CUKIER Z HERBATĄ

238 9 0
                                    

Mia

Odwróciłam się powoli na krześle. Zimno-niebieskie oczy Miriam wpatrywały się we mnie wrogo. Niesamowicie zdziwił mnie fakt, że tym razem gdy nasze spojrzenia się spotkały nie poczułam strachu czy jakiej ktokolwiek władzy ze strony kobiety. Zazwyczaj gdy tylko ją widziałam miałam ochotę uciec jak naj dalej. Teraz jednak wpatrywałam się w nią z obojętnością.

- To co od razu polecisz do mojego ojca I dopiero później mnie uderzysz czy załatwisz to teraz, a potem do niego pójdziesz? - Zapytałam, a żadne słowo nie utknęło mi w gardle. Żadnego z nich nie żałowałam. Kobieta spojrzała na mnie jakby niedowierzając, że ja jej poddana w ogóle mam czelność się tak do niej odzywać. Chwilę później jednak odzyskała głos.

- Kusząca propozycja, ale raczej nie skorzystam. Nie tym razem, bo jaki bym miała w tym zysk?

- A jaki miałaś w każdej innej sytuacji? - Zapytałam dalej bez ogródek mówiąc to co mi ślina na język przyniesie.

- Lepiej dla cienie dziecko byś się tym nie interesowała. - Powiedziała unosząc swój podbródek lekko do góry.

Do czego dążysz? Co chcesz uzyskać Miriam Rodriguez?

Te dwa pytania od razu zapisałam w swojej głowie, by o nich nie zapomnieć i za wszelką cenę znaleźć na nie odpowiedź tak jak na wiele innych.

Na całe szczęście Miriam postanowiła się ulotnić tak samo szybko jak się pojawiła. Najprawdopodobniej chciała bym miała świadomość, że przed nią nic nie ukryję. No cóż przyznaję, że było to naprawdę niepokojące, ale co mogłam zrobić. Tak już po prostu jest i będzie, a ja musze się nauczyć z tym żyć, a przede wszystkim znaleźć coś na tą kobietę, zanim ona będzie miała na mnie coś tak mocnego, że będę w stanie zrobić dla niej wszystko. Obawiałam się, że to tylko kwestia czasu, aż Miriam coś takiego znajdzie. Liczyła się więc każda sekunda.

Po jakże nie przyjemnej wizycie narzeczonej taty postanowiłam zejść do moich braci, bo jakby nie patrzeć nie widzieli mnie od rana co mogło być naprawdę podejrzane. Jakże więc się zdenerwowałam gdy zobaczyłam obok niech Bethay.

- O Mi jak dobrze cię widzieć już się martwiliśmy. - Zaszczebiotała dziewczyna wnerwiająco słodkim głosem zwracając tym samym uwagę Willa siedzącego obok niej, a następnie całej reszty moich braci.

- Niepotrzebnie cały czas byłam w pokoju. - Odpowiedziałam krótko dziewczynie po czym przeniosłam wzrok na resztę.

- Byłem u ciebie w pokoju jakąś godzinę temu i cię nie było. - Powiedział Raphael, który jakby wyrósł z pod ziemi i znalazł się tuż obok mnie.

- A no tak, bo wyszłam na chwilę. Zresztą dostałam szlaban na wychodzenie z domu, a nie na nie wychodzenie z pokoju.- Powiedziałam zdenerwowana.

- Spokojnie Mi po prostu się martwimy nie złość się na nas za to. - Powiedziała córka Miriam bardziej przytulając się do Willa. Przysięgam, że robiłam wszystko, by się na nią nie rzucić z pazurami i niczym dzikie zwierzę rozszarpać swoją ofiarę. A, że ostatnio byłam na paznokciach to były one długie aczkolwiek bardzo ładne i szkoda by było zmarnować je na taką szmatę jak to coś co siedziało sobie na kanapie w moim domu.

- Dziękuję za waszą troskę, ale jest ona zbyteczna. - Powiedziałam z wymuszonym przez siebie uśmiechem.

Usiadłam obok Apolla, a ten od razu zaczął mnie podszczypywać. Często tak robił gdy chciał bym się trochę wyluzowała. Podziałało, bo trzepnęłam go delikatnie w ramę na co on trącił mnie łokciem. Niektórzy może nazwali by to biciem się, ale ja wolę to nazywać wyładowywaniem emocji na swoim wspaniałym bracie toteż siostrze.

Spadająca Gwiazda Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz