Rozdział 13

2.5K 144 5
                                    

Camilla

Po przyjęciu nocowałam u Noah, by zachować jakieś pozory przed Anną.

Dziewczyna natychmiast poszła położyć się do swojego pokoju. Między mną a mężczyzną było dość niezręcznie. Nie chciałam poruszać tematu jego rodziny. Nie jestem pewna czy chce o tym rozmawiać. Chociaż ja tak... Mam tyle pytań! Zawsze, gdy temat schodził na jego rodzinę to miałam wrażenie, że wszystko jest w porządku! Najwyraźniej nie...

Noah rozejrzał się po salonie jakby nie wiedział co ma ze sobą zrobić.

-Możesz wziąć kąpiel w mojej łazience, ja skorzystam z tej dla gości. – Nim mogłam coś powiedzieć, zniknął w głąb korytarza.

Westchnęłam.

Chyba jednak nie porozmawiamy...

Wszedł do sypialni w samym ręczniku w momencie, gdy rozsmarowywałam balsam na nogach.

-Zapomniałem piżamy... - Wszedł do garderoby, a ja miałam ochotę powiedzieć mu, że nic nie potrzebuje i dla mnie śmiało może spać nago...

Jednak przygryzłam mocniej wargę i skupiłam się na balsamie i moich nogach.

Mężczyzna bez słowa położył się obok mnie i zgasił lampkę nocną.

Odłożyłam balsam i zrobiłam to samo.

Leżałam sztywno i wsłuchiwałam się w jego oddech.

Znamy się tyle lat i ta sytuacja była dziwna... W sensie to co było teraz między nami. Mur, którego nie wiedziałam, jak przeskoczyć.

-Przepraszam... - Szepnął. – Nie sądziłem, że tu przyjadą.

-Nie masz za co przepraszać. Ich zachowanie nie jest twoją winą.

-Ludzie na pewno będą plotkować.

-Noah Burns martwi się tym co powiedzą inni? Ty ze wszystkich ludzi?

-Mam to w dupie, bardziej chodzi mi o ciebie.

Martwi się o mnie?

-Jeśli ty się tym nie przejmujesz, to ja także.

-Mam nadzieje, że nie będziesz miała problemów w interesach.

-Wiesz... Może będą z tego jakieś plusy? Może Peter Carslon stwierdzi, że nie chce spędzić z nami święto dziękczynienia!

Noah zaśmiał się cicho i splątał palce naszych dłoni. Poczułam, że mur między nami się zburzył.

-Noah... - Wyszeptałam jego imię. – Chcesz o tym porozmawiać?

-Sam nie wiem.

-Przyznaje, że trochę mnie to zszokowało... Myślałam, że z twoją rodziną jest wszystko w porządku. Pamiętam, jak byłeś chory to powiedziałeś, że twoja matka przylatuje. Opiekowałam się wtedy tobą i nie pojawiła się... Myślałam, że odwołałeś ją, ponieważ wystarczyło ci moje towarzystwo...

Mężczyzna parsknął śmiechem.

-Naprawdę tak powiedziałem? O boże... - Zaśmiał się. – Wybacz, nie zwróciłem uwagi, że to powiedziałem.

-Jak mogłeś nie wiedzieć co mówisz?

-To nie tak, to zdanie chyba jest pewnym rodzajem przyzwyczajenia. Ja i Colton, dzięki waszemu dziadkowi studiowaliśmy na najlepszych uczelniach otoczeni bogatymi dzieciakami... Jak tylko dowiedzieli się, że twój brat jest TYM Andersonem, to nie mogliśmy pozbyć się ich towarzystwa. Często, gdy byli chorzy mówili: „Przyleci do mnie mama", albo cokolwiek złego się działo, to rzucali tym tekstem. Gdy nam coś się wydarzyło, często pytali, kiedy nasze matki się pojawią... Cóż... Jak sama mogłaś zobaczyć ani ja ani Colton nie mamy idealnych rodzin. By się odczepili po prostu mówiliśmy to co oni.

Zaręczeni pod przykrywkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz