ROZDZIAŁ XII

1.5K 68 12
                                    

drogi czytelniku, rozdział ten zawiera wrażliwe tematy, jeśli nie czujesz się na siłach, nie czytaj tego.

enjoy!

To już dzisiaj. Piętnasty dzień lutego.

Ekscytacja rozlewała się po moim ciele, na myśl, że już za pare godzin miałam wykonać swój układ na wielkiej hali olimpijskiej. Mimo, iż nie będzie oglądał mnie nikt specjalny, rozpierała mnie radość.

Rozmowy dosłownie każdego dotyczyły i wyłącznie dzisiejszego wyjazdu. Z tego co powiedziała mi Tracy, mieliśmy jechać tam aż półtorej godziny. Zbiórka była na godzinę piętnastą. O szesnastej trzydzieści mieliśmy być na miejscu, a o siedemnastej trzydzieści miały zacząć się występy.

Dostaliśmy już nawet rozkład dzisiejszego dnia tam, i jako pierwsze startowały Zoey i Tiff, potem Stella i Ava, a na samym końcu była nasza kolej.

Chłopcy również mieli rozegrać dzisiejszy mecz z jakąś drużyną ze Stavanger, którą ogarnął pan Hunter. Podobno tutejsi są naprawdę dobrzy, więc nasi będą musieli stawić czoła temu wyzwaniu.

Ich mecz ma się odbyć koło godziny dziewiętnastej, i ciekawi mnie to, o której dojedziemy z powrotem do ośrodka. Fakt faktem, że pewnie mało osób będzie spać, bo ostatni dzień obozu i tym podobne.

Siedziałam jak zwykle na swoim miejscu w autokarze, dzieląc słuchawkę z przyjaciółką. Tym razem słuchałyśmy naszej motywacyjnej playlisty którą puszczałyśmy za każdym razem, kiedy jechałyśmy na zawody bądź inne występy.

Wpatrywałam się w widoki za oknem, i nie ukrywam, że byłam lekko smutna z faktu, że już jutro mieliśmy powrotny samolot do Anglii. Polubiłam tych ludzi, i miałam ogromną nadzieję, że w Manchesterze dalej będziemy mieli jakikolwiek kontakt poza szkolny.

Byłam ubrana jak najwygodniej tylko mogłam, aby czuć się swobodnie i komfortowo mimo tego, że i tak na sam układ mam inne ubranie. Czarne dresy kontrastowały z tego samego koloru bluzą, która była na mnie mocno za duża.

Dokładniej był to prześliczny granatowy strój wykonany z tiulu i delikatnego cienkiego materiału, który idealnie dopasowywał się do ciała. Uwielbiałam stroje jeździeckie. Każdy jeden wyglądał inaczej, miał inne wycięcia, dodatki, i kolory. Uwielbiałam również dopasowywać makijaże do danego stroju. Tworzyło to taką całość.

Jedyną rzeczą, która nie dawała mi spokoju był mój tajemniczy gość. To znaczy fakt, spodziewałam się Chloe, ale pewności nie miałam, a ta nic do mnie nie pisała. To naprawdę dziwne, że akurat ktoś ma przyjechać tutaj, i to na jeden dzień. Rodziców wykluczyłam już dawno z podejrzanych osób, ale skoro ani nie oni, ani nie moją przyjaciółka, to kto?

Z tymi rozważaniami jechałam wgapiona w okno, podśpiewując lecące mi w słuchawkach utwory. Chłopcy jak zwykle siedzieli na tyłach i się z czegoś śmiali. Bardzo głośno. Zastanawiał mnie fakt, czy oni również się tak stresują. Co prawda ten mecz wcale nie jest na jakieś punkty, które miałyby wpływ na przyszłość, ale dalej jest to mecz na przeciw drużyny z innego kraju!

Autokar zaparkował, a przed moimi oczami ukazała się wielka hala z milionem świateł. Budynek był ogromny, i muszę przyznać, że robił wrażenie. Widziałam pare bramek wejściowych, a przy nich paru ochroniarzy, ubranych typowo na czarno. Ich postawa aż biła powagą.

Wszyscy wysiedli, a po chwili pani Wilson zaczęła mówić.

- Kochani, dojechaliśmy chwilę przed czasem, co jest plusem - uśmiechnęła się - razem z trenerami mamy wam coś do przekazania.

Tym razem to pan Hunter zabrał głos, a uśmiech aż cisnął się na jego twarz.

- Nie chcieliśmy mówić wam tego wcześniej, ale mamy pewną niespodziankę. Jak wiecie, chłopcy będą grać mecz z drużyną Stavanger Monsters. Skontaktowaliśmy się z trenerami przeciwnej drużyny, i okazało się, że finalnie nie będzie tam tylko nas. Na trybunach czekają widzowie, i jest ich całkiem sporo.

perfect sence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz