2.07

72 9 47
                                    

Lily

Obudził mnie głośny krzyk kobiety, dobiegający z piętra pode mną. Kiedy dotarło do mnie, co się dzieje szybko się ocuciłam, zerwałam z łóżka i z impetem otworzyłam drzwi mojego pokoju.

- Żyjesz? Wydarłam się ca całe gardło, jedną rękę trzymając na klamce od drzwi, a drugą opierając się o ścianę. Zapomniałam, że nie mogę gwałtownie wstawać, bo szumi mi w głowie. Super.

- Tak, ale korki od prądu chyba niekoniecznie. Wyrzuciła z siebie ze złością, człapiąc klapkami o płytki.

Dzięki Bogu, przynajmniej nie ma ofiar w ludziach.

Oparłam się czołem o drzwi i stwierdziłam, że z dalszego snu dzisiaj już nic nie będzie. Zgarnęłam świeże ciuchy z szafki, udałam się do łazienki i zrobiłam poranną toaletę. Myjąc zęby układałam sobie mniej więcej w głowie, co muszę dzisiaj zrobić. Skończyć polerowanie książek, odwiedzić Harrego, przejść się po okolicy i przy okazji popytać się o pracę. Z naciskiem oczywiście na ostatni punkt - potrzebuję oszczędności, i to najlepiej na zaraz. Może uda dorwać mi się coś na parę dni w tygodniu.

Wyplułam resztki pasty do zębów, wypłukałam buzię wodą i zeszłam na dół, by coś przekąsić.

Powitał mnie widok Emily, która z gniewem wpatrywała się w plastikową skrzyneczkę nad drzwiami.

- To jest powodem zbudzenia biednego licealisty? Zapytałam, ciągle lekko zaspana. Patrzyłam to na brunetkę, to na przedmiot, próbując zrozumieć, co było nie tak.

- Wiesz jakie mam relacje z naprawianiem urządzeń elektrycznych, prawda? Popatrzyła na mnie, podnosząc jedną brew.

No tak, zapomniałam, że miała traumę. Kiedyś naprawiała coś w przychodni, poraziła się prądem i od tego czasu nie tyka się niczego, co jest z tym związane. Ta kobieta potrafi naprawić wszystko, a jak przychodzi wymienić żarówkę, potrafi o to poprosić pierwszego z brzegu przechodnia, byleby nie robić tego samemu.

Cóż, korki to już poważniejsza sprawa. Zakładam, że do akcji będzie musiał wkroczyć Haryy, bo poranny krzyk Emily był bardzo głośny.

- Spaliły się, czy gorzej? Weszłam do kuchni by zrobić kawę. Potrzebuje kofeiny, na już.

Żeby tylko. Wyrzuciła ręce w powietrze, również wchodząc ze mną do pomieszczenia.

- Na początku po prostu wszystko zaczęło mrygać - toster przestał działać, lampka zaczęła wariować, więc już coś zaczęło mi się nie podobać. Podeszłam do tej nieszczęsnej skrzynki, a ona strzela iskrami, rozumiesz? Gestykulowała, pokazując kierunki w jakich się rozchodziły.

Wow, naprawdę brzmi poważnie.

- I tak skończyłam z wyłączeniem wszystkiego, co znajduje się w gniazdkach. A, zapomniałabym. Masz nie włączać niczego, co wymaga prądu z gniazdka. Ostrzegła, wyjmując kawę z szafki.

Mam rozładowany telefon, poza tym nie jest tragicznie. Muszę wykombinować, jak go naładować, dopóki nie przyjdzie Harry. Chyba, że naprawi to ekspresowym tempie.

A właśnie, odnośnie niego.

- Harry wie, że ma to dzisiaj naprawić? Zapytałam, bo zastanawiam się, czy będzie miał dzisiaj w ogóle czas.

- Nie, to będzie twoje zadanie. Musisz podreptać do domu Rachel i ładnie go poprosić, bo o ile wiem, ma dzisiaj wolne. Dobrze, że to zepsuło się teraz, mamy wszechświat po naszej stronie. Zalała kawę, a ja wyciągnęłam mleko z lodówki.

- No dobra, zajmę się tym. Dolałam je do napoju, odkładając z powrotem. Zapisałam sobie w pamięci, że musze to wcisnąć w grafik.

Emily dzisiaj szybko mnie opuściła, bo zmieniła jej się zmiana w pracy. Zaraz po śniadaniu wybiegła z domu, a ja przeszłam do salonu, dokańczając polerować lektury. Nie zostało mi bardzo wiele, więc dobrze się składa - będę mieć więcej czasu na resztę zajęć.

Teenage DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz