Rozdział 10

2.7K 141 16
                                    


Camilla

Noah obserwował mnie jak wypijam całą puszkę Dr Pepper'a, kompletnie się tym nie przejmując, beknęłam i wróciłam do jedzenia frytek. Przyjęcie zaręczynowe zbliżało się wielkimi krokami i niestety wszystko było na mojej głowie. Na całe szczęście pomagały mi w tym Kelly, Avery i nawet Anna.

-Ktoś tu chyba potrzebował cukru. – Powiedział Noah który kroił swojego hamburgera nożem.

-Możesz jeść normalnie?

-To jest garnitur od Armaniego, nie mam zamiaru go pobrudzić sosem majonezowym. Raz Avery miała cały tyłek w tym sosie, gdy ją wyczyściliśmy choć trochę, to zeschnięty sos wyglądał jak ślady od spermy.

-Jezu... Mógłbyś mówić, że to mojego brata.

-Mam ochotę cię zamordować.

-Wybacz. W ogóle nawet nie wiem co tu robię! Powinnam zajmować się planowaniem naszego przyjęcia!

-Rozumiem, ale z tego wszystkiego zapomniałaś jeść.

-Zauważyłeś?

-Oczywiście. Camilla... Nie chce by twój brat mnie zabił, gdy gdzieś mi zemdlejesz.

-Przyjęcie samo się nie zorganizuje... - A już miałam nadzieje, że się o mnie martwił, ale oczywiście chodziło tu o mojego brata.

-Dlaczego nie zatrudniłaś od tego odpowiednich ludzi? Przecież bym zapłacił.

-Mam pieniądze, pewnie nawet więcej niż ty. Jesteś tylko adwokatem, a ja właścicielką dobrze prosperującej firmy.

-Gratuluje. – O dziwo go tym nie uraziłam. – A ja jestem współwłaścicielem kilku restauracji, a nawet jednego hotelu.

-S-Słucham?

-Twój brat docenia moją pracę i szczerze nawet nie wiedziałem, myślałem, że jestem współwłaścicielem tylko jednej restauracji. Chyba kiepski ze mnie szef, jeśli nawet nie wiem, że połowa należy do mnie... Ale pieniądze się zgadzają, więc...

-Świetnie... Pewnie jesteś bogatszy niż ja...

-Przynajmniej nie będą mówić, że żenię się z tobą dla pieniędzy.

-Spokojnie, do ślubu nie dojdzie... Nie narażę cię na taki wydatek.

-Mi to już różnicy nie robi. Jak ma się wszystko walić to niech się wali.

-Związek ze mną byłby aż tak zły?

-Jest zły, ponieważ muszę zachowywać się jak zakochany mężczyzna, okazywać ci uczucia, dotykać cię, a jednocześnie nie mogę przekroczyć pewnej granicy. Jestem tylko mężczyzną...

-To idź do baru, wybierz jakąś ładną kobietę i zaspokój swoje potrzeby!

-Nie jestem mężczyzną, który zdradza swoje partnerki. – Odłożył nóż z widelcem na bok i spojrzał na mnie z podniesioną brwią. – Czekaj... Czy ty mnie zdradzasz?

-Co?! Nie! Od zaręczyn nie byłam z innym mężczyzną!

-To dobrze, oczekuje wierności.

-Ja także!

-I masz ją zapewnioną.

-Może to błąd? Przestaniemy widzieć co jest prawdą a co fikcją...

-Najwyżej zostaniesz moją żoną.

-I co? Po piątym dziecku stwierdzimy, że to czas powiedzieć wszystkim, że kłamaliśmy?

Prychnął.

Zaręczeni pod przykrywkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz