WYŻSZE SFERY

315 10 0
                                    

Mia

Plan na dziś był prosty, a jednocześnie skomplikowany. No dobra źle się wyraziłam. Cel był prosty, ale plan skomplikowany. Mianowicie moją dzisiejszą misją było udać się do restauracji Państwa Roberts. Problemem jednak było wydostanie się z tego pierdzielonego domu, który był jak twierdza. Oczywiście planowałam uciec przez tunele, ale problem był taki, że wszyscy byli w domu. Akurat tak się złożyło, a cholerna restauracja była otwarta tylko w weekendy. Siedząc w salonie wraz ze wszystkimi domownikami myślałam jak by tu stąd nie zauważalnie uciec.

- Pamiętacie kochani, że dzisiaj jest bankiet na, który jesteśmy wszyscy zaproszeni? - Zapytała Miriam i na praktycznie nikim nie zrobiło to żadnego wrażenia. Po za jedną osobą, która nigdy nie była na podobnym wydarzeniu i nie wychowywała się w śród balów i bankietów wyższych sfer. Tak oczywiście mówię o sobie.

- Ja też? - Zapytałam zdziwiona rewelacją, którą mi właśnie sprzedano. - Nie jestem pewna czy to do...

- Naturalnie, że ty też moja droga. Jesteś członkiem rodziny. - Wcięła mi się w słowo kobieta a ja użyłam całej silnej woli by na nią chociażby krzywo nie spojrzeć.

- Ale zazwyczaj nie było mnie na takich przyjęciach - Powiedziałam tym razem kierując wzrok na ojca. Nie do końca chodziło o to, że nie miałam ochoty na ten bankiecik po prostu wyczułam szanse na zostanie sama w domu i chciałam ją wykorzystać.

- Nie martw się skarbie będziemy uważać - Powiedział spokojnie tata. No tak bo ja właśnie o to się martwiłam.

- A najbezpieczniej nie będzie jak zostanę w domu? - Nic nie działało na niego tak bardzo jak moje bezpieczeństwo.

- Nie bo nikogo tu nie będzie. Spokojnie kochanie to spokojny i bezpieczny bankiet pobędziemy tam z 5 godzin pokażemy się i wrócimy. - Powiedział zamykając tym samym temat

Pomimo moich dalszych prób przekonania go do słuszności moich słów nie udało mi się nic wskórać i już wieczorem tego samego dnia ubierałam się w księżniczkową sukienkę w kolorze ecru. Była tak długa, że nawet po ziemi się delikatnie ciągnęła. Miała dużą aczkolwiek delikatną falbanę na dole druga z kolei była spuszczona z moich ramion odsłaniając je. Włosy pokręciłam na końcach i założyłam perłową biżuterię oraz nie za wysokie jasne obcasy ozdobione perełkami wokół moich kostek. Przyznaję wyglądałam jak księżniczka rodem wyjęta z Disneya. Postanowiłam jednak przestać skupiać się na swoim wyglądzie i zacząć działać. Do subtelnej kopertówki schowałam swój codzienny telefon, jednak pod podwiązkę, którą założyłam pod sukienkę schowałam mój "tajny" smartfon. Planowałam wymknąć się w trakcie bankietu, który znajdował się bardzo nie daleko restauracji. Miałam dać znać reszcie pół godziny przed wyjściem bym nie musiała na nich zbędnie czekać.

- Od razu widać kto tu jest naszym oczkiem w głowie - Powiedział Pol patrząc na mnie z uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Wyglądasz jak księżniczka brakuje ci tylko diademu.

- A tylko spróbuj mi go założyć, a cię zjem. Już i tak trochę dziwnie się czuje w tych tiulach. No, ale ty też wyglądasz niczego sobie braciszku. - Gwizdnęłam z uznaniem. - Może tobie założymy diademik?

- Dziękuje wiem. Ja jestem królem tego przyjęcia i bez korony, ale dziękuje za dobre chęci. - Powiedział puszczając mi buziaka w powietrzu i pozując w różnych konfiguracjach pokazując dziubek na co sama się szczerze zaśmiałam.

- Co u was tak wesoło...Wow Mia może rzeczywiście zostań w domu - Powiedział Matthias wchodząc do mnie do pokoju

- A co masz jakiś problem? - Zapytałam z przekąsem

Spadająca Gwiazda Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz