Rozdział 8

98 3 0
                                    

Obudził mnie dotyk na swoim ciele, a po chwili lekkie szarpnięcie za rękę i trzask. Powoli otworzyłam oczy, a kiedy zobaczyłam leżącego na podłodze Gaviego, który syczał z bólu, wybuchnęłam śmiechem.

Brunet był zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje w otoczeniu. Włosy miał potargane, nie miał na sobie ubrań tylko same bokserki. Nie chciałam tego widzieć, napewno nie teraz, z rana.

- idiota! - krzyknęłam i odwróciłam się w drugą stronę, by nie zobaczyć więcej obrzydliwych rzeczy.

Koszulka rozumiem, ale spodnie. Na dodatek przy swojej przyjaciółce.

Pablo przekręcił oczami i wstał z podłogi nadal trochę kulejąc. Cały czas trzymał się za biodro i głowę która go zapewne bolała. Przetarł swoją zaspaną twarz i położył się obok mnie zabierając większą część kołdry.

Nie dałam rady już zasnąć więc chwyciłam za telefon. Zegar wskazywał już późną godzinę przez co agresywnie podniosłam się do pozycji siedzącej.

Praca

- spokojnie, przecież szef wie o tym, że miałaś dzisiaj nie przyjść - szepnął ledwo słyszalnie przez chrypkę.

- problem w tym, że nie napisałam do niego - powiedziałam i walnęłam się ręką w twarz przeciągając ją po niej.
- a właśnie, ty czasem nie masz treningu? - zapytałam, a chłopak wzruszył ramionami.

Oczywiście, że miał, ale na niego nie poszedł tylko ciekawe z jakiego powodu. Ja mam na wytłumaczenie, że źle się czułam, a Gavi, który jest piłkarzem i przygotowuje się do meczu z Realem, który jest za nie całe 2 dni? Przecież Trener nie przejmuje w tym czasie usprawiedliwień i pomimo jakiejkolwiek chory, każdy ma się pojawić na treningu.

Zerwałam się z łóżka i wybrałam numer Xaviego. Trening został dawno zakończony więc powinien odebrać. Po trzech sygnałach mężczyzna odebrał i mogłam usłyszeć jego wkurzony głos.

- dlaczego nie pojawiłaś się w pracy? - zapytał na wstępie. Westchnęłam ciężko i zaczęłam się tłumaczyć. Nie skłamię, bo trochę zmyśliłam na temat Gaviego, który temat Xavi musiał poruszyć. Powiedziałam mu, że został zaopiekować się mną, bo nie czułam się psychicznie gotowa na wyjście do ludzi i nie chciał mnie zostawiać samą. Naszczęście zrozumiał to i mówił już później spokojniejszym tonem.

- także dziękuję za odpowiedź - powiedział i gdybym teraz stała przed nim, widziałabym jak się uśmiecha. Chyba mam u niego plusa.
- cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, do zobaczenia jutro. - rozłączył się, a ja westchnęłam ciężko.

Zeszłam na dół nadal trochę zaspana i zmęczona rozmową z czarnowłosym mężczyzną. Gdy stanęłam w progu kuchni, zobaczyłam smażącego coś Pedriego. Uśmiechnęłam się na zapach naleśników. Podeszłam do niego i zagadnęłam mu przez ramię.

- żółte? - zapytałam widząc ciemno żółte, okrągłe placki.

- bananowe - uśmiechnął się piłkarz i przekręcił naleśnika na drugą stronę. Parsknęłam cicho i wyciągnęłam z szafki powidło.

Posmarowałam trzy gotowe naleśniki i poszłam do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie i chwyciłam za pilot. Wybrałam euforię, ponieważ od początku kręciło mnie, by oglądnąć go. W 32 minucie kiedy nadeszła scena całowania, ktoś wyłączył mi film.

Spojrzałam zdezorientowana na tą osobę. Był to Gavira, a kto inny. Uśmiechał się chytrze i rozłożył się obok mnie. Przekręciłam oczami i zaczęłam dziubać widelcem naleśnika. Aż odechciało mi się jeść.

- jeśli tak - powiedział i zaczął coś wpisywać w wyszukiwarkę Netflixa. Nie skupiałam się zbytnio na tym co wyszukuje, bo zajęłam się jedzeniem. Jednak oderwałam się od jedzenia kiedy usłyszałam cichy jęk dochodzący z telewizor. Zrobiłam odruch wymiotny w stronę bruneta kiedy filmem, który leciał okazał 365 dni.

