ROZDZIAŁ IV

1.5K 70 28
                                    

zostaw coś po sobie!

Club de Mario.

Sama nazwa mnie całkiem zdziwiła, bo brzmiała jak typowy klub w Hiszpanii.

Kolejną kwestią było to, że była zima.

No cóż. Może będzie fajnie.

Oliver otworzył drzwi, i przepuścił mnie oraz pozostałe dziewczyny do środka.

W klubie panował zaduch. Puszczono tu sztuczny dym, oraz milion kolorowych laserów i ledów.

Przeważał tu głównie kolor czerwony, i ciemno niebieski. Były tu te typowe czerwone kanapy, a na środku znajdował się parkiet do tańca, na którym obecnie odgrywał się istny harmider. Tańczyło tu przynajmniej 100 osób. Ludzie ocierali się o siebie swoimi ciałami. Pojedyncze osoby wyrzucały ręcę w górę, a dziewczyny zmysłowo kręciły swoimi ciałami.

- Idźcie usiąść, a ja zamówię nam drinki - krzyknął Scott, przez panujące tu głosy innych imprezowiczów.

Widać było, że klub faktycznie kreował się na taki z typowych wakacji każdego nastolatka.

Razem ze znajomymi usiedliśmy na kanapie w kształcie koła, a na środku znajdował się przeszklony stolik w czarnej ramie, i lepił się lekko od wylanego przez kogoś alkoholu.

Po upływie jakiś dziesięciu minut Scott wrócił z naszymi drinkami. Chłopcy wzięli sobie jakieś kolorowe shoty, a ja, Tracy, Ava i Stella piłyśmy Sex on the beach, z dużą zawartością wódki.

Przechyliłam szklankę, i już po chwili ciecz rozpaliła moje gardło.

- Chodź tańczyć - wykrzyczała mi do ucha przyjaciółka.

Nie bywałam często w klubach, bo nie lubiłam tego całego tłoku i przepychu.

Przytaknęłam Tracy głową, i ruszyłyśmy na parkiet. Mimo, że obydwie nie byłyśmy ubrane w skąpe ubrania, jak niektóre dziewczyny stąd, nie przeszkadzało mi to.

Zdążyłam zdjąć moją bluzę, i zostałam w samej koszulce na długi rękaw.

Uśmiechałam się szeroko w stronę brunetki, ruszając swoimi biodrami, to w jedną, to w drugą stronę.

Muzyka wybrzmiewała z ogromnych czarnym głośników, a ja aż czułam w sercu ten huk.

Obróciłam się wokół swojej osi, a ręce zarzuciłam nad siebie, ruszając nimi w rytm nie znanego mi utworu.

Po trzydziestu minutach siedziałam przy barze, pijąc chyba czwartego szota.

Wiem, że przyjechałam tu i wyłącznie dla łyżew, ale może nie zawsze one musiały stanowić stu procent mojego czasu?

Właśnie prosiłam barmana o piąty kieliszek kolorowej wódki.

Mężczyzna za ladą miał na oko 23 lata. Miał blond włosy, które opadały mu na dwie strony twarzy. Miał duże usta, i jasnoniebieskie oczy. Uśmiechał się do mnie, i nalewał trunku do mojego kieliszka.

- Jesteś stąd?

Jak się wcześniej dowiedziałam, umiał rozmawiać po Angielsku, co bardzo ułatwiło mi całą sprawę.

- Nie, jestem tu na ferie - odpowiedziałam miło.

- Szkoda, wyglądasz na fajną dziewczynę.

Nie dane było mi odpowiedzieć, bo zrobił to za mnie Conner.

- Jest nieletnia idioto. La henne være i fred, ellers snakker vi annerledes.

On mówi po Norwesku?

perfect sence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz