- Już jesteś zgubiony - to były pierwsze słowa, które dotarły do Jima po obudzeniu. A przynajmniej pierwsze, które zdołał zarejestrować jego mózg. Czuł otępienie, a jego głowa bolała. Bez wątpienia brakowało mu trochę wody, choć na dodatek, najwyraźniej uderzył się gdzieś między potylicą a skronami.
- Co? - Mruknął chłopak. Nie rozpoznawał człowieka, który się przy nim znajdował.- Masz przechlapane! Ot co! - Ton głosu zdradzał irytację jego rozmówcy.
Coś musiało być na rzeczy... Jim przetarł oczy rękami. Zamrugał kilka razy. Usiadł na łóżku i tępo popatrzył się przed siebie. Dopiero po paru chwilach dostał olśnienia. Rozmawiał z księciem - z człowiekiem, któremu uratował życie podczas bitwy. A to, co się stało... No tak. Mari.
- To nie moja wina - powiedział młody medyk, chociaż wiedział, że nikt mu nie uwierzy. Bez względu na to, czy to odczuwał, czy nie, był niewolnikiem. Takim osobom się nie ufa.
- A czyja? Może moja? - Prychnął następca tronu.
- W sumie, przyprowadziłeś mnie tu - mruknął chłopak.
- I cię stąd wyprowadzę! Jutro jedziemy na targ! Mam gdzieś to, gdzie pojedziesz, żeby służyć! Obchodzi mnie tylko to, że ma być daleko!
Czyli go nie zabiją... Bo za wiele mu zawdzięczają? Bo jest utalentowany? Przecież może wpaść w ręce wroga. Chcą oddać lekarza? - Tymi przemyśleniami Jim się już nie podzielił, jako że zbytnio bał się bogów. Nie... Nieprawda. Nie bał się bogów. Bał się śmierci. Nie mógłby znieść faktu, że to, co go otaczało, tak nagle miałoby się skończyć - bo skończyłoby się wszystko.
- Wszyscy myśleli, że jesteś wart więcej, niż wszyscy ci śmiałkowie, gdy ci się udało! - Książę był zły, a wręcz wściekły. Ale to nie wszystko. Zdawał się być zawiedziony. - Ale okazało się, że nikt nie był tak nisko, jak ty.
- Nic między mną a królewną nie było. Na pewno nie tak, jak wszyscy myślą - powiedział Jim, próbując się bronić. - Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Wszystko nam powiedziała! Nawzajem się kochacie!
Młody medyk z wolna pokręcił głową.
- Ja jej nie kocham - powiedział zgodnie z prawdą. Myślał, że to wystarczy, że naprawdę to zostanie przyjęte do wiadomości. Mylił się.- Śmiesz jeszcze kłamać w żywe oczy?! Okryłeś hańbą królewski ród! Sądziłem, że można zaufać komuś takiemu, jak ty! Że wtedy, na polu bitwy, odnalazłem szlachetnego człowieka w tłumie zakłamanych osób! Ale nie miałem racji. Jesteś dokładnie taki sam, jak wszyscy.
"Taki sam, jak wszyscy" - te słowa zadźwięczały w głowie Jima. Zawsze chciał coś osiągnąć. Zamierzał się wybić. Przechodząc obok swych rówieśników, łudził się, że potrafi być człowiekiem, który jest nieco ponad nimi. Bał się, że jeśli kiedyś stanie w tłumie osób, niczym się nie wyróżni... Widział szansę, aby być lepszy. Musiał coś udowodnić sobie samemu oraz innym. Był od tego o krok. I teraz, gdy znalazł się dalej niż kiedykolwiek wcześniej... Gdy przeszedł tak długą drogę, dostrzegł, iż cały ten czas szedł w kółko i teraz nie jest nawet nie miejscu, z którego zaczął. Był w tyle...
- Ja jeszcze wszystko naprawię - obiecał chłopak.
- Nie tutaj - zaraz po tych słowach, mężczyzna odszedł, pozostawiając Jima. Tylko tego chłopaka i jego poczucie winy za coś, czego nie zrobił.
- - - - - - - -
Królewna niemalże się przewróciła, biegnąc po zamkowej posadzce. Jednak warto było biec. Gdy pokonała schody w dół i wpadła na dziedziniec, zobaczyła, że jej ojciec wciąż tam jest, chociaż już szykuje się do odjazdu wraz z grupą podwładnych.
CZYTASZ
Poza zasięgiem zasad
AdventureMłody chłopak o imieniu Jim, którego celem jest pomoc poszkodowanym, staje w obliczu zagrożenia od strony wrogich państw. Nie pojmuje powodu prowadzenia wojen. Nie może zrozumieć, dlaczego wciąż dochodzi do tak licznych starć. Mimo to los chciał, ab...