- obrzydliwy jesteś gavira - syknęłam i gdy miałam wstawać i wyjść, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął znów na sofę.
- puszczaj - wycedziłam przez zęby jednak ten sobie nic z tego nie robił.

- no weź pooglądaj ze mną - poruszał brwiami i przyciągnął mnie do siebie. Mój oddech znacznie przyspieszył, a w brzuchu zrobiło się stado motyli, które latały w kółko. Serce zrobiło o tysiąc więcej odbić niż powinno, a mózg przestał funkcjonować.

Dobrze, że w tym momencie wszedł Pedro, bo bym z tego nie wyszła. Pablo odrazu mnie puścił i wyłączył film.

- no widzisz, potrafisz być posłuszny - powiedziałam do Pedriego siedząc na obrotowym krzesełku.

Szatyn robił za takiego surowego ojca, który rozdziela bijące się i wyzywające rodzeństwo, albo mamę, która robi wszystko, by się dogadywaliśmy.

***

- jesteś! - krzyknęła zadowolona blondynka wysciskując mnie. Chyba się bardzo stęskniła, bo zaczęła robić obroty wokół swojej osi trzymając mnie.
- słyszałam o sytuacji z basenem.. dobrze, że jesteś cała - skończyła szybko temat i pobiegła do kuchni.

Zdjęłam buty i powolnym tępem poszłam za nią. Pomimo, iż doszłam już powoli do siebie, to nadal czułam się słabo. Ciągle przypominam sobie o tym co gdyby nie Pedro.

- skąd? - zapytałam stojąc w progu.

- Pedri dzisiaj do mnie dzwonił.

- jak zareagowałaś?

- zaczęłam krzyczeć do słuchawki i groziłam, że jak spotkam tylko Pabla to go zamorduje - wzruszyła ramionami. Parsknęłam głośnym śmiechem i wyjęłam jabłko z miski.

Usiadłam przy stole i zaczęłam przeglądać różne kanały na telewizorze.

Tak, mamy telewizor w kuchni.

Ostatecznie postawiłam na Spongebob'a, który leciał na Nickelodeon. Nawet nie zorientowałam
się kiedy dołączyła się do mnie Inez. Była tak wciągnięta w oglądanie bajki jak ja. Jednak zawsze co dobre musi się kończyć. Mój telefon zawibrował tak głośno, że, aż podskoczyłam na krześle. Z brakiem chęci, chwyciłam za komórkę i bez myślenie odebrałam.

- siema, co porabiasz - usłyszałam głos bruneta.

Poprawiłam włosy i usiadłam na kanapie w salonie. Gapiłam się w jeden punkt zamyślona, aż w końcu odpowiedziałam.

- obściskuje się z kochankiem, co ci do tego? - parsknęłam.

Zapadła głucha cisza.

- a tak na serio to przerwałeś mi oglądanie SpongeBob'a. Czego chcesz?

- serio masz osiemnaście lat czy udajesz? - zaśmiał się przez telefon na co przewróciłam oczami.

- udaje to przyjaźń z tobą pacanie. Pytam, czego-chcesz - zrobiłam przerwy między słowami i oparłam głowę o poduszkę.

- mogę wpaść? - zapytał co mnie zamurowało.

- wiesz, myślę, że jesteś za stary na bajki - uśmiechnęłam się.

- nara - rzucił i się rozłączył.

Fuknęłam do telefonu i wróciłam do oglądania bajki wraz ze współlokatorką.

***

- czemu on tą meduzę dotknął... - załamała się blondynka i przetarła twarz.

- może dlatego, że to Patryk? - zaśmiałam się i wróciłam do oglądania.

Chwilę po tym jak Inez wyłączyła telewizor, po domu rozbrzmiał głośny dzwonek.

Nie chętnie wstałam z krzesła i skierowałam się do drzwi wejściowych. Otwarłam je, a w progu zawitał mnie Pablo.

- cześć - powiedział i wszedł do mieszkania jak gdyby nigdy nic.

- mówił ci ktoś, że jesteś niewychowanym piłkarzykiem, który ma wyjebane ego i myśli, że jest pępkiem świata, ale tak nie jest? - zapytałam ironicznie wiedząc jaka jest odpowiedź - myślisz, że każda laska na ciebie leci, a tak naprawdę każda patrzy na pieniądze - powiedziałam podnosząc ton.

- słucham? - odwrócił się i stawił krok w moją stronę. Po jego wyrazie twarzy, mogłam stwierdzić, że był wkurzony jak nigdy.

Everywhere with You | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz