8. Koniec żartów

76 5 2
                                    

Szybkim marszem przez las dotarliśmy do chaty w której mieszkał Imatani Sabirou. Heizou od razu podszedł do drzwi i zapukał raz, drugi i trzeci, ale nikt mu nie odpowiedział. Szarpnął więc za klamkę - bezskutecznie. Drzwi były zamknięte. Zajrzałam do ciemnego pomieszczenia przez okno, ale nikogo nie było widać.

- Dziwne - skomentował detektyw. - Umawiałem się z nim, że w najbliższych dniach się z nim spotkam.

- Może poszedł do miasta, albo na grzyby? - podsunęłam.

- Wątpię. Jest za stary na takie aktywności - pokręcił głową. - Nawet jego pies nie leży przed drzwiami, jak zwykł robić.

- Rozejrzyjmy się - zaproponowałam.

- Dobra sugestia, partnerko - pochwalił. - Ale nie rozdzielajmy się. To wszystko jest podejrzane: facet z bronią, tamta parka, nieobecność pana Sabirou...

Za chatą stała buda dla psa. Zasłoniłam usta dłonią z przerażenia i obrzydzenia.Przed budą w kałuży zaschniętej krwi leżał pies z odciętą głową.

- To potworne - powiedział Heizou.

- Kto chciałby zrobić coś tak okrutnego psu? - zapytałam.

- Ktoś, kto prawdopodobnie chce się dobrać do jego pana - odpowiedział zaniepokojony.

- Musimy go znaleźć - wypaliłam, aż sama się zdziwiłam swoją reakcją, pełną niespotykanego u mnie poczucia sprawiedliwości, tak mi się wydaje.

- Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno - dodał chłopak. - Biorąc pod uwagę zapach rozkładającego się ciała, zaschniętą krew i te wszystkie muchy, to ten biedak już długo musiał tutaj leżeć.

- Jak zamierzasz odnaleźć jego właściciela?

- Chodźmy tam - wskazał w jednym kierunku. Nie pytałam dlaczego, po prostu słuchałam jego poleceń. Jak się okazało, za zagajnikiem, na kilku drzewach z obciętymi koronami były domki.

- To spiżarnie - wytłumaczył Heizou zanim zdążyłam zapytać. Zastanowiłam się, czy domyślał się, że nigdy wcześniej nie widziałam takich budowli, czy może zwyczajnie chciał się popisać.

- Dlaczego są tak wysoko? - zapytałam.

- Żeby nie dobrały się do nich nornice lub myszy.

- Ale aż dwa metry nad ziemią?

- Gdy przychodzi zima spada tu sporo śniegu.

- Sprytnie - odparłam, trochę poirytowana faktem, że nie odgadłam tego sama. Lecz po chwili dostrzegłam coś niepokojącego. - Shikanoin... - pociągnęłam go za rękaw, a gdy spojrzał na mnie wskazałam na krwawe ślady pod drzwiami jednej ze spiżarni.

- Musimy się tam jakoś dostać - zadecydował.

- Tylko jak? - zapytałam. Po chwili dostrzegłam jednak, że w wysokiej trawie leżała długa drewniana belka z naciętymi wgłębieniami. Podniosłam ją i z małą pomocą chłopaka oparłam o domek.

- Wejdź na górę, będę cię asekurował.

Postawiłam stopę na pierwszym wgłębieniu i zaczęłam się wspinać. Pociągnęłam za kłódkę w drzwiach. Zamknięte.

- Podaj mi kamień. Najlepiej duży - poprosiłam. Heizou podał mi przedmiot podniesiony z ziemi. Zaczęłam uderzać nim w skobel, ale zamek ani drgnął.

- I jak? - zapytał stojący na ziemi detektyw.

- Daj mi chwilkę - odrzuciłam bezużyteczny kamień, prawie trafiając w mojego towarzysza i wyciągnęłam z włosów wsuwkę. Wsadziłam ją do kłódki, która po kilku ruchach bez trudu się otworzyła. Popchnęłam drzwi i zajrzałam do ciemnego wnętrza. Potrzebowałam kilku sekund, aby mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Wewnątrz unosił się przykry zapach. Na podłodze leżał jakiś człowiek ze związanymi rękami. - Chyba znalazłam naszą zgubę - oznajmiłam. Heizou momentalnie znalazł się obok mnie.

- To on - potwierdził.

- Wody - wychrypiał pan Imatani. Miał zakrwawioną twarz, a jego nos był wygięty w nienaturalny sposób. Otworzył oczy i popatrzył na nas zamglonym wzrokiem.

Detektyw przysunął butelkę z napojem do ust starszego mężczyzny, który wypił łapczywie kilka łyków. Rozcięłam sznur, którym miał związane ręce, a potem pomogliśmy mu usiąść.

- Detektyw Shikanoin Heizou? Jakie to szczęście, że mnie znaleźliście! - westchnął z ulgą. - Myślałem, że czeka mnie tu śmierć. Stracimy nasze ziemie...

- Co ma pan na myśli? - spytał chłopak.

- Co tu się właściwie stało? - wtrąciłam.

- Zabili Iwę, mordercy - mruknął pod nosem. Domyśliłam się, że chodzi o jego psa. - Mnie też chcieli uciszyć na wieki.

- Co miał pan na myśli, mówiąc, że stracicie ziemie? - drążyłam, kiedy zeszliśmy już na dół.

- Wiecie, że chcą wydobywać energotwórcze minerały na terenach należących do Kondy.

- Pański syn szedł do miasta z próbką, kiedy wydarzył się ten wypadek - przypomniałam sobie.

- Nie było żadnej próbki! Przechytrzył ich. I przypłacił za to życiem.

- Nie miał ze sobą próbki? - zdziwił się Heizou. - Myślałem, że ją skradziono.

- Od dawna sprzeczałem się z nim na temat tego, że wykonuje zlecania dla tego parszywego przedsiębiorstwa. Ale on twierdził, że powinniśmy nadążać za rozwojem i jeżeli nie on będzie brał próbki, to przyślą tu kogoś innego.

- A potem zmienił zdanie - domyślił się detektyw.

- Tak. Szedł do miasta by złożyć wypowiedzenie.

- Co sprawiło jego zmianę podejścia? - zaciekawiłam się.

- Dokument nadany przez mistrza Tumushido.

- Tego wielkiego mistrza Tumushido!? - zdziwiłam się. Pan Sabirou kiwnął głową.

- Myślałem że to tylko postać z legend - mruknął Shikanoin.

- W legendach zawsze jest ziarnko prawdy, chłopcze - rzekł starzec mądrym tonem. - Wyjawiłem mojemu synowi tajemnicę o istnieniu tego dokumentu. Cały czas miałem nadzieję, że nie będziemy zmuszeni go użyć...

- Co to za dokument? - domagałam się odpowiedzi.

- Mistrz Tumushido, zachwycony tutejszą społecznością postarał się dla naszej wsi o akt nadania ziemi. Musicie znaleźć ten dokument, bo chociaż przedsiębiorstwo nie dostało jeszcze prawa do naszej ziemi, to niedługo je sobie załatwią.

- Musimy się pospieszyć - zawyrokowałam i znowu poczułam w sobie to dziwne poczucie sprawiedliwości i naiwne chęci naprawy świata.

- Jak mamy zdobyć ten akt? - zapytał Heizou.

- Chodźcie z mną - polecił pan Sabirou. Wróciliśmy przed jego dom, a to co zobaczyliśmy, przeraziło nas.

Drzwi były wyłamane, a w środku panował straszny bałagan: powyciągane szuflady, papiery porozwalane na podłodze.

- Znowu tu węszyli - jęknął mężczyzna.

- Musiało się to stać dosłownie przed chwilą! Dopiero co tędy przechodziliśmy! - powiedziałam, czując jak wzbiera się we mnie adrenalina. Imatani bez słowa wszedł do środka i spod jednej z desek w podłodze wyjął zakurzone pudełko.

- W środku jest mapa - wyjaśnił wręczając je nam. - Pilnujcie jej jak oka w głowie.

Skradła mi serce | Heizou x OC/readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz