ROZDZIAŁ DWUNASTY

17 7 2
                                    

Razem z moją przyjaciółką szłyśmy w kierunku schodów które prowadziły do wyjścia. Policja już przyjechała. Wzięła obu i wsadziła do radiowozu. Nadjeżdżała również karetka. Chciałam jak najszybciej wyjść by nie robić afery. Dookoła mnie słyszałam tylko krzyki opitych ludzi i odgłosy ambulansu. Jednak, kiedy prawie wyszłam za rękę chwycił mnie ktoś. Obróciłam się i ujrzałam mężczyznę, który miał na sobie ubraną białą koszulę a na to ubrał jeszcze cienką brązową kamizelkę. Jego włosy były koloru brązowego. Wyglądał na trzydzieści lat.

-Hola, hola moja droga, ale nie ładnie tak uciekać z miejsca akcji - zobaczyłam jak jego kącik ust się unosi

Zaczyna się...

-Ja pierdole, ale ja nic nie zrobiłam - burknęłam

-No tak a co zabiłaś człowieka? - zapytał się śmiejąc w głosie - Oczywiście, że żartuje, ale musisz tu ze mną poczekać, bo musi nadjechać drugi radiowóz

Już znienawidziłam jego głupie poczucie humoru. Maya obiecała, że zostanie ze mną. Nagle do lokalu wbiegli ratownicy medyczni. Od razu, gdy tylko zobaczyli właściciela biegli jeszcze szybciej w jego stronę.

-Proszę i oto nasi ratownicy tutaj macie ofiarę - wskazał palcem na mnie

Nie taiłam zaskoczenia. Nigdy nie lubiłam się tłumaczyć. Ratownicy zbadali mnie, ale uznali, że lepiej będzie, kiedy nie będą przenosić mnie do szpitala. Nie było takiej potrzeby. Jednak następnego dnia musiałam się zgłosić na komisariat. Wiem, że i tak tego nie zrobię. Potem dopiero mogliśmy wyjść. Wracaliśmy pieszo. Maja zdecydowanie była pod wpływem alkoholu. Jej zachowanie było niedopisania. Kiedy wróciłam do domu. Nikt mi nie otworzył. Napisałam do mamy jednak ona nie odpisywała.

Świetnie! Po prostu cudownie będę spać przed drzwiami.

Zaczęłam gwałtownie pukać w drzwi i czekać aż ktoś wreszcie się obudzi. Spojrzałam na zegar była po pierwszej w nocy. Nagle ktoś otworzył drzwi. Zobaczyłam mamę, która była ubrana w różowy szlafrok z wałkami na głowie. Szybko mnie wpuściła.

-Miałaś być trochę później - upomniała mnie – Wtedy nie obudziłabyś całego domu - warknęła

Powiedzieć czy nie powiedzieć...

-Mamo czy możemy o czymś porozmawiać? - zapytałam

- Jezu Nicol zejdź mi z oczu - popchnęła mnie – Jutro przy śniadaniu jak będziesz się szykować do szkoły okej? - zapytała i spróbowała się opanować

Zdjęłam obcasy i poszłam do łazienki. Szybko zmyłam makijaż i poszłam od razu spać. Byłam bardzo zmęczona.

                                                                     ***

Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. Idealnie obudziłam się na szóstą. Dalej byłam zmęczona. Nie wiem co się ze mną dzieje od kilku dni. Nigdy nie czułam się w pełni wyspana. Może to wina wyjątkowo twardej poduszki? Nie mam bladego pojęcia. Ubrałam się szybko. Ubrałam czarne spodnie cargo do tego biały top z narysowaną myszką miki. Na to nałożyłam dżinsową kurtkę. Makijaż odłożyłam na ostatnią chwile. Wszyscy czekali przy stole i jedli już jajecznice. Usiadłam jakby nigdy nic. Nałożyłam sobie posiłek i nalałam soku.

- Mamo czy możemy porozmawiać? - zapytałam już bardzo zniecierpliwiona

- Jasne w takim razie zamieniam się w słuch - wyprostowała ręce a jej oczy były wpatrzone prosto w moje

- A możemy na osobności? - mruknęłam - To taka raczej prywatna sprawa - dodałam

- Ależ skarbie jesteśmy rodziną - przytuliła Sebastiana – To będzie twój ojczym a to twoja ciocia - uśmiechnęła się - R o d z i n a - przeliterowała - To w takim razie albo mówisz teraz albo nigdy

NEVER AGAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz