11. Plotkarze i kłamcy.

602 21 43
                                    


Od dawna zdawałam sobie sprawę z mojej nikłej wiedzy. Niestety jak się okazało w praktyce, było jeszcze gorzej niż myślałam. Tego dnia pan Rogers postanowił odpytywać kolejno osoby i na moje nieszczęście kilka razy wybrał właśnie mnie. Cóż karty pracy które zadał mi już drugi raz były jeszcze trudniejsze niż wcześniejsze. Chyba nie muszę wspominać, że nie udało mi się rozwiązać najprostszych równań, a w dodatku nic z tych kartek nie wyciągnęłam. Nawet Ethan miał problem z niektórymi.

Siedziałam nad jednym zadaniem z matematyki dobre dziesięć minut i błagałam niebosa o jakikolwiek poprawny lub przybliżony wynik. Pan Alaric od dwóch minut do niczego się nie przyczepił, więc skrycie liczyłam na dobre rozwiązanie. W klasie panowała względna cisza, przerywana jedynie podśmiewaniami Bennet i jej koleżanki. Za każdym razem przyciskałam mocniej kredę do tablicy, przeklinając dziewczynę w myślach. Fakt, że mieliśmy aż dwie godziny pod rząd jeszcze bardziej mnie przytłaczał.

- Siedemset dwadzieścia tysięcy? – zmarudziłam z nadzieją.

Mężczyzna popatrzył na swoją kartkę, po czym podniósł na mnie wzrok. Ponownie spojrzał na notatkę i podrapał się po karku, przygryzając delikatnie dolną wargę. Po pomieszczeniu rozeszły się śmiechy i parsknięcia, które dały mi dużo do zrozumienia. Natychmiast przewróciłam oczami, starając się ukryć swoje zażenowanie własną osobą.

- Dwadzieścia. Tylko dwadzieścia. – westchnął zamykając zeszyt.

Jęknęłam bezsilnie i wróciłam pospiesznie do ławki, opadając na nią twarzą. Nie spojrzałam nawet na pocieszające spojrzenie Leo i uniesione kciuki w górę Luke'a. Siedzieliśmy w tej sali od dobrych czterdziestu pięciu minut, aczkolwiek nie wystarczyło to , abym skrupulatnie pojęła matematykę. I chyba tylko ja nic nie rozumiałam, bo inni zgłaszali się na ochotników co rusz. Pan Rogers tłumaczył mi tego typu przykłady setki tysięcy razy tego dnia, a mimo wszystko tak czy siak nic nie umiałam.

- No dobrze zapraszam Luke'a. – Poprosił Alaric, klaszcząc zachęcająco w dłonie.

- Teoretycznie jakby tak patrzeć, to ci się udało – pocieszyła mnie Layla, skreślając  przykład w moim zeszycie. – Bez tych siedmiuset tysięcy. Prawie się udało. – opuściłam spięte ramiona i odchyliłam głowę w tył, podczas gdy różowowłosa pisała mi na nowo rozwiązanie.

Moon zrobiła już wszystkie po kolei i czekała na wyniki. Szkoda, że mi się ani razu nie udało.

- Poćwiczysz jeszcze trochę i być może zaliczysz to na E. – parsknął śmiechem Warren zapisując na tablicy następny przykład. Poprawił palcami brązowe włosy i odżył kredę na miejsce. – Leila, to jeden z łatwiejszych działów.

- Zgadzam się z nim – zaśmiał się Alaric. – Już potem będzie tylko gorzej. – spojrzał na mnie z rozbawieniem, przymknąwszy powieki.

- Niech mnie pan już nie dobija. – stwierdziłam przytłoczona. – Za dużo tej nauki i już mi umysł nie pracuje.

- Tobie ciągle mózg nie pracuje. – Katelyn odwróciła się w moją stronę z przebiegłym wzrokiem. – Lepiej przymknij się już, bo próbuje się skupić! Skoro ty nic nie umiesz, to chociaż nie przeszkadzaj tym chcącym.

Zmrużyłam na nią oczy, niemo miażdżąc ją wzrokiem. Layla i Leo zachowali się podobnie, a Mitchell już chciał się odezwać. Całe szczęście odchrząkniecie nauczyciela dało mu do zrozumienia, że nie warto dyskutować z Bennet. Cieszyłam się, ponieważ nie chciałam aby mieli problemy przez moje konflikty. Ja osobiście wolałam odpuszczać, bo zwykle nie miałam ochoty rozmawiać z dziewczyną.

- Pojutrze macie sprawdzian – Przemówił Alaric po chwili. Przebiegł tęczówkami po klasie, po czym zatrzymał je na platynowej uczennicy.– Umiesz ledwo co pierwiastki Katelyn, więc proszę traktuj wszystkich z szacunkiem.

Silent Lies 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz