21. Wśród mroźnych fal

46 7 1
                                    

Byliśmy chyba we wszystkich barach i szynkach w mieście, ale po kamerdynerze nie było śladu. Zrobiło się późno, więc postanowiliśmy na dzisiaj zaprzestać poszukiwań. Szczególnie że zaczął mocniej padać śnieg. Ruszyliśmy w stronę chaty nad rzeką.

Wiatr był niemiłosiernie ostry, a palące mrozem płatki śniegu z impetem smagały nasze twarze. W ciężkich futrach niełatwo było się poruszać po głębokich zaspach. Było zimno i nieprzyjemnie. A gdy przechodziliśmy przez niestabilny drewniany most nad rzeką, stare deski załamały się pod moim ciężarem i spadłam wprost pomiędzy lodowe kry do wody.

Moje ciało zastygło w szoku, gdy woda nasączywszy długi płaszcz z niewyobrażalną siłą pociągnęła mnie na dno. Nie umiałam pływać, panika ogarnęła moje ciało. Bezsilnie szamotałam się wśród wirujących fal, walcząc o przetrwanie. Woda zaczęła wypełniać moje płuca, kiedy nagle z czeluści mroźnych wód wyrwał mnie czyiś mocny chwyt.

Znowu poczułam że wdycham mroźne powietrze, zaczęłam kaszleć i drżeć z zimna. Jakby w oddali słyszałam czyjeś głośne krzyki,  przez które zaczęła boleć mnie głowa, a potem pociemniało mi przed oczami i straciłam kontakt z rzeczywistością.


◇ ◇ ◇


- Proszę, Sayuri, obudź się - do moich uszu dotarł słaby szept. - Musisz do mnie wrócić - dopiero teraz rozpoznałam głos Heizou. Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam siły. Nie miałam siły nawet otworzyć oczu.

Powoli zaczęłam odzyskiwać świadomość i czucie w poszczególnych częściach ciała: ramionach, łokciach, dłoniach. Czułam prawie całe moje ciało, ale nie mogłam nim poruszyć. Czułam również, że moje lodowate dłonie są trzymane przez większe, rozgrzane dłonie detektywa włosy wiśnia. Poczułam również że jestem opatulona masą wełnianych koców i derek. Było mi zimno i gorąco naraz.

Uchyliłam ociężałe powieki i zobaczyłam zmartwioną twarz Heizou. Chciałam ścisnąć jego dłoń, ale nie odzyskałam jeszcze czucia w palcach.

- Hej, Sayuri! Słyszysz mnie? - zapytał gdy zobaczył że wraca mi przytomność. Wyglądał na szczerze zatroskanego.

- Wolałabym nie... - wychrypiałam licho się uśmiechając.

- Sayuri! Wreszcie się obudziłaś! Jak się czujesz? Czy wszystko w porządku?

- Nie czuję nóg ani palców u rąk - poinformowałam. - Co się stało?

- Most się załamał i wpadłaś do rzeki - wytłumaczył. - Całe szczęście, udało mi się ciebie wyciągnąć, ale straciłaś przytomność.

- Wpadłam do rzeki? - nie mogłam sobie nic przypomnieć.

- Aż serce mi wtedy zamarło - przyznał, jednak w jego głosie dało się wyczuć ulgę, że już się obudziłam. - Jak się teraz czujesz?

- Nie jest źle - uśmiechnęłam się pocieszająco. Heizou był taki miły i opiekuńczy...

- Możesz się ruszać?

- Trochę.

- Dasz radę coś zjeść?

- Spróbuję - zapewniłam. Dopiero teraz poczułam rozchodzący się po chacie aromat ciepłej potrawy.

Chłopak pomógł mi podnieść się do siadu, a ponieważ nadal nie odzyskałam czucia w palcach, sam zaczął mnie karmić ciepłą pożywną zupą.

- Ta sytuacja pewnie cieszyłaby mnie, gdyby nie jej okoliczności - zażartował przystawiając mi do ust łyżkę.

Dziwne. Normalnie bym mu odpowiedziała coś niemiłego, ale teraz nie miałam na to siły. A poza tym, Heizou był dzisiaj dla mnie taki dobry i taki opiekuńczy... aż poczułam, że zakochuję się w nim coraz bardziej.

- Naprawdę, jesteś moim aniołem stróżem - wyszeptałam, wyciągając drżącą dłoń, aby złapać jego dłoń. - Zawsze mnie ratujesz...

- No co ty - parsknął, przykładając dłoń do mojego czoła. - Masz gorączkę. Trzęsiesz się z zimna. Ale wiedz, że zrobię wszystko, żebyś poczuła się lepiej, Sayuri. Jeśli tylko jest coś, czego potrzebujesz, powiedz mi -powiedział z miękkością w głosie, której nie słyszałam wcześniej.

- Bądź tu, obok mnie - poprosiłam, czując ulgę, że nie jestem sama w tej trudnej chwili. Heizou uśmiechnął się delikatnie.

- Będę z tobą przez cały czas, aż do momentu, kiedy wrócisz do zdrowia. I dłużej, jeśli mi pozwolisz - obiecał, czule gładząc mnie po głowie.

- To potrzymaj mnie jeszcze za rękę.

- Jak zjesz. No już, otwórz buzię - rozkazał.

Gdy zjadłam, Heizou upewnił się, że niczego mi nie brakuje i kazał mi iść spać, bo podobno sen jest najlepszym lekarstwem. Sam zaś udał się do drugiego pokoju, by popracować. Śledztwo nie mogło czekać aż wyzdrowieję.

Nie mogłam zasnąć. Było mi za zimno i za gorąco. A poza tym cały czas myślałam o Heizou. Myślę, że moja gorączka wzrosła, ale nie chciałam wołać chłopaka. Nie chciałam mu przeszkadzać. Miał ważniejsze rzeczy na głowie.

Wieczorem jednak zrobił sobie przerwę i przyszedł do mnie. Sprawdził moją temperaturę, przeraził się i podał mi jakieś zdrowotne zioła. Nie za wiele zrozumiałam z tego co mówił, ponieważ przez wysoką gorączkę czułam, jakby mi się mózg rozpuszczał i topił. Na szczęście ziołowy napar szybko zadziałał i już po chwili czułam się nieco lepiej.

Wkrótce nastała noc, czas na sen. Heizou pomógł mi się przebrać w czyste ubrania, ponieważ te które miałam na sobie do tej pory były już kompletnie przepocone. 

Jego dotyk był delikatny, a jego serce wydawało się być napełnione czułością. Widziałam troskę w jego oczach, które świeciły się jak rozgrzane iskierki. Kładąc mnie na łóżku, okrył kołdrę dookoła mnie, przytulając mnie, jakby chciał przekazać mi ciepło swoim własnym ciałem. A ja zniszczyłam tą chwilę kichnięciem.

- Na zdrowie - zaśmiał się wstawając.

- Zboczeniec - powiedziałam, bo zdałam sobie sprawę, że chłopak przecież musiał wcześniej przebrać mnie z tych mokrych ubrań gdy byłam nieprzytomna.

- Pardon?

- Gapiłeś się? - zapytałam krzyżując ramiona na piersiach. Chłopak od razu pojął co mam na myśli.

- Nie. No może trochę - zaśmiał się. Zmarszczyłam brwi. - Żartuję. Nie patrzyłem przecież.

- Naprawdę? 

- Naprawdę. 

- Nie kłamiesz? 

- Nie tym razem - zapewnił. - A teraz odpocznij. Dobranoc.

- Heizou, nie odchodź - poprosiłam.

- Przepraszam, muszę popracować nad naszym śledztwem. Morderca cały czas jest na wolności.

Spuściłam smętnie głowę. Przez moją nieuwagę śledztwo może szlag trafić! Co za okropna partnerka ze mnie. Przynoszę jedynie pecha!

- Ale jeśli tak bardzo chcesz, żebym był przy tobie to mogę przysunąć tu stolik i trzymać cię za rękę. Co ty na to? - zaproponował. Zapewne zauważył żal w moich oczach.

- Przepraszam, że sprawiam ci tyle kłopotu... - westchnęłam zmartwiona.

- To żaden kłopot, zajmować się taką uroczą partnerką jak ty - zaśmiał się.

Skradła mi serce | Heizou x OC/readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz