Część Pierwsza: Słodkie sny
I'm stayin' at my parents' house
— I już na koniec muszę zauważyć zabawną zależność. Choć co roku wiedzą, że zima przyjdzie, kierowcy i w tym roku są nią zaskoczeni. Mamy komunikaty o ośnieżonych drogach i śliskich chodnikach szczególnie na obrzeżach miasta. Proszę więc o zachowanie ostrożności, jedźcie powoli słuchając niesamowitego duetu, Elton John i Dua Lipa z utworem Cold Heart.
Rachel uśmiechnęła się i zwiększyła poziom głośności samochodowego radia. Ta piosenka chodziła jej po głowie już od jakiegoś czasu i Billy doskonale o tym wiedział, tak jak o tym, że będzie prowadził swój program akurat, kiedy Rachel będzie jechała do Blue Valley. Specjalnie zaplanowała wyjazd na czas, kiedy Billy pracuje, żeby móc go słuchać po drodze. Był dobry w tym co robił, w Metropolis był swojego rodzaju celebrytą (głównie dzięki Rachel, która prowadziła jego social media) i miał masę fanek, które pogłaśniały swoje odbiorniki, nawet u Rachel w pracy. Jednak ona wiedziała, że czasami Billy mówił tylko do niej, puszczał piosenki, które akurat lubiła.
Droga z Metropolis do Blue Valley była spokojna, nie było już śniegu na ulicy, ale drzewa dalej uginały się pod białym ciężarem. Rachel lubiła jeździć w długie trasy, Billy uważał, że skoro można użyć jaskini czarodzieja, żeby dostać się w każde miejsce w kilka minut, to jeżdżenie nie ma sensu. Rachel jednak lubiła drogę, samotność z własnymi myślami.
Wjeżdżając do miasteczka wybrała okrężną drogę do domu, chciała przejechać się swoją dawną ulicą. Dom Vasquzów był już przystrojony w te same mrugające, kolorowe lampki jak co roku. Przed domem nie stał już jednak dziewięcioosobowy bus a zwykły pięcioosobowy samochód, który już od przyszłego, który już od przyszłego roku miał być zbyt duży. Już teraz w domu mieszkała tylko Darla, która tak jak Cody była już w ostatniej klasie liceum. Rosa i Victor mieli zostać sami choć nie wydawali się na to narzekać, każde z dzieci starało się ich jak najczęściej odwiedzać.
Po drugiej stronie ulicy, w domu, w którym Rachel kiedyś mieszkała, Taylor i Lance cieszyli się małżeńskim życiem powiększając rodzinę o małego labradora imieniem Churro, który biegał wesoło wokół drabiny, z której Lance próbował zawieszać lampki, słuchając instruującej go z dołu Taylor.
Wreszcie zaparkowała pod domem, przy skrzynce pocztowej stał topiący się już bałwan, jej tata stał w oknie i pomachał do niej, kiedy tylko go dostrzegła. Rachel wyszła z samochodu nawet nie nakładając kurtki i pobiegła do domu. Na wejściu uderzył ją zapach świeżych kwiatów i gorącej czekolady. Ten dom zawsze tak pachniał i była to zasługa Jennie.
— Rachel! — zawołała Blair i ostrożnie zeszła ze stołka, żeby zaraz potem szybko pobiec do siostry, która oczywiście wzięła ją na ręce. I tata i Jennie uważali, że Blair była już za duża, żeby nosić ją na rękach, ale Rachel była zdania, że póki może ją podnieść to powinna to robić — A gdzie Billy?
Dziewczyna przewróciła oczami i poszła z siostrą do kuchni, gdzie przywitała się z rodzicami. Jej siostra, tak jak każdy w jej rodzinie, uwielbiała Billy'ego.
— Musiał zostać w Metropolis załatwić parę spraw, ale przyjedzie jutro — powiedziała i odłożyła siostrę na zajmowany wcześniej stołek, z którego mogła obserwować jak Jennie dekoruje tort. Alan siedział przy kuchennej wyspie i popijał kawę, Rachel wstawiła ekspres i oparła się o blat.
— Mam nadzieję, że teraz zostaniecie trochę dłużej niż po święcie dziękczynienia — stwierdził Alan, faktycznie na święto dziękczynienia wpadli tylko na kolacje i nawet nie nocowali tylko wracali na noc do Metropolis.
CZYTASZ
NEWWPAPER ⚡ Shazam!
Fanfiction,,A tale old as time, young love don't last for life" Dzieciaki wracają z wakacji i oprócz pamiątek przywożą złamane serca, jednak nowy rok szkolny daje im szansę na naprawienie błędów i nowy początek. Wybaczanie może się jednak okazać trudniejsze n...