Minęły już prawie dwa tygodnie.
Wciąż milczę.
To wcale nie wyglądało tak, jak sobie to przedstawiłem w myślach, czy też wybujałych marzeniach. Tak, raczej to drugie jest bardziej odpowiednie.
Zostałem w mieszkaniu Sana, dosłownie wprowadziłem się do niego, ale to wszystko jest nie takie, jak tego chciałem.
Wręcz przeciwnie.
Nie chodzi mi o sam fakt nieobecności bruneta, to zrozumiałe, że musi wychodzić na uczelnię, wyraził się jasno, co do tego konkretnego elementu. Póki co do towarzystwa miałem Yeosanga oraz Lady - puszystą kotkę bruneta, która jak na razie wciąż nieufnie obserwowała mnie, kryjąc się po kątach mieszkania.
Dwa dni temu Kang oficjalnie wyprowadził się, a więc ja zająłem jego pokój. Niekoniecznie mi się to podobało, gdyż było to równoznaczne z osamotnieniem w czasie nocy, a co uderzyło we mnie jeszcze mocniej to fakt, jak szybko San zabrał się za moją "przeprowadzkę". Ale to też było do przeżycia, to tylko kilka godzin, które starałem się przespać w całości, trzymając się świadomości, że Choi jest tam za ścianą, a kolejnego dnia znów będę mógł nacieszyć się jego bliskością.
To, co natomiast szczególnie mi się nie podobało, to nastawienie Sana, który nawet na moment nie pozwolił mi zapomnieć o tym, że wtargnąłem z butami w strefę, której nie powinienem ruszać.
Był zimny, czułem to doskonale w każdym jego geście i słowie. Trzymał mnie na dystans bardziej niż zwykle, a nie o to tutaj chodziło, nie to chciałem osiągnąć.
Myśląc o podjęciu decyzji - wracać czy zostać, rozważałem również podobne scenariusze. Brałem pod uwagę, że nasza relacja może ulec sporej, niekoniecznie pozytywnej zmianie i wtedy wydawało mi się, że jestem gotów na zmierzenie się z nią.
Rzeczywistość jednak zawsze odbiegała od wyobrażeń, a w tym przypadku odczuwałem to szczególnie mocno. San nie mówił wiele, nie zgłaszał słownych pretensji, jednak cisza, w której trwam od tak wielu miesięcy nauczyła mnie odczytywać niewypowiedziane na głos rzeczy, a San swoim obojętnym spojrzeniem wyraźnie mówił "nie chcę cię tutaj".
To bolało.
Ten ból pomógł mi w szybkim uświadomieniu sobie, że popełniłem spory błąd. Wymusiłem od losu spełnienie pragnień, a teraz płacę za to okropną cenę.
Tęsknię za Sanem.
Za moim Sanem, tym który oferował mi ciepłe uściski, opowiadał historie z własnego życia i rozśmieszał dennymi żartami.
Teraz również to robię, tęsknię za nim.
Leżę w łóżku, na którym jeszcze parę dni wstecz spał Yeosang, w pokoju, który jeszcze parę dni wstecz należał do Yeosanga. Pomieszczenie już wcześniej było skromnie umeblowane, ale gdy chłopak zabrał stąd swoje rzeczy, zapanowała w nim całkowita pustka.
Przy łóżku stali moi nieodłączni towarzysze - aparatura ukazująca funkcje życiowe, stojak do kroplówki i ekran z klawiaturą. Z tej pierwszej maszyny raczej już nie korzystałem, San bowiem wolał, bym przemieszał się z pomocą wózka po mieszkaniu, a nie leżał non stop w łóżku. Trzy razy w ciągu dnia podłączał do moich żył kroplówkę i wtedy faktycznie musiałem przebywać w jednym miejscu. Zwykle było to nad ranem, w południe, gdy tylko wrócił z uczelni i wieczorem, tuż przed snem.
Już nie leżę.
Ale wciąż milczę.
Wyświetlacz mojego telefonu wskazuje piętnaście minut po godzinie szóstej. San tego dnia zaczyna zajęcia wpół do dziewiątej, więc pewnie wstanie koło siódmej, zwykle tak robi. Dziwny instynkt, który narodził się w moim ciele dbał o to, bym zawsze sam z siebie budził się przed nim.
![](https://img.wattpad.com/cover/357999740-288-k816687.jpg)
CZYTASZ
Amicus Ad Aras | woosan
FanfictionWciąż milczę. Pogrążony w milczeniu Wooyoung zaczyna dostrzegać w życiu sens. Tym sensem staje się dla niego Choi San - z pozoru prosty student medycyny, który okazał się być dla Junga kimś znacznie więcej niż tylko zwykłym opiekunem. Urocze dołeczk...