Rozdział 7

98 1 0
                                    

Leżałam na kanapie, na nogach Gaviego. Nadal nie mogłam dojść do siebie po tej sytuacji. Ledwo udało mi się jakiekolwiek słowa z siebie wydusić i przez to ciągle płakałam. Gdyby nie Pedro, zaszłoby to za daleko. Za bardzo za daleko. Od małego bałam się pływać przez co nie potrafiłam się nauczyć. Mama zapisywała mnie na różne treningi z pływania jednak na każdym uciekałam, albo zaczęłam kopać ratownika. Tłumaczono mi bardzo dużo razy, że jeśli nie nauczę się pływać, to kiedy mnie ktoś wrzucił do jeziora, morza bądź basenu będę musiała sama siebie ratować, nie będzie ratownika.
Tutaj akurat "był" tylko zamiast mnie ratować, stał i się śmiał. Natomiast był inny, mądrzejszy, który wskoczył do basenu, podkreślam w drogim zegarku oraz butach i uratował mi życie. Nie przyznam, bo byłam zła na Pabla, jednak nie trwało to długo, ponieważ nie potrafiłam się na niego gniewać w takim stanie. Teraz potrzebowałam tylko odpoczynku.

Chłopak bawił się moimi włosami i próbował na nich zrobić loki palcem. Czasami je poczesywał udawając szczotkę do włosów, albo prostował palcem wskazującym i środkowym. Robił to tak delikatnie, że bez problemu mogłam tak zasnąć.

Powieki zaczęły mi się same zamykać dopóki nie zadzwonił telefon. Nie myśląc długo wstałam z pozycji leżącej wyrywając przy tym trochę włosów. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam szukać telefonu, który dzwonił.

- to mój - odezwał się brunet i wyjął telefon z kieszeni. - pozwól, że odbiorę - kliknął zieloną ikonkę i wyszedł z salonu.

Z powodu, iż chłopaka przy mnie nie było, mogłam zająć się sobą. Pedro został u mnie na wieczór, ale aktualnie pojechał na zakupy o, które go poprosiłam. Inez natomiast o niczym jeszcze nie wiedziała i myślę, że się nie dowie dopóki nie wrócę do domu.

Z nudów chwyciłam telefon i zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno i późno. Oplotłam się przytulnym kocem i podreptałam do kuchni w której nikogo nie zastałam. Nie dziwiło mnie to, bo pewnie Gavi mnie wystawił, a Pepi stoi w korkach.

Wyjęłam wypolerowaną szklankę z szafki do której wrzuciłam torebkę melisy. Wiedziałam, że nie zasnę po dzisiejszej sytuacji i jedyne co zrobię to zacznę przypominać sobie co mogłoby się stać gdyby nie ciemnowłosy chłopak. Zagotowałam wodę w czajniku i usiadłam przy blacie dalej przeglądając coś w telefonie.

- wróciłem! - krzyknął dobrze znany mi chłopak z korytarza. Po chwili zjawił się w progu kuchni z czterema dużymi reklamówkami zakupów.  Był uśmiechnięty od ucha do ucha. - gdzie Pablo? - zapytałam wykładając produkty do lodówki, zamrażarki i różnych szafek.

Wzruszyłam ramionami i nadal patrzyłam na niego zdezorientowana.

- miałeś kupić tylko produkty z listy.. - powiedziałam załamana, a w tym czasie woda się zagotowała. Chłopak mi nic nie odpowiedział, a ja oderwałam się od blatu i nalałam do szklanki wrzącą wodę.

Właśnie w tym momencie Brunet wszedł do pomieszczenia i jak gdyby nigdy nic rozwalił się na krześle przy wielkim stole.

Nadal siedział na telefonie i coś w nim klikał. Pewnie z kimś pisał. Nie zbyt mnie to interesowało, bo ma własne życie prywatne i może mieć dziewczynę. Tak samo jak ja mogę mieć chłopaka.
Tylko problem był w tym taki, że nadal go znaleźć nie mogłam. Co prawda najbardziej ufam Pedrowi i z nim mogłabym się przyjaznic do końca życia, ale o związku wspominać nie będę. Nie chce zachodzić związek z piłkarzami.

Los lubi pokarać :)

***

Właśnie brałam prysznic w łazience obok  Pabla pokoju. Postawiłam na ciepłą wodę, która dobrze mi zrobiła. Pepi wrócił już do domu. Przed wyjściem powiedział mi, że resztę jedzenia zawiezie do mojego domu. Ja zostałam sama z Pablem. W jego domu, bo do swojego miałam wracać następnego dnia. Powiadomiłam wcześniej o tym Inez która zamiast to przyjąć do siebie zaczęła wymyślać imiona dla dziecka albo dopytywać o to kiedy ślub. Nie wkurzało mnie to, a bawiło, bo tym poprawiła mi humor.

Umyłam dokładnie każdy skrawek swojego ciała i gdy już byłam gotowa wyszłam z łazienki. Gavi leżał na łóżku i oglądał romanse na dużym ekranie. Nie odrywał wzroku od ekranu. Był tak w to wciągnięty, że nawet nie zauważył kiedy wyszłam z łazienki. Spojrzałam na telewizor i dopiero teraz zrozumiałam, że to 365 dni.

Przystanęłam w miejscu i spojrzałam zszokowana na bruneta, który był wciągnięty w oglądanie filmu.

Ale zbok...

- potrzebuje jakiejś piżamy - powiedziałam, a ten niechętnie wstał z łóżka i zaczął grzebać coś w szafie. Rzucił na łóżko biały duży t-shirt. Mogłam się spodziewać, że będę miała go do ud.

- bardzo mi przykro, ale nie znajdę żadnych spodni - uśmiechnął się w moją stronę na co przewróciłam oczami.

Zdecydowanie za dużo filmów tego typu się naoglądał. Westchnęłam ciężko i poszłam do łazienki. Założyłam na siebie bieliznę oraz bluzkę i ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze.

Gdy wyszłam z łazienki położyłam się obok Pabla z telefonem w ręku. Nie zamierzałam oglądać z nim tego filmu, bo sam w sobie był zboczony. Wystarczy, że dochodziły do moich uszu obrzydliwe dźwięki których nie chciałam słyszeć.

Piłkarz co chwila się śmiał, albo komentował film co mi nie przeszkadzało.

Nigdy nie rozumiałam jego poczucia humoru. Śmiał się z takich rzeczy na, które ja bym skrzywiła twarz. Śmiał się z osób którzy się wywaliły, albo ci którzy się potknęły. Ze mnie kiedy zamiast kopnąć piłkę, kopałam powietrze. Z dzieci którzy wystawiały środkowy palec w jego stronę, lub z dzieci którzy wracały z pola cali w błocie.

- co z pracą - zapytałam, kiedy chłopak wyłączył film na obrzydliwej sytuacji. Ten spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.

- może zadzwonisz jutro do szefa, że nie przyjdziesz, bo źle się czujesz - powiedział na co pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.

Odłożyłam na szafkę nocną telefon i odwróciłam się do niego tyłem. Jedną rękę położyłam pod głowę, a druga położyłam gdzieś w bok. Już się tak nie denerwowałam jak wcześniej i nie rozmyślałam tak nad dzisiejszą sytuacją. Melisa najwidoczniej zaczęła działać.

Po chwili poczułam dotyk na swoim ciele. Silną ręka Gaviry przyciągnęła mnie do siebie tak że mogłam spać wtulona w niego. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Jakby ktoś w tym momencie przystawił mi do twarzy lusterko, przestraszyłabym się widząc siebie całą czerwoną. Dosłownie jak burak.

- Pablo! - krzyknęłam kiedy brunet dotknął mnie w pierś.

- sory, nie chcący - skłamał i zabrał rękę. Przewróciłam oczami i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Jeszcze nie wiedziałaś, że gdyby nie basen, los, by was razem nie połączył.

Everywhere with You | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz