8.07

44 4 47
                                    

Adam

Stanąłem z kotem przed drzwiami frontowymi nie wiedząc, czy przez nie przejść. Światło w pokoju dalej się paliło, więc moja matka nie spała. Wchodząc z nim do domu nie byłoby odwrotu, rodzicielka nie pozwoliłaby mi go oddać.

Spojrzałem w jasnozielone ślepia. Kot nie bał się mnie ani trochę, a mimo to nie miał jakiś oznak wścieklizny. Może był już udomowiony? Tylko nie wiem w takim razie jaki byłby sens go zostawiać na pastwę losu.

Westchnąłem przeciągle, po czym nacisnąłem na klamkę. Raz kozie śmierć.

Przełożyłem kota do jednej ręki i zdjąłem obuwie. W kuchni odbywała się jakaś rozmowa, co upewniło mnie, że dzisiejszą noc zwierzę spędzi z nami.

Stanąłem w progu, a Rachel siedziała do mnie tyłem, rozmawiając z kimś przez telefon.

- Tak tato, Adam jutro ci podrzuci te sadzonki. Pokiwała żywo głową i odwróciła się w moją stronę, chyba wyczuwając moją obecność.

Roztwarła szeroko usta w uśmiechu, od razu dostrzegając zwierzę w moich rękach. Prawie krzyknęła do telefonu, w porę się hamując. Dziadek by chyba do reszty ogłuchł, a już trzeba do niego głośno i wyraźnie mówić.

- Do usłyszenia tato. Powiedziała najbardziej spokojnym głosem, na jaki było ją wtedy stać.

Odłożyła telefon na blat i wstała delikatnie ze stołka, podchodząc do kota. Podeszła do mnie i wyjęła go z rąk, przyglądając mu się w świetle żarówki. Głaskała go delikatnie, a on zaczął mruczeć.

Znalazł swój swego.

- Gdzie znalazłeś tą ślicznotę? Nienaturalnie wysoki głos opuścił jej usta.

- On mnie znalazł. Podszedłem do lodówki i wyjąłem kawałek żółtego sera, bo szynka się skończyła. Mam nadzieję, że nie będzie wybrzydzał.

- Zostałeś wybrany? Nawet nie wiesz, jaki to zaszczyt. Uściskała kota, a on wtulił się w moją matkę.

- Może mieć pchły. Zaznaczyłem, podając jej jedzenie.

- To silniejsze ode mnie. Kot, wyczuwając ser, od razu zaczął go wcinać. Był mały i wychudzony, raczej niemożliwe, że uciekł sam.

- Jutro pojadę z nim do Jane na badania. Wchodząc z nim wiedziałem, że już tutaj zostanie. Lepiej od razu sprawdzić, czy jest zdrowy. Wyjąłem telefon z kieszeni, pisząc wiadomość.

Matka pocałowała mnie w policzek, dalej dając kotu ser. Ta, nie ma za co.

Idę się umyć. Wyminąłem ją, kierując się do pokoju po jakąś piżamę.

- Jak Lily po pierwszym dniu?

Czułem, że padnie to pytanie.

- Lepiej niż zakładałem. O dziwo nie stłukła żadnej szklanki. Powiedziałem z udawanym rozczarowaniem, a Rachel skarciła mnie wzrokiem, dalej dając kotu jedzenie.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Kochałem ją denerwować. Okropne ze mnie dziecko.

Zgarnąłem z szafy spodnie i udałem się pod prysznic. Stałem pod wrzątkiem dobre dwadzieścia minut, układając w głowie wszystko, co mam zrobić na dniach. Young, uczelnia, praca na uczelni, teraz doszedł kot, ale z nim powinno pójść szybko. Po badaniach kończę opiekę nad nim. Jak chcieli kota, niech się nim zajmują.

Wyszedłem spod strumienia, wytarłem ręcznikiem twarz i przetarłem ręką lustro, które jak zawsze zaparowało. Po moim myciu panuje tu sauna.

Sińce zaczęły pojawiać mi się pod oczami, ale byłem dziwnie rozbudzony. Zganiam to na wodę - może miała za dużą temperaturę.

Teenage DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz