16. Kłamstwo

65 11 1
                                    

Zabrałam Hachiro na posterunek, gdzie przyznała, że kilka tygodni temu była świadkiem kradzieży pieczęci przez ludzi, którzy chcieli wykorzystać ją w jakichś szemranych rytuałach. Grozili jej śmiercią, więc przyrzekła im milczenie, ale to im nie wystarczyło. Zaczęli ją wykorzystywać, by wynosiła dla nich inne cenne przedmioty ze świątyni.

- To by wyjaśniało dlaczego miejsce kradzieży relikwii zostało w nienagannym stanie. Mieliśmy rację myśląc, że to ktoś z wewnątrz ją zwinął. - pokiwałam głową. - Zapisz to w raporcie - rozkazałam policjantce, która spisywała przesłuchanie Hachiro.

Policjantka nic nie odpowiedziała, była zajęta pisaniem, jednak kiwnęła głową, dając mi znak, że zrozumiałą polecenie. Rozbawił mnie fakt, że była to ta sama policjantka, która kilkanaście miesięcy temu pilnowała mnie w celi, gdy zostałam złapana przez Shikanoina.

- Nie martw się siostro - zwróciłam się do przesłuchiwanej. - Jesteś niewinna, skoro wszystko robiłaś ze względu na groźby, a nie własną wolę - uspokoiłam ją. - Powiedz mi tylko, dlaczego brak relikwii został odnotowany wcześniej niż kradzież pieczęci?

- Pieczęci używamy o wiele rzadziej niż relikwii - wytłumaczyła. - Dlatego jej brak mniszki zauważyły dopiero wtedy, gdy musiały jej użyć. Natomiast przy relikwii modlimy się codziennie, czasem nawet w nocy, więc praktycznie mamy ją na oku przez dwadzieścia cztery godziny.

- W takim razie, jak udało ci się ją wynieść? - zapytałam, ale nie dane mi było usłyszeć odpowiedzi, ponieważ do pomieszczenia weszła Pani Generał.

- Heizou przyszedł, idź do niego - oznajmiła.

- Jestem w trakcie przesłuchania, nie mam na niego czasu - fuknęłam, nadal obrażona że zabrał mi najlepszą robotę.

- Ja tu z nią dokończę, idź do niego - powtórzyła Sara, zerkając zza ramienia policjantki na raport przesłuchania. - To rozkaz - dodała po chwili z obojętnością.

Bez słowa wyszłam z pomieszczenia. Jak rozkaz to rozkaz.

Na korytarzu czekał na mnie mój wspaniały partner. Obrzuciłam go pogardliwym spojrzeniem i wyraźnie dając do zrozumienia, że jestem na niego obrażona, ruszyłam przez korytarz bez większego celu. Chłopak ruszył za mną.

- Uciekasz? - zapytał gdy przyspieszyłam kroku. Nie odpowiedziałam. Wyszłam z komendy posterunku i usiadłam na ławeczce przed wejściem. Heizou podszedł do mnie i uśmiechnął się.

- Masz coś do powiedzenia, że tak nade mną stoisz? - podniosłam wzrok na kwitnące gałęzie wiśniowych drzew, oczekując wyjaśnień. Ten niezwykły gatunek drzewa kwitł dwa razy do roku: na wiosnę i jesień.

- Wiesz, że zrobiłem to dla twojego dobra - powiedział, delikatnie dotykając mojego ramienia.

- Mojego dobra? Wcześniej powiedziałeś że to dlatego, bo jesteś lepszy - odrzekłam, opierając się o ławkę, na której siedziałam. Płatki kwiatów tańczyły z wiatrem nad naszymi głowami i opadały na moje włosy.

- Wiem. Przepraszam - spuścił wzrok z poczuciem winy. - Stchórzyłem i skłamałem. Chodzi o to, że bałem się, że mnie wyśmiejesz, jeśli powiem ci prawdę.

- Prawdę? - powtórzyłam nie rozumiejąc jego słów.

- Bałem się o ciebie, Sayuri - wyznał, a ja poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej. - Nie chcę, żeby coś ci się stało - powiedział spokojnie, spoglądając mi prosto w oczy.

- Więc uważasz, że nie mogę sobie poradzić? - zapytałam, udając oburzenie.

Heizou westchnął i oparł się o barierkę, przyglądając się bacznie mojej osobie.

Skradła mi serce | Heizou x OC/readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz