Rozdział 20

2.5K 145 27
                                    

Camilla

Czułam się jak ostatnia idiotka. Naprawdę zachowałam się jak nastolatka, a nie dorosła. Powinnam z nim porozmawiać na temat kochanki, a zamiast tego z własnego życia robiłam piekło i konkurowałam z kimś kto nie istniał.

A mogłam spędzić z jego rodziną nowy rok. Poczułabym się jak jedna z nich, gdzieś bym należała. A tak zrobiłam z siebie idiotkę i pozwoliłam by zazdrość mną zawładnęła.

Jednak najważniejsze, że Noah nie spotyka się na boku z inną kobietą. Lecz moja reakcja utwierdziła mnie w tym, że jednak to dobra decyzja, że wyjadę na nic się nie oglądając. Nie dam rady patrzeć, jak jest z inną kobietą, nie kiedy choć przez chwilę należał do mnie.

Noah nie żartował i rzeczywiście postanowił wywieźć mnie poza miasto. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Wiem jedynie, że będziemy sami, więc kupiłam trochę seksownej bielizny. Nie zmieniłam swoich planów, mam zamiar mieć z nim dziecko.

-Zaczynam się trochę bać. – Wyszeptałam, gdy wynajętym samochodem wjechaliśmy na leśną ścieżkę. Już teraz rozumiem, dlaczego potrzebował masywniejszego samochodu.

-Czego? – Spytał, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. – Tego, że cię zamknę i nie wypuszczę?

-Czyli uprowadziłeś mnie?

-Oczywiście. Piwnica już na ciebie czeka.

-Z wielkim krzyżem, kajdankami i biczami?

Zaśmiał się.

-Jeśli lubisz takie rzeczy, mogę załatwić. – Powiedział kładąc swoją dłoń na moim udzie.

-Możemy pomyśleć o biczach.

Nagle pies szczęknął i zaczął warczeć.

-Nieraz mam wrażenie, że ta cholera rozumie o czym rozmawiamy. – Powiedział Noah.

Zaśmiałam się. Jakoś to by mnie nie zdziwiło.

-Rodzinny wypad... - Mruknęłam pod nosem, a Noah na mnie szybko spojrzał.

-W sensie?

-My i dzieci. – Wskazałam na tylnie siedzenia, gdzie spał kot, a pies miał przyłożoną mordkę do szyby.

-O tak, zabraliśmy syna i córkę na mały wypad poza miasto. – Zaśmiał się.

-Czy wyobrażasz siebie w roli ojca?

Widocznie się spiął, nie powinnam zadawać mu tego pytania. Tylko dlaczego? Nie lubi dzieci?

-A ty? Widzisz siebie w roli matki?

-Tak. – Odpowiedziałam szczerze. W końcu będę miała jego dziecko...

-To dobrze.

-A ty?

-Nie widzę siebie w roli matki. Nie mam piersi i dziecko za bardzo nie ma skąd wyjść.

-Noah! – Wybuchłam śmiechem.

-A do tego pewnie by białe starsze kobiety uznały mnie za diabła. No bo czarny dorosły mężczyzna miałby urodzić dziecko? A w życiu... Co innego, gdyby to był biały mężczyzna... Pewnie by powiedziały, że to Jezus.

-Noah, jesteś straszny!

-Biały mężczyzna rodzi dziecko? Cud! A gdy czarny mężczyzna rodzi dziecko? Cóż... Pewnie ćpał.

-No dobrze! Czy widzisz siebie w roli ojca? – Powtórzyłam pytanie już bardziej dokładniej.

-Chyba tak... - Nie był zbyt pewny swojej odpowiedzi.

Zaręczeni pod przykrywkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz