III

267 10 11
                                    

Zdecydowałem,że nie powiem im gdzie idę. I tak już jestem jebanym przegrywam ,więc jedno kłamstwo więcej nie zrobi różnicy.

-Znów się toczysz- mówię do odbicia samego siebie. Kiedy nauczę się,że sam nie zdziałam nic?

Wmawiam sobie,że to dla ich Dobra. Dla nich to zrobię. To,że chce ją znów ujrzeć to jedno,ale ich bezpieczeństwo jest najważniejsze....

19.34. Czas ruszać

Postanowiłem,że zostawię im karteczkę,że wyszedłem się przewietrzyć i by się nie martwili. Trochę denerwuje mnie to,że muszę się z wszystkiego tłumaczyć. Kiedyś tak nie było,ale odkąd miewam te swoje skurcze blizny po..no właśnie to mnie pilnują. Głos jak ojciec powiedział. Dostosował się do mnie, choć próbował się przeciwstawić na początku,to teraz jest potulny,jak baranek.

Najlepszą taktyką jest wyjście moim oknem i tak też zrobiłem. Wyskoczyłem i przywołałem smoka. Teraz udać się w to cholerne miejsce i mieć z głowy...


-Wiecie,że tam poszedł prawda? - zmęczony śledzeniem blondyna piegowaty opadł na krzesło

-Nawet jeśli byśmy mu zakazali to i tak,by poszedł- Nya trafiła w punkt. Lloyd był uparty

- Ale jeśli okaże się to prawdą,to jest w niebezpieczeństwie- dodał i tak już wściekły na bezmyślność przyjaciela Brunet

-Dlatego pójdziemy za nim. Dobrze wiemy gdzie poleciał, schowamy się i będziemy obserwować- wszyscy obrócili się do osoby mówiącej

-Garamdon chyba zapomniałeś,że twój syn ma bardzo dobry słuch? Wystarczy,że będziemy oddychać,a on nas wyczai

- Niebieski masz racje,ale pamiętaj dla kogo tam jest. Dla Niej- wskazał na wspólne zdjęcie jego syna z Harumi

- Dalej je trzyma? Myślałam,że je wyrzucił- wzięła od niego zdjęcie. Ona je zrobiła gdy siedzieli wspólnie przy kolacji. W tedy nikt jeszcze nie przypuszczał,że okaże się taka jaka się okazała...

- Kochał ją i najwidoczniej dalej kocha- stwierdził brunet i zaczął się kierować do wyjścia.

- Na co czekacie? Zaraz dobija 20 - wskazał na zegarek, a wszyscy natychmiast zerwali się z nóg


20:05 nikogo nie ma. Może to był żart komika Jay'a? Nie aż tak daleko,by się nie posunął. To może zwidy? Może tak bardzo mi odbija,że liczę na coś nie możliwego? Przecież takiego wypadku nie da się przeżyć!

Usłyszałem kroki na dachu. Spojrzałem na niego,ale nikogo nie było...

I ktoś nagle mnie szturchnął. Natychmiast Obróciłem się w tą stronę i zobaczyłem ją...

Miała liczne zadrapania i rękę w amatorskim gipsie,ale jej białe gęste włosy zostały,jakby nie tknięte. Nie patrzała na mnie, a jej ręce drżały. Przez chwilę zrobiło mi się jej szkoda,ale zaraz wróciłem do kamiennej twarzy. Emocje nie mogą dać góry. Nie teraz

- Więc to prawda - powiedziałem głosem wyprutym z emocji. Ona chyba nie spodziewała się takiego tonu z mojej strony i spojrzała na mnie. Teraz widziałem jej zaszklone oczy

- Lloyd ja..

- Co ty?! Od paru tygodni mnie nachodzisz, a potem jak gdyby nigdy nic zostawiasz kartkę w łazience?! I jeszcze ten cholerny napis. Jaki powrót mroku co? Co tym razem knujesz?!- okej emocje dały górę

-Nie chciałam wchodzić ci znów w życie,ale musze cię ostrzec. On wróci,a ty będziesz wystawiony na próbę- teraz łza skapła na nasz mostek. Mina z obojętnej zrobiła się na zdziwioną

powrót mroku - Ninjago  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz