V

286 13 12
                                        

-Hej synu..otworzysz? Chce tylko porozmawiać?-stoje koło jego drzwi od jakiś 5 minut,ale nikt mi nie odpowiada,jakby go nie było

-Rozumiem,że napewno nie jest to dla ciebie łatwe,ale ona zniknie gdy mroczny władca zostanie pokonany. Osobiście dopilnuje,by po tym wszystkim słowem do ciebie się nie odezwała.-dalej cisza...może wyszedł oknem? To do niego podobne ostatnio

Szybko,jednak przekonuje się,że ktoś jest w środku gdy słyszę rozbicie szkła. Zaczynam się nie pokoić,bo nie słyszę ani kroków ani odezwu w moją stronę

-Lloyd jeśli tam jesteś, to daj jakiś znak- usłyszałem tylko lekkie pukanie o rame łóżka. Co się dzieje,że nie może się odezwać?

-Okej zrobimy tak. Będziesz pukał dwa razy jeśli odpowiedź jest na tak a raz jeśli na nie okej? - dwa stuknięcia

- Możesz mówić? - jedno stuknięcie

-Możesz się ruszać? - to samo co wcześniej

-Mam wyważyć drzwi? - zero odpowiedzi

Postanowiłem,że nie będę dłużej czekać i poprostu użyłem swoich jakże niesamowitych mięśni i pozbawiłem drzwi zawiasów.

-Lloyd! - ujrzałem mojego syna leżącego koło łóżka. Był nieprzytomny

-Zane?! Dawaj do pokoju Lloyda! Chyba czegoś zażył- w opowiedzi usłyszałem,że już biegnie,a ja zacząłem się rozglądać po pokoju i zobaczyłem,że koło niego leżało puste opakowanie tabletek nasennych

- O kurwa- przeniosłem go na łóżko

- Co jest? -do pokoju wszedł nindroid

- Wziął najprawdopodobniej całe opakowanie tych tabletek

-Wiesz w jakim odstępie czasu mógł je zażyć?

- Myśle,że z 20 minut mogło minąć

- Okej, to dobrze - i pobiegł gdzieś

- Dobrze?! Jak to dobrze ?! Przecież on chciał się zabić

- Dobrze,ponieważ nie Minęła godzina i leki nie zdążyły się wchłonąć. Możemy zrobić domowe płakanie żołądka

Usiadłem koło mojego syna z ulgą. Jednak mój ojciec się nad nim zlitował. Złapałem jego dłoń i mocno ścisnąłem

- Nie chce byś poczuł się wyganiany,ale potrzebuje miejsca,by go wybudzić,a następnie wypłukać żołądek- kiwnąłem głową na znak zgody i wyszedłem z pokoju. Postanowiłem,że pójdę do starca Wu.

Chodź w sumie jestem od niego starszy,ale to tylko szczegół

- Mogę wejść? - w odpowiedzi usłyszałem jasne i bez większego namysłu wszedłem. Nic się nie zmieniło, jego pokój wygląda,jak wielka herbaciaria. Cwany sobie wziął największy pokój na te swoje ziółka

- Coś sie stało bracie? Masz nie tęgą mine

-Lloyd chciał się zabić- z wrażenia Usiadłem. Dalej trochę do mnie to nie docierało. Mogłem stracić syna

- Jak to?

- Gdy wszedłem do jego pokoju leżał już nie przytomny. Przedawkował leki nasenne, plus zażył je na pusty żołądek.

- Widział już Harumi?

- Tak,a tak na marginesie. W ogóle nie jestem za tym,by tu była. To twoja wina, gdyby jej dziś nie zobaczył,to by tego nie zrobił.

- Nie możesz być tego pewien. Ostatnio Lloyd chodził przygaszony

- Czasem się zastanawiam, jak to możliwe,że ja mam więcej serca niż ty

- Znowu zaczynasz?

- Nie,ale tak tylko mówię- zaśmiałem się,ale zaraz spoważniałem

- Jak chcesz od niej wyciągnąć coś więcej? Ja znam parę tortu..

-  Żadnych tortur. Sama nam powie, widzę po niej, że żałuje swoich czynów, a po za tym gdyby nie ona to byś tu teraz nie siedział bracie

- Przynajmniej Lloyd,by tak nie cierpiał

- każdy widzi,jak się cieszy od kiedy do nas wróciłeś.

- ale nie w ten sposób- wstałem i szykowałem się do wyjścia

- Jeśli do wieczora nic z niej nie wyciągniesz, to ja to zrobię,ale ostrzegam,że nie będę miły- i wyszedłem. Znów zacząłem kierować się do pokoju mojego syna, a gdy wszedłem ujrzałem ją przy jego łóżku

- A ty co? Chcesz mu coś wstrzyknąć do kroplówki? - chyba się przestraszyła,bo lekko podskoczyła

- Nie, chciałam być przy nim. Czuje się wina,że chciał się zabić -

- Widzę,że wieści szybko się rozchodzą

- Przechodziłam koło pokoju Lloyda,gdy Zane wychodził z apteczką

- Wiesz,że wcale nie pomagasz nie? Tylko bardziej utrudniasz?

- Chcę tylko pomóc pokonać mrocznego władcę, a potem zniknę. Wedle umowy

-Spróbuj jej tylko nie dotrzymać, a pierwszy obetnę ci każdą koniczne- ta tylko przełknąła głośniej ślinę

- Kiedy wróci? - Usiadłem na drugim krześle

- Nie wiem,ale nie