnął na ziemię przez co mocno się uderzyłam i zaczęłam płakać.
- Zamknij się, gdyby nie to, że Liliana chce miec cię cała dawno bym cię zabił. - warknął. Mężczyzna zakrył mi usta ręką i podniósł mnie do góry. Nie zrobił tego jak tatuś albo wujkowie. Zrobił to bardzo mocno. Trzymał mnie mocno wciąż trzymając rękę na mojej twarzy przez co nie mogłam za bardzo oddychać. Po chwili doszedł do jakiego auta i wrzucił mnie do bagażnika. Nie włożył. Wrzucił. Uderzyłam burzyciel o jakiś pojemnik z farbą czy coś takiego. Następnie bardzo szybko ruszyliśmy przez co znów mocno się poobijałam. Płakałam bardzo i chciałam do taty, jednak zamiast wziąć jechać usłyszałam strzał i auto zaczęło dziwnie krzywo jechać aż w końcu w coś uderzyło a ja poleciałam na jakiś metal. Nic więcej nie pamiętam bo nastała ciemność.  

Odtwarzałam też obraz w głowie i kiedy dotarło do mnie całkowicie co się stało spojrzałam na tatę. On też na mnie spojrzał tylko z przerażeniem i pytaniem jednocześnie.
- T-ten pan chciał mnie zabić - zapłakałam, a tata od razu mnie przytulił i zaczął uspokajać. Mówił, że już nic mi nie grozi, ale czy napewno?

Hejkaaa, jak wam życie mija 😁
Jestem ciekawa czy ktoś zgadnie co się święci

Opinie ———>

Pomysły ———>

Córeczka Vincenta Moneta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz