Na szczęście to tylko Will

491 22 21
                                    

Sara

Obudziłam się, a na dworze było jasno. Wstałam  i spojrzałam na sobie w lustrze.

-No i chuj, nie ide do szkoły.

Powiedziałam sama do siebie. Wzięłam do ręki telefon, który ładował się na szafce nocnej. 9:25. Ciekawie. Weszłam do garderoby i ubrałam na siebie przylegającą białą spódniczkę do kolan. Do tego ubrałam biały top z dekoltem w literkę "V" na cienkich ramiączkach. Włosy związałam w luźnego koka i wyciągnęłam kilka pasem z przodu. Nie malowałam się. Zbytnio mi się nie chciało. Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju.
Zeszłam po schodach do kuchni, a tam zastałam Willa z Vincent'em. Pili kawę.

-Dzien dobry.

Przywitał się jak zwykle formalnie Vincent.

-Cześć.

To akurat powiedział Will. Uśmiechnął się do mnie.

-Cześć.

Odpowiedziałam im i sie uśmiechnęłam.

-A ty nie w szkole?

Zapytał Vincent trzymając w ręku czarny kubek.

-Budzik mi nie zadzwonił.

Powiedziałam zgodnie z prawdą.
Usiadłam na przeciwko moich najstarszych braci.

-Co ją podkusiło żeby robić urodziny, na które zaprasza ważne osoby i dodatkowo w zaproszeniu dodawać, że trzeba się ubrać na różowo.

Powiedziałam i złapałam się za czoło. Oczywiście chodziło mi o Elizę i jej "super" pomysły.

-Dobra, jest źle, ale wizja Vincenta w różowym garniturze mnie przekonuje.

Powiedział Will i uśmiechnął się szeroko.

-Chyba sobie porozmawiamy.

Powiedział Vincent wypalają dziury spojrzeniem w Willu. Biedny Will.

-Ej! Nie będziecie gadać! Zostaw Willa w spokoju panie marudo!

Powiedziałam prześmiewczy tonem i załapałam Willa za rękę.

-Przyjmę to jako komplement.

Powiedział Vincent i uniósł kącik ust do góry.

-Dzięki.

Powiedział bardzo cicho Will i zaśmiał się cicho.

-Spoko,przed Vince'm trzeba chronić ludzi.

Powiedziałam i uśmiechnęłam się.

-Ja wszystko słyszę.

Powiedział Vincent.

-Wiem. Jakbyś miał nie słyszeć to byś nie słyszał.

Powiedziałam i uniosłam jedną brew do góry.

^^^

Była godzina 14:30, a ja siedziałam z Willem na kanapie i rozmawiałam. Rozmawialiśmy gównie o śmiesznych sytuacjach, które miały miejsce w dzieciństwie braci Monet. Śmiałam się z wsztskich histori, bo moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrazach próbując sobie wyobrazić to co mówił Will.

Śmiałam się właśnie z historii o tym jak to Shane z Tony'm mając może z siedem lat zatrzasneli się w pokoju. Nikogo nie było w domu, a oni siedzieli zamknięci przez prawie cztery godziny w jednym pomieszczeniu. Tony jak to Tony wkurwił się i chciał wyjść przez balkon. I co zrobił siedmioletni Tony. Otworzył drzwi na balkon i skoczył z pierwszego piętra na krzaki. No debil. Skończyło się na tym, że Tony miał całe podrapane od patyków ciało i przez następny miesiąc bolało go wszystko co mogło.

Dama Valentina //Sara MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz