Rozdział V

76 2 0
                                    

Chociaż plan misji El Sin Nombre był stosunkowo dobry, niestety nie mogła ona odbyć się zgodnie z planem.

Później tego samego dnia mała grupa wyśledziła wyspę, aby sprawdzić lagunę, gdzie ostatni raz widzieli „El Sin Nombre” na kotwicy.

Siedząc cicho, Ghost podążał za Alem, Rudym i Gravesem przez gęste poszycie tropikalnego lasu deszczowego, który pokrywał każdą część wyspy poza miastem Las Almas. Duch nie lubił wędrować po lesie, zawsze był w stanie najwyższej gotowości na wypadek pojawienia się dzika, jadowitego węża lub innego niebezpiecznego zwierzęcia. Zawsze najbardziej nienawidził węży.

W ciągu dnia temperatura wzrosła, sprawiając, że było nieznośnie ciepło i wilgotno. Powietrze było tak gęste, że dałoby się je przeciąć maczetą, a przy pracy fizycznej było wręcz nieludzkie.

Pot zmoczył już ubranie Ducha. Skórzane spodnie szorowały nieprzyjemnie przy każdym kroku, a tunika z długimi rękawami lepiła się do skóry. Powiedzieć, że jego nastrój był zły, to mało powiedziane. Mimo to szedł za małą grupą, przynajmniej wszyscy powstrzymywali się od rozmowy z nim. Duch był wieloma rzeczami, nawet w dobre dni, ale nigdy nie był typem gadatliwym.

Po czymś, co wydawało się wiecznością, Graves postanowił zostać nieco w tyle i teraz chodzić obok Ducha tak często, jak to możliwe, w napiętej roślinności. Pchnął obok lianę i spojrzał na Ducha.

„Ty i syrena wydawaliście się… znajomi?”

"Co to ma znaczyć?"

Ghost nie wyrażał w swoim głosie żadnych emocji, jakie narosły w nim po tym stwierdzeniu. Co to było za pytanie? To nie była sprawa Gravesa, jaki rodzaj relacji, a raczej jej brak, miał Ghost z Soapem.

„Och, nic! Po prostu pomyślałem, że syrena była w tobie strasznie zakochana”.

Zakochany? Czy ten człowiek żartował? Irytacja pojawiła się w wnętrznościach Ducha. Prawdopodobnie było odwrotnie, ale Graves nie musiał o tym wiedzieć.

„Nie mam pojęcia, co masz na myśli. Wydaje się, że całkiem lubił całą załogę, nawet Vaqueros i ciebie, jeśli spojrzeć na jego zachowanie, łatwo byłeś uważany za przyjaciół”.

Jego głos był spokojny i po prostu stwierdzał fakt. Graves obok niego nucił w zamyśleniu.

„Powinniśmy włączyć go do misji. Valeria nie rozważy możliwości włączenia syreny”.

„Co? On nie jest wojownikiem, widziałeś go jak bawił się zaledwie kilka godzin temu. Przeważnie zachowuje się jak szczeniak”.

„Och, tak, ale widziałem w nim także największego drapieżnika morskiego. Mógłby być niezwykle cenny jako wojownik. Nie mów mi, że nie widzisz tego potencjału”.

Oczywiście, że Ghost to widział. Kto by nie? Wyszkolony żołnierz syreny. Byliby niepokonani. Nie wspominając już o wszystkich podstępnych rzeczach, jakie może zrobić syrena. Bez konieczności łapania oddechu mógł pływać pod statkami lub butami, kraść rzeczy lub zabijać strażników. Możliwości były nieograniczone.

„Soap to dzika syrena. Nie bądź głupcem i nie myśl, że to zwierzątko domowe, które zrobi wszystko, co mu rozkażesz. Jasne, wydaje się, że nas lubi, ale na boisku nie można mu w pełni ufać. Dlaczego miałby wystawiać swoje dla nas życie i bezpieczeństwo? W końcu go schwytaliśmy. Jestem pewien, że wykorzysta szansę i ucieknie, jeśli sytuacja stanie się nieprzyjemna.

Wydawało się, że to ostudziło entuzjazm Gravesa. Na szczęście ucichł i zatopił się w myślach, widząc wyraz jego twarzy.

Po kilku minutach zarośla stały się cieńsze, tworząc coraz więcej miejsca dla światła słonecznego przedostającego się przez liście. Alejandro wykonał gest palcem przed ustami, ciche ostrzeżenie, że się zbliżają i powinni zachować ostrożność.

My MermaidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz