Poczucie

22 3 1
                                    

Czy wiesz jak to jest kiedy uciekasz przed wstrząśnieniem ziemi,
Przez długi czas biegniesz przed siebie a twoje płuca wyraźnie odmawiają posłuszeństwa,
Świat za tobą runie, płonie, i wyje z rozpaczy,
A ty w imię ratunku i jakiejś wewnętrznej potrzeby brniesz przed siebie,
Nieustannie próbując zachować umysł w trzeźwości,
Osobowość w całości,
I emocjonalność na smyczy.

Z czasem twoje mięśnie błagają o chwile przerwy,
Płuca o odpowiednią dawkę tlenu,
Przełyk o łyk wody jedynie,
Ale ty nie zatrzymujesz się.
Wciąż biegniesz.

Mija doba, dwie, cztery, osiem,
I w końcu przestajesz liczyć ile już minęło,
A do przodu pcha Cię pusta obietnica "jeszcze trochę".
"Już niedaleko",
"Jeszcze kawałeczek".
I z każdym takim kłamstwem, powtarzanym w głowie niczym mantrę,
zaczynasz zastanawiać się jak dużo "jeszcze trochę" zdołasz udźwignąć?
I ile tych "już niedaleko" Ci pozostało do zwycięstwa.

W pewnym momencie tego opętańczego wyścigu z czasem,
Zdajesz sobie sprawę z tego że już nie poznajesz się w odbiciu.
A cały trud, czas i wysiłek włożony w to traci na znaczeniu.
Ale wtedy rozpędzasz się jeszcze bardziej,
W imię czego?
Tego by to całe cierpienie nie było jedynie marnotrawstwem wszystkiego co Ci pozostało,
Bo w końcu poświęciłaś tak dużo.
Poświęciłaś całą siebie.

Lecz zanim się orientujesz, okazuje się,
Że bujasz się na skraju przepaści,
Rytmicznie w serca bicie,
Do przodu,
Do tyłu,
I w tej chwili patrzysz w otchłań przepaści,
I rozumiesz że to jest moment ostatecznej decyzji,
I chyba nigdy nie czułaś jeszcze takiej potrzeby poczucia że żyjesz.
Więc cofasz się, i w przerażeniu padasz na grunt,
Który okazuje się przyjemniejszy niż kiedykolwiek mogłabyś pomyśleć.

Nagle po raz pierwszy od wielu niezliczonych "jeszcze trochę" zaczynasz naprawdę oddychać,
A nie jedynie nieświadomie przetwarzać tlen na dwutlenek węgla,
Łzy spływają po twoich policzkach, bo nareszcie nic Cię nie goni.
By się upewnić - odwracasz się,
Ale po wstrząsach ziemi nie ma śladu,
Więc wracasz do domu, gdzie zasypiasz spokojnie.

A kiedy budzisz się następnego poranka,
Na szafce nocnej spoczywa upragniona kawa,
Dlatego łapiesz za kubek, i owinięta jedynie luźną koszulką wychodzisz na balkon,
Opierasz się o barierkę, upijając łyk gorącej cieczy,
Wpatrując się w górski krajobraz,
I nagle zaczynasz rozumieć,
że nie ma nic ważniejszego na świecie od tych małych rzeczy które uczłowieczają nas wszystkich.

Czasem to taniec w środku nocy, kiedy tylko gwiazdy patrzą.
Czasem to długie pociągnięcia pędzla,
na bawełnianym płótnie.
Czasem wsłuchanie się w siebie, i przelewanie każdej z tych zbłąkanych myśli na papier.
A Czasem to przewracanie kartek, wpatrując się w pożółkłe strony i stanie się nieodłączną częścią opisywanej historii.

Nie ważne co to jest, ważne aby nigdy nie zapominać że nic nie jest w stanie wynagrodzić Ci straty siebie.

_______________________________________
Eng.

Do you know what it's like when you're running from an earthquake
You run ahead for a long time and your lungs clearly give out,
The world behind you will collapse, burn, and howl with despair,
And in the name of salvation and some inner need, you push forward,
Constantly trying to keep my mind sober,
Personality as a whole,
And emotionality on a leash.

Over time, your muscles beg for a break,
Lungs with the right dose of oxygen,
Just a sip of water,
But you don't stop.
You're still running.

Days pass, two, four, eight,
And finally you stop counting how long has passed,
And what pushes you forward is the empty promise of "just a little bit longer".
"It's almost here"
"Just a little more."
And with each such lie, repeated in my head like a mantra,
Are you starting to wonder how much "just a little more" you can handle?
And how many "close" moments are left to victory?

At some point in this mad race against time,
You realize that you no longer recognize yourself in the reflection.
And all the effort, time and effort put into it loses its meaning.
But then you accelerate even more,
In the name of what?
That all this suffering wouldn't just be a waste of everything you have left,
Because after all, you sacrificed so much.
You sacrificed your whole self.

But before you know it, it turns out
That you are swinging on the edge of the abyss,
Rhythmic heartbeat,
Forward,
Backwards,
And right now you are looking into the abyss of the abyss,
And you understand that this is the moment of final decision,
And I don't think you've ever felt such a need to feel alive.
So you step back and fall to the ground in terror
Which turns out to be more enjoyable than you could ever imagine.

Suddenly, for the first time in many countless "just a little more" times, you start to really breathe,
And not just unconsciously convert oxygen into carbon dioxide,
Tears stream down your cheeks because nothing is finally chasing you.
To make sure - you turn around,
But there is no trace of the earth's tremors,
So you go home and fall asleep peacefully.

And when you wake up the next morning,
The long-awaited coffee rests on the bedside table,
That's why you grab a mug and, wrapped only in a loose T-shirt, go out to the balcony,
You lean on the railing, taking a sip of hot liquid,
Staring at the mountain landscape,
And suddenly you start to understand
that there is nothing more important in the world than these little things that humanize us all.

Sometimes it's dancing in the middle of the night, with only the stars watching.
Sometimes it's long brush strokes,
on cotton canvas.
Sometimes it's time to listen to yourself and put each of these stray thoughts on paper.
A Sometimes it's turning the pages, staring at the yellowed pages, and it will become an integral part of the story being described.

No matter what it is, it is important to never forget that nothing can make up for the loss of yourself.

Bóg płakał gdy czytał.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz