Podążałam szlakiem wyłożonym niewielkimi kamyczkami. Słowa Gaviego rozdzierały moje nerwy przez co nie mogłam się powstrzymać przed wybuchnięciem głośnym szlochem. Nadal nie rozumiałam dlaczego skierował je w moją stronę, ale wiedziałam, że mówił to z ulgą i powagą. Tak jakby czekał na ten moment od początku naszej wzajemnej nienawiści. Koło fortuny przestało się kręcić i wypadło na dzisiejszy dzień.
Wyszłam na chodnik i rozglądnełam się w obie strony. Tak naprawdę, to nie wiedziałam gdzie idę. Niezbyt pamiętałam drogę do domu przez alkohol i godzine. W końcu było mocno po 24. Żadnej żywej duszy nie spotkałam na chodniku czy ścieżce rowerowej.
- hej! - usłyszałam męski głos za sobą. Przez szum jezdzzących samochodów, nie mogłam rozpoznać do kogo należał. Nie odwróciłam się, bo pomyślałam, że ktoś mnie z kimś pomylił.
- zaczekaj! - krzyknął ponownie. Nadal szłam przed siebie nie oglądając sie.
- Martinez do cholery! - warknął na co przystanęłam w miejscu. Zamarłam.
Delikatnie odwróciłam głowę w tył próbując zobaczyć kto to, ale nic z tego. Przełknęłam wielką gule, która zdążyła się już zrobić. Chłopak podszedł bliżej dzięki czemu światło latarnii oświetliło jego całą sylwetkę.
- Pedri? - zmarszczyłam brwi.
- dlaczego nie poczekałaś? - zapytał wypuszczając przy tym powietrze z ust - mogło ci się coś stać. - odrzekł z troską w głosie. Uśmiechnęłam się ciężko wycierając zaschnięte łzy rękawem od sweterka.
Brunet podszedł bliżej mnie podnosząc delikatnie kącik ust do góry. Chwycił mój podbródek i kciukami przejęchał po moich policzkach przez co lekko się uśmiechnełam.
- wiesz.. - szepnął. - on tego nie chciał.
Westchnęłam ciężko stawiając krok w tył zrezygnowana. Spuściłam wzrok, który następnie wlepiłam w brudne od zaschniętego piasku, trampki. Znów wróciłam myślami o Neo. Najgorszy czas w moim życiu. Cieszyłam się, że już nie mam z nim kontaktu. Chociaż przez kilka miesięcy nie moglam sobie z tym poradzić. Chodziłam na terapię, brałam leki, z których zrezygnowałam po tygodniu. Inez pomogła mi wyjść z tego wszystkiego za co jestem jej niemiłosiernie wdzięczna.
W końcu udało mi się o nim zapomnieć, i negatywne myśli wymazać z pamięci, ale niestety w drodze do celu stanął brunet, który wszystko zniszczył zgniatając to w jedną kulkę papieru.
Oblizałam usta wiedząc, że nie jestem tutaj sama. Jest noc, ciemno, ja jestem pijana, roztrzęsiona i zagubiona, a przede mną Pedri, najlepszy przyjaciel Gaviego, który pewnie gdyby mógł skoczyłby w płomień za brunetem.
Jestem naiwna gadając z nim teraz. Nie powinnam mu ufać, w końcu jest taki sam jak reszta. Dobrze dogaduje się z piłkarzem to na pewno wszystko co powiem mu przekaże, albo co gorsza teraz mnie nagrywa, a hiszpan wszystko słyszy na podsłuchu.
Albo to tylko moje wymysły i powinnam się z tym przespać. Przez natłok myśli nie myślę racjonalnie i wymyślam najmniej możliwe bajki.
- słyszysz? - przymrużył oczy.
- wracam do domu - rzekłam nie czekając na odpowiedź.
Cofnęłam się dwa kroki w tył widząc, że szatyn przybliża się do mnie. Wstrzymałam powietrze i odwracając się wyjęłam telefon z którego zadzownilam do Inez.
- nie odbierze - rzekł pewny się piłkarz, kiedy wystukiwałam cyferki na ekranie.
- czyżby? - parsknęłam i kliknęłam zielony przycisk. Cisza.
- sygnału nie ma - odezwał się jakby to było rzeczywiste.
- wiesz, zdążyłam zauważyć
- okej, nie trzymam cię w pułapce, jak chcesz to idź - uśmiechnął się - ale Gavi będzie zawiedziony.
- ty siebie słyszysz? - wybuchłam.
Hiszpan nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie czekając na to, aż zacznę mówić. Może i dobrze?
- najpierw wytknął mi, że jestem "do niczego", bo nie zdążyłam odbić jebanej piłki. Później wspomniał o Neo wypominając przy tym mój najgorszy czas. - zrobiłam przerwę żeby nabrać powietrza. Łzy same się prosiły, żeby je uwolnić więc nie stawiałam oporu. Spuściłam głowę w dół i kontynuowałam.- Następnie powiedział, że nie dziwi się że jestem sama a w dodatku nazwał mnie dziwką - zaszlochałam podchodząc do przodu.
- Pedri ja wiem że mogę i nie jestem za ładna i może faktycznie nie ubieram się ładnie, ale to o Neo mnie boli. On nie miał prawa o tym mówić na głos. Zaufałam mu a on to wszystko spieprzył. Chciałabym mu wybaczyć, ale to jest dla mnie za dużo. Tak bardzo jestem tym wszystkim zmęczona.Tak bardzo chciałam się komuś wypłakać w ramie, żeby ktoś mnie przytulił, żebym nie musiała myśleć o przetlaczajacej mnie przeszłości.
Obraz przed oczami miałam całkowicie rozmazany. Wiedziałam, że makijaż mi się już dawno zmył więc mogłam płakać dowoli. Chociaż to mnie pociesza.
Podniosłam głowę do góry, ale przed oczami nikogo nie widziałam. Spojrzałam w obie strony. W lewo, w prawo, za siebie. Żadnej żywej duszy.
Dlaczego akurat teraz? Kiedy nabrałam siły żeby się komuś wyżalić jak to przechodzę? Może to faktycznie prawda, może on miał mnie na podsłuchu i kiedy skończyłam gadać sobie poszedł? Może już zirytowało go moje gadanie i mial mnie dość? Może faktycznie jestem do niczego?
***
Przechodząc między budynkami, w końcu dotarłam do mojego mieszkania. Stawiałam po woli pijane kroki o mało nie wywalając się do tyłu na schodach.
Wygrzebałam w torbie kluczyki z zawieszką i wsadziłam do zamka przekręcając w prawo. Gdy usłyszałam trzask, drzwi się otwarły, a ja poczułam ulgę.
W końcu w domu.
Zamknęłam za sobą wrota i ściągnęłam obuwie. Moje stopy były spuchnięte od noszenia obcisłych trampek, więc bez oczekiwania skierowałam się w stronę łazienki dla gości.
W pomieszczeniu znajdowała się ubikacja i zlew z małą szafka na zapasowe ręczniki, szczotki do zębów i szampony. Dekorując ten dom pomyślałam o gościach, których często przyjmujemy do domu. Szczególne w święta. Wtedy przyjeżdża do mnie rodzina i znajomi i część z nich zostaje nocować. W szczególności dalsza rodzina, która na co dzień zamieszkuje na Florydzie.
W łazience nie mogło zabraknąć wanny i podłużnego okna na samej górze ściany.
Z szafki wyjęłam jeden z ręczników i rozłożyłam na podłodze. Kolejne dwa wyciągnęłam i położyłam na grzejniku, by po kąpieli opatulić się ciepłym materiałem.
Do wanny nalalałam gorącej wody i nie czekając dużej wskoczyłam do niej robiąc tak zwane "tsunami".
- Zoe? - usłyszałam głos dziewczyny przed drzwiami.
- tak?
- ktoś przyjechał pod dom - rzekła przerażającym głosem.
Rozszerzyłam oczy sprawdzając godzinę w telefonie.
Wskazywała na pierwszą w nocy, co oznaczało, że każdy normalny człowiek już o tej porze śpi. Mam nadzieje, że to tylko ktos kto pomylił dom, albo się zgubił i chce poprosić o trasę do dojechania do domu.
Setki pytań zamieszkało w mojej głowie czekając na odpowiedź chodź ja jej nie znalazłam.
Wypuściłam powietrze z ust i wyszłam z wanny, pociągając za korek. Woda spłynęła robiąc mały wir, a ja odrazu chwyciłam za ciepły ręcznik.
Zawinięta w biały materiał wyszłam z łazienki. Przed drzwiami czekała na mnie dziewczyna, która tak jak ja nie wiedziała co ma zrobić.
- co robimy? - spytałam.
Dziewczyna podniosła ramiona do góry po chwili je opuszczając.
- boje się - rzekła, a po domu rozgległ się głośny dźwięk dzwonka.
CZYTASZ
Everywhere with You | Pablo Gavi
RomanceZoe Martínez to 18-letnia mieszkanka Barcelony mieszkająca ze swoją współlokatorką, Inez. Zoe to dość wrażliwa dziewczyna o ciekawym charakterze. Kiedy ktoś próbuje nawiązać temat o jej byłym chłopaku, odbiega o niego. Jednak pewnego dnia na siłowni...