Ten dzień zapowiadał się okropnie. Od rana siedziałem u Westona w szpitalu. Cicho siedząc na krześle żaden z nas się nie odezwał. Nikt nie wiedział co dokładnie ma mówić. Podszedłem bliżej, on spojrzał na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami i zaczął mówić:
-Słuchaj Jim, jeśli odejdę to.. nie płacz, uśmiechaj się, doceniaj życie i proszę, rzuć to gówno.
-Ale stary, co ty gadasz? Nigdzie nie idziesz!
-Cicho..Pamiętasz jak razem biegaliśmy po plaży, albo..Graliśmy w kosza?.. A co najważniejsze oddawaliśmy się muzyce?..
-No kurde, oczywiście, że pamiętam..
-To kiedyś jeszcze zagramy.. Nowego perkusisty to wy nie szukajcie! - Zaśmiał się.
-Spotykaliśmy się na piwo.. Graliśmy najlepszą muzę w okolicy.. Sam zacząłem wspominać ze łzami w oczach.
-Chłopie, my byliśmy największymi wariatami w okolicy! Pff, co ja gadam, jesteśmy i to największymi na świecie! Punk zawsze żywy! Powiedział Weston i nieco uniósł się na łokciach.
- W sumie to masz rację..
Boże, tak bardzo chciałem mu pomóc, nie chciałem się żegnać. Nie teraz i napewno nie tu.
-Nie rób tego.. Szepnąłem łamiącym się głosem.
-Ale Jim, muszę..
-Obiecałeś, że z tego wyjdziesz!
-Słuchaj, obiecasz mi coś. Nie poddasz się, zdobędziesz szczyty muzyki i nie dasz o nas zapomnieć, będziesz kim tylko chcesz i spełnisz marzenia bracie!
-Ale..
-Nie ma żadnego ale, choćby brakło nadziei to Ty musisz dać radę, dla mnie! Nie poddasz się. Nigdy!
-Ale o czym Ty mówisz?! Krzyknąłem nieco zdenerwowanym tonem.
-Poddaję się, umieram.
-Ale..Ale jak to? Mówiłeś nam wszystkim żeby się nie poddać.. Nie dać się zwariować i dążyć do celu..
-Wiesz.. W chwilach jak ta człowiek często zmienia zdanie, czy tego chce czy nie, robi to. I to w najmniej oczekiwanym momencie..A wiesz.. Z Tobą przeżyłem moje najlepsze lata, nie żałuję nic, a nic!
-Nie zostawiaj mnie..
-Debilu, ja Cię nigdy nie zostawię! Obok napewno mnie nie będzie, ale.. Zawsze będę przy Tobie.
Znów zamilknęliśmy, tym razem na nieco dłużej. Było słychać tylko mój narastający oddech oraz gasnący oddech Westona. W powietrzu było czuć gorycz, bezsilność i ogromny żal.
-A czy ja kiedykolwiek jeszcze Cię zobaczę?..
-No oczywiście, pożegnania nie są wieczne, ja na Ciebie poczekam. Nic nas nie rozdzieli, nawet śmierć.
-To.. Może chcesz czegoś posłuchać?..
-Proszę..Czarny album.
Według jego ostatniej woli na szpitalnej sali zagrała Metallica.„So close no matter how far.
Couldn't be much more from the heart.
Forever trusting who we are.
And nothing else matters.
Never opened myself this way.
Life is ours, we live it our way.
All these words I don't just say.
And nothing else matters.
Trust I seek and I find in you.
Every day for us something new.
Open mind for a different view.
And nothing else matters"..Wczułem się w słowa piosenki, faktycznie.. Nic już nie miało znaczenia. Wraz z nim gasło moje własne życie, sypało się, lecz ja nie miałem na to wpływu.
Wszystko co kochałem zaczyna mnie ranić.. Pożegnanie jest trudne, ale to nie jest najgorsze uczucie. Najgorszym uczuciem jest to, że nigdy nie zobaczy się już tej osoby.. Chociaż.. To nie śmierć nas rozdziela, a brak miłości. My z Westonem kochaliśmy się nad życie, dlatego wiem, że jego dusza jest blisko mnie. Muszę wypić piwo, którego nie zdążył wypić mój brat od innej matki.
Zawsze będzie żywy, zupełnie jak jego ulubiona subkultura - Punk.
Weston i Punk wiecznie żywi..
CZYTASZ
Z Pamiętnika Punka
Документальная проза„Jeśli sam ze sobą nie będziesz żyć dobrze to nikt Ci nie pomoże". Nowy Jork - miasto wolności oraz marzeń, tylko jak tu żyć skoro można wszystko? Perypetie nastolatka, który zgubił bieg życia. Punk zawsze żywy! *rozdziały krótkie, bo to miało być...