ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

7 2 0
                                    

Tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia...

-Serio musisz lecieć do tej Polski? - zajęczała Maya z którą rozmawiałam na Skype

Przytaknęłam. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.

- Nicol, ktoś przyszedł do ciebie - oznajmiła moja matka wpuszczając do środka mojego pokoju Adalberta – Podaj mi walizki, bo Sebastian chce je wszystkie spakować już do samochodu - poprosiła

Zrobiłam to co mi kazała. Przytuliłam się do mojego chłopaka, a on mnie pocałował w policzek.

- Okej, to ja spadam - rzekła Maya – Bawcie się dobrze, a i Niki napisz mi, kiedy wylądujecie w Polsce - pomachała mi - Całuski! - rozłączyła się

Adalbert pomógł mi jeszcze spakować małą torbę, abym mogła sobie ją trzymać podczas lotu. Spakowałam do niej słuchawki, kosmetyki, tablet i jakieś drobne przekąski. W końcu będziemy lecieć jakieś piętnaście godzin a kto wie czy nawet nie szesnaście.

Po upływie piętnastu minut moja mama zawołała mnie, ponieważ musieliśmy już wyjechać na lotnisko.

- Lecę z wami - oznajmił mój chłopak i zauważył moje zdziwienie - Mój ojciec sporo pieniędzy zapłacił za ten cholerny bilet - dodał

- Dziękuje - wyznałam - Pojadę z tobą samochodem, okej? - zapytałam

- To prawie twój samochód - mruknął Adalbert i zrobił złośliwy uśmieszek

Po kilku chwilach siedzieliśmy już w aucie. Zamieniłam kilka słów z moim chłopakiem i ruszyliśmy na lotnisko. Podparłam ręką głowę i spojrzałam za szybę samochodu. Widok mijającego krajobrazu sprawił, że poczułam się wolna i niezależna. Kiedy pomyślałam o spotkaniu mojej rodziny po raz pierwszy poczułam mieszankę emocji, które sprawiły, że moje serce biło mocniej. Obawa była jednym z głównych uczuć, które towarzyszyły mi w tamtym momencie. Czułam się zdenerwowana i niepewna, ponieważ nie wiedziałam, jakie będą ich reakcje i jak mnie przyjmą.

-Nik żyjesz? - zapytał się zmartwiony Adalbert, który zauważył moje głębokie zamyślenie

Skinęłam głową

-Jesteśmy na miejscu - oznajmił chłopak, który szukał wolnego miejsca na parkingu

Po wyjściu z auta. Wypakowaliśmy walizki i pociągnęliśmy je za sobą idąc w stronę budynku.

Godzinę później siedzieliśmy w samolocie.

-Kurwa wody zapomniałem - szepnął zdenerwowany Adalbert

Zachichotałam.

-Masz - rzuciłam na niego butelkę wody – Tylko nie wypij mi całej - mruknęłam

***

-Nicol masz godzinę czasu, żeby kupić w tej galerii coś swojej siostrze. Ja w tym czasie kupię coś wujkowi i cioci. Po zakupach pojedziemy taksówką do naszego teraźniejszego domu - oznajmiła moja matka i ruszyła z moim ojczymem w głąb jakichś sklepów

- Kochanie mam iść z tobą? - spytał Adalbert

- Jak chcesz - odparłam znużonym głosem

- Wszystko okej?

- Tak, przepraszam. Po prostu jestem zmęczona podróżą - odpowiedziałam uśmiechając się lekko

To nie była wina zmęczenia, ale ogromnego stresu i uczucia presji od strony mamy.

Myślałam co mogę kupić Agnes. W końcu mimo tego, że jest moją siostrą to nie wiedziałam o niej kompletnie nic. Nie miałam bladego pojęcia czym się interesuje, co lubi jeść, jak wygląda, jaką jest...

Pierwsza rzecz jaką przyszła mi do głowy to wisiorek. A dokładnie wisiorek z literką ,,A". Poinformowałam mojego chłopaka, że idziemy do sklepu z biżuterią i ruszyłam przed siebie totalnie nie zwracając uwagi na tłum ludzi stojący na przeciwko nas, który najprawdopodobniej czekał na otwarcie jednego ze sklepów z odzieżą. Po chwili przeciskałam się przez grupę ludzi słysząc za sobą Adalberta wołającego moje imię.

- Nicol nie uciekaj tak. Musisz trzymać się blisko mnie bo się zgubisz – oznajmił chłopak

- No to się znajdę. Przecież mam do ciebie numer – pomachałam mu przed twarzą moim telefonem

- Wiem, że go masz. Ale mój telefon jest rozładowany, a ani ja, ani ty nie byliśmy jeszcze w tym kraju i mógłbym cię stracić z oczu nie na dwie sekundy, lecz na całe życie – powiedział z poważną miną jednak po chwili nie wytrzymał i zaczął się śmiać – A tak na serio to ten kraj jest milion razy mniejszy niż Ameryka więc znalazłbym cię, ale gdybyś oddaliło się za daleko mogłoby to skutkować spóźnieniem i jednocześnie złością twojej matki, a tego nie chcemy

- No już dobrze, dobrze. Przepraszam – zrobiłam minę niewinnego dziecka i znów się odezwałam- znalazłam sklep że świecidełkami i innymi pierdołami – wskazałam na pomieszczenie znajdujące się za szklanymi drzwiami

Weszliśmy do środka i poszliśmy na dział z naszyjnikami. Wzięłam złoty łańcuszek z złotą pierwszą literą alfabetu i poszłam do kasy. Pani, która mnie obsługiwała nie umiała mówić po angielsku więc musiałyśmy porozumiewać się tłumaczem w telefonie. W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się, czy Agnes będzie komunikowała się ze mną również przez tłumacza czy może jest dwujęzyczna. Z tego co jeszcze mi wiadomo to jest starsza a nasz biologiczny tata to anglik więc jest duże prawdopodobieństwo, że umie posługiwać się dwoma językami.

Po skończonym zakupie udaliśmy się z Adalbertem przed galerię. Napisałam do matki wiadomość z informacją o tym gdzie na nich czekamy. Piętnaście minut później wszyscy siedzieliśmy w taksówce, a dokładniej w dwóch taksówkach i jechaliśmy do miejsca, w którym miałam zacząć moje nowe życie z siostrą, ciocią, wujkiem, moim chłopakiem, ojczymem i mamą. Może nie będzie tak źle jak wmawia mi moja podświadomość?

dziękuje @AbbieXwrite za pomoc w rozdziale 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NEVER AGAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz