RAYS BLITE

636 31 42
                                    

Mia

Spojrzałam za siebie i odetchnęłam z ulgą widząc przerażonego dostawcę pizzy. Chłopak wyglądał jakby właśnie stoczył walkę o swoje życie, co było bardzo prawdopodobne patrząc na okoliczności w, których się znajdowaliśmy. Spostrzegłam, że auto właśnie odjeżdżało i po raz kolejny głośno odetchnęłam.

- Może mnie Pan puścić? - Powiedziałam lekko zdenerwowana,  gdy już poczułam się trochę pewniej, i zaczął mi przeszkadzać mężczyzna naruszający moją przestrzeń osobistą.

- Tak, tak - Odpowiedział, od razu mnie puszczając. - ale uciekajcie stąd najszybciej jak możecie ta kobieta chciała mnie zabić! - Powiedział wychodząc z nami z krzaków. Chciała go zabić. - Rzucam tę robotę to doświadczenie pokazało mi, że tak mało w życiu osiągnąłem. - Gadał jak najęty coś o chomikach i dzieciach. Może było to okrutne z mojej strony, ale nie za bardzo chciało mi się go słuchać. Zosawilysny więc go, a same udalysmy się w stronę domu, nie robiąc sobie za wiele z jego krzyków, że musimy się wycofać.

Nie pewnie zadzwoniłam dzwonkiem w ustalonej wcześniej kolejności, ale w dłoni nadal ściskam mały scyzoryk. Przezorny zawsze ubezpieczony. Serce mi stanęło kiedy usłyszałyśmy kroki i odgłos otwierania drzwi. Kiedy jednak zobaczyłam uśmiechniętą blondynkę uspokoiłam się.

- O całe szczęście żyjecie - Zaśmiała się nie zręcznie. Jaka troskliwa.

- Co to miało znaczyć do cholery?! Wszystko z wami w porządku? Kto tu był?! - Zaczęła wypytywać May, która widocznie dopiero zaczęła wracać do że zywistości.

- Wszyscy żyją, nikt nie zginął, chociaż było blisko by dostawca dostał kulką w łeb. - Powiedział Jacob wychylając się zza pleców dziewczyny. - Odpowiadadajc na twoje wszystkie pytania. Nie wiem co to było. Wszystko z nami w porządku. Moja mama. - Powiedział wpuszczając nas do środka, bo dalej stałyśmy na zewnątrz.

- To niezłą masz rodzinkę. - Mruknelam pod nosem idąc w stronę biblioteczki.

Mimo, że byłam ciekawa co się tu wydarzyło wiedziałam, że nie po to mieliśmy się spotkać, a ja nie mam czasu na siedzenie sobie na ploteczkach i piciu herbatki. Postanowiłam więc skupić się na priorytetach. Usiadłam na dywanie zdejmując z półki stos książek i zaczęłam je przeglądać. Słyszałam, że reszta jeszcze o czymś rozmawia, ale chwilę później do mnie dołączyli.

- Wszystkie wydania małego księcia położyłem na biurku. Były tylko dwa - Przyznał Jacob podajc mi książki.

Spojrzałam na dwie przepięknie wydane książki. Jedna była w skórzanej granatowej oprawie ze złotymi literami, a druga była bordowa ze złotymi wyrytymi symbolami książki. Zaczęłam przeglądać każde z nich strona po stronie, ale nic tam nie znalazłam.

- Otwórzcie oczy - Powiedziała May zwracając tym samym uwagę nas wszystkich. W mgnieniu oka oderwaliśmy się od książek. - Cytaty nie muszą być tylko w książkach. Najpopularniejsze z nich często umieszcza się w ramkach. - Oznajmiła, a my spojrzeliśmy na nią pytająco. Dziewczyna przewróciła oczami widocznie załamana naszym brakiem umiejętności rozumienia jej nie jasnych przekazów. -  Spójrzcie za siebie. - Odparła rezygnując z tej osłony tajemnicy.

Żeczywiscie za nami na ścianie w drewnianej ramie był cyat dokładnie ten sam co dostaliśmy od Pani Roberts. Jacob powoli zdjął ramkę ze ściany podajc mi ją do rąk. Byłam mu wdzięczna, że pozwalał bym to ja zajmowała się takimi rzeczami jak odkrywanie tego co chciała przekazać nam mama. Delikatnie przejechałam palcem po ramie po czym powoli zaczęłam ją otwierać. Jak się okazało za osłoną zdjęcia skrywały się dwa papierowe łabędzie. Delikatnie zaczęłam je otwierać, a moim oczom ukazał się tekst wyglądający jak jedna ze stron w dzienniku mamy. Od razu zaczęłam czytać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Spadająca Gwiazda Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz