Roździał VI

139 6 1
                                    

Jechaliśmy tak aż dojechaliśmy pod mój dom. Chcąc otworzyć drzwi chwyciłam za klamkę lecz nie chciały się otworzyć. Już miałam zacząć szarpać klamkę ale powstrzymała mnie dłoń na moim nadgarstku. Spojrzałam na niego nie zrozumiale.

-poczekaj tu - powiedział

-Nie - wyrwałam mu się chcąc otworzyć drzwi

Wtem usłyszałam dzwonienie telefonu i ciche przekleństwa.

-Poczekaj tu-wysyczał rozjuszony Rick.

Gdy mój spaniały oprawca opuścił pojazd . Uchyliłam delikatnie okno aby móc podsłuchać jego rozmowę.

-Ethan jak ją porwałeś-ktoś powiedział z drugiej strony telefonu. Rozglądnełam się czy przypadkiem nikt więcej tam nie stoi z Rodrickiem.

-Tak wiem ale by mi nie uwierzyła - tłumaczył się

- Ale nie miałeś jej porwać i powiedz jak to wygląda Ethan ,zrozum że nie da jej się wytłumaczyć że, ty ją uratowałeś przed strzeleniem w nią , zanim jednak coś powiesz wsiadaj w samochód i przyjedź z nią TU ,TERAZ-powiedział głos po drugiej stronie i połączenie się zakończyło.

Szybko zamknęłam okno i zasłoniłam twarz włosami aby następnie się wygodnie połżyć  i udawać że, śpię .

***

Chyba serio zasnęłam bo obudziło mnie szturchanie w ramię .

-Ej, Em wysiadamy -usłyszałam szept przy uchu

-jeszcze pięć minut-wyjęczałam 

-sama się prosiłaś -usłyszałam po tych słowach zamykanie drzwi, a później otwieranie tylko że, po mojej stronie. Następnie ktoś wsunął swoją rękę pod moje kolana oraz pod plecy i mnie podniósł . 

Szczerze ,wstawać a tym bardziej otwierać oczu mi się nie chciało dlatego wtuliłam się w tą osobę, choć jej nie znałam.

Na przypale albo wcale.

Życie jest tylko jedno.

***

-musimy jej powiedzieć- męski głos powiedział

-powiemy jej jak się obudzi-powiedział drugi męski głos

Po tych słowach znów odpłynęłam w krainę morfeusza.

***

Powoli otwierałam oczy i ujrzałam wielki pokój. Podniosłam się z łóżka i na nim usiadłam.

Rozglądając się zauważyłam.  Ogromne łóżka na którym siedziałam, szafa, biurko z krzesłem i dwoje drzwi.

I właśnie przez jedne z tych drzwi weszło pięcioro mężczyzn. 

-Wita...-przerwałam mu bo, rzuciłam w nich poduszkami i kocami oraz oczywiście kołdrą. Wstałam i pędem ruszyłam w stronę drzwi. 

Wyszłam na korytarz i o mój boże ile tu drzwi.

-Łapać ją -ktoś krzyknął

Gdy zobaczyłam schody wskoczyłam na barierkę i po niej zjechałam. Będąc na dole zauważyłam wielkie świerkowe drzwi .

Wolność pomyślałam .

Na złamanie karku biegłam ku wolności.

Pociągnęłam za klamkę i.

Zamknięte.

Nosz ja nie mogę.

-Chyba jest na dole -ktoś krzyknął

Mafia zawsze bierze co do niej należy[ZAWIESZONA Chyba Na Zawsze]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz