2. Zbawiciel.

1.1K 20 90
                                    


Po męczących godzinach lekcyjnych, na których głównie rysowałam w zeszycie nadszedł czas na upragniony powrót do domu. Wkładałam właśnie książkę do metalowej szafki, gdy ktoś odchrząknął za moimi plecami, tupiąc głośno kozakiem w oczekiwaniu. W duchu wywróciłam oczami, dostrzegając platynowe kłaki obok twarzy.

- Powiem ci, że chyba trochę ci się przytyło - Napotkałam fałszywy uśmiech Katelyn. Dziewczyna założyła dłonie pod wyeksponowanym śmiesznie biustem i skanowała mnie uważnie oceniającym wzrokiem. - Ciekawe czy tam cię ktoś chciał. - uniosła jedną brew i zmrużyła oko, udając, że się nad czymś zastanawia. – A tak zapomniałam, że takich jak ty chłopcy nie cierpią. – prychnęła oglądając swoje długie tipsy. - Jak chcesz mogę ci pomóc się ogarnąć, chociaż raczej i tak za dużo nie zdziałamy. 

Prychnęłam lekceważąc jej podły komentarz. Zamiast obrażenia jej wybrałam milczenie, zaciskając palce na zniszczonym podręczniku. Ta dziewczyna wyjątkowo mnie dziś irytowała, choć minęły dopiero z cztery lekcje. Ciągle czy to na przerwie czy w Sali docinała mi, nie zważając na moje ignorowanie jej osoby. Layla jednak znała mnie bardzo dobrze, więc zdziwieniem nie było dla mnie to, jak komentowała Katelyn. Wiedziała, jak denerwują mnie komentarze na temat mojej wagi i wyglądu, więc ledwo co trzymała język za zębami. Byłam jej wdzięczna, że mimo wszystko chce „odwdzięczyć" się dziewczynie.

Do moich uszu dobiegło burczenie Layli. Dziewczyna warknęła coś pod nosem i posłała mi wściekłe spojrzenie mrucząc pod nosem, jak bardzo wstrętna jest Bennett. Na przerwach przez czas opowiadała mi o ich koleżeństwie. Doinformowałam się, bowiem Katelyn szukała towarzystwa. Niestety różowowłosa dała jej miesięczną szansę, która nie wypaliła. Katelyn niczego się nie nauczyła i wciąż szydziła z innych. 

Powstrzymałam się od komentarzy i przewrócenia oczami, gdyż zaczęła nas przedrzeźniać. Nawet na nią nie patrząc zacisnęłam palce na pasku do torebki i spróbowałam ją wyminąć, lecz Layla mi to uniemożliwiła. Uniosłam brwi, czując przypływ stresu. Nerwowo obejrzałam się po wszystkich zebranych uczniach i natrafiłam wiele obcych spojrzeń. Jedne dziewczyny wyciągały telefony by nagrać zbliżającą się kłótnie, a chłopcy z drużyny footbolowej przypatrywali się nam z chytrym uśmiechem.

- Nie trzepocz tak tymi szczotami – Layla stanęła przed Bennet i uniosła dumnie podbródek w górę. – Są tak sztuczne jak ty.

- Layla jesteś tak głupia i pusta – westchnęła Katelyn plącząc ręce pod biustem. – Brzydka, głupia i w takim samym towarzystwie się obracasz. – mlasnęła zniesmaczona. 

- Masz jakiś problem? - rzuciła Moon w kierunku blondynki. – To ty za mną biegałaś, najwidoczniej pasujesz do takiego towarzystwa.

- Zapomniałaś już jak łaziłaś za mną i opłakiwałaś to, że cię zostawiłam? - prychnęła Katelyn mierząc mnie od góry do dołu zniesmaczonym spojrzeniem. – Spójrz na nią. Wygląda jakby nie żałowała. Zostawiła cię rozumiesz?! – wrzasnęła w stronę Layli.

Kątem oka dostrzegłam, że coraz więcej ludzi zatrzymuje się na korytarzu. Przełknęłam nerwowo ślinę i złapałam różowowłosą za rękę, by odciągnąć ją od tej sprzeczki i skierować się do wyjścia. Na dziś miałam dość wszystkich szeptów i spojrzeń. Nie chciałam być w centrum uwagi.

- Jeszcze powiedz mi, że się tym przejęłaś- zaśmiała się sucho Layla. - Z tego co pamiętam gówno cię obchodziłam. – wysyczała mrużąc oczy. – Taka jesteś. Interesujesz się tylko sobą i w nosie masz innych. 

- Masz rację, łatwo tobą manipulować - mruknęła prześmiewczo Bennet. - Ale nie ukrywam, nie odrabianie zadań domowych było dla mnie najwygodniejszą opcją. - westchnęła malując usta burgundową szminką. – Ciekawe czy twój ojciec dalej będzie was chciał – zakpiła beszczelnie. – Ostatnio widziałam go z jakąś panienką. Chyba twoja matka się nieźle zapuściła...

Silent Lies 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz