37. Partnerzy? Jacy z nas partnerzy?

36 5 2
                                    

Po niezwykle przykrym, samotnym i dłużącym się weekendzie wróciłam do pracy. Przed wejściem do biura Heizou wzięłam dwa głębokie wdechy. Otworzyłam drzwi. Chłopak siedział za drewnianym biurkiem, przeglądał jakieś dokumenty i niemrawo sączył gorącą herbatę. Spojrzał na mnie spode łba, ale się nie odezwał, tylko powrócił do czytania. Usiadłam na stołku naprzeciwko niego.

- Cześć... - przywitałam sie niemrawo. Chłopak nic nie odpowiedział. Czułam jak gorycz wypełnia moje serce. Czułam się strasznie winna. - Może porozmawiamy? - zaproponowałam.

- O czym? - spytał pretensjonalnie.

- O mnie, o tobie, o tamtym wieczorze...

- Nie, dzięki - odmówił. - To taki piękny dzień żeby zostawić mnie w spokoju.

- Chciałam cię przeprosić... Za moje zachowanie...

- Dostaliśmy sprawę - zmienił szybko temat. - Włamanie i próba kradzieży w fabryce tkanin - rzucił niedbale dokumenty w moją stronę. Nawet nie próbowałam ich złapać. Kartki rozwiały się na wszystkie strony.

- Heizou, próbuję rozwiązać nasz konflikt - zaczęłam się niecierpliwić. - Możesz łaskawie nie ignorować tego co mówię i przez chwilę ze mną porozmawiać?

- A o czym tu rozmawiać? - Zapytał. Jego spojrzenie było jak lodowaty powiew przechodzący przez pomieszczenie.

- Jest mi przykro... - zaczęłam. - I chciałam cię przeprosić za moje zachowanie.

- Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno - odparł zdenerwowany.

- Jakby było wszystko jedno to by gówno było miód - odwarknęłam. - Dobrze wiesz, że nie miałam na myśli zrobić tego, co zrobiłam. Nie chciałam tego. Byłam zaślepiona wściekłością i nie myślałam trzeźwo.

- Nie znasz granic, Sayuri - odparł krótko. Jego głos przesycony był żalem i rozczarowaniem. Dokładnie czułam jak gorycz słów mojego partnera wbija się głęboko w moje serce.

- Przepraszam, Heizou. Naprawdę tego żałuję - szepnęłam ze łzami w oczach, których nie potrafiłam dłużej wstrzymywać.

Jednak Heizou nie wydawał się być skłonny do przebaczenia. Jego oblicze było niczym z kamienia lub lodu, a zaciśnięte usta nie wydawały się gotowe na jakiekolwiek pojednanie. Znowu milczał. Jeszcze raz spróbowałam przekroczyć tę barierę milczenia, lecz fala argumentów zalała drogę do porozumienia między nami. Słowa, które zostały powiedziane tamtego wieczora, wróciły niczym bumerang, wdzierając się w nasze umysły i serca. Oboje byliśmy zranieni, lecz zbyt uparci, by ustąpić.

- Nie jesteś jedynym poszkodowanym w tej sytuacji, więc nie zachowuj się jak biedna ofiara - wykrzyknęłam tracąc cierpliwość. - Dobrze wiesz, że też wpowiedziałeś słowa, które nigdy nie powinny paść z twoich ust.

- Może rzeczywiście przesadziłem z piciem, ale przynajmniej nie całowałem się na twoich oczach z jakimś randomowym pijakiem w barze! - odkrzyknął równie wściekły.

- Ale mnie okłamałeś! To wcale nie jest lepsze!

- Czyli to usprawiedliwia to co zrobiłaś, tak?

- Nie, ale gdybyś dotrzymał obietnicy, to nic takiego by się nie stało.

- Aha, więc to moja wina?

- Nie, ale gdybyś mnie nie prowokował...

- Sayuri, przestań zwalać na mnie winę! - wykrzyknął oburzony.

- To nie fair, Heizou. Próbuję być szczera i wyjaśnić, jak się czuję, a ty tylko mnie o wszystko obwiniasz.

- A co, mam cały czas akceptować twoje kaprysy?

- Czy naprawdę nie potrafisz pojąć, że każdy ma swoje słabości i nie zawsze potrafi nad nimi zapanować?

 - Więc mam akceptować twoją słabość do całowania kogo popadnie?!

- Przecież mówię ci, że tego żałuję i że cię przepraszam! Rozumiem, że cię to zraniło, ale jesteś tak samo odpowiedzialny jak ja za to, co się zdarzyło.

- Odpowiedzialny? Ja?

- Tak!

Znowu zapadła między nami cisza. Atmosfera była gęsta i nie do zniesienia. Poderwałam się z krzesła. Moje spojrzenie pełne było zmartwienia i rozżalenia, co Heizou doskonale potrafił odczytać.

- Nie potrafię tego dłużej znosić, Heizou. Nic nie chcesz naprawić - rzekłam obracając się na pięcie. Ruszyłam w kierunku drzwi. - I ciebie też nie potrafię znieść!

- No jasne, teraz sobie uciekaj!

- Masz do mnie pretensje i oczekujesz że pokornie cię przeproszę, chociaż nie tylko ja zawiniłam. Nie jesteś niewinny, a tak się zachowujesz! Oczekujesz przeprosin, a sam nie czujesz się winny! Tyle czasu minęło od tamtej sytuacji, a ty wcale nie próbowałeś się ze mną skontaktować! - zarzucałam mu. - Jesteś samolubny i egocentryczny!

Moje myśli były chaosem emocji i żalu. Czy kiedykolwiek będziemy w stanie pogodzić się i naprawić to, co zostało pęknięte? Czy miłość, która nas połączyła, może przetrwać tę burzę? Czy było za późno na pojednanie? Czy zbyt dużo ran zostało zadanych?

- Nie jesteśmy już partnerami - rzuciłam na odchodne i z westchnieniem opuściłam biuro. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, pozostawiając Heizou w ciszy i samotności.

Skradła mi serce | Heizou x OC/readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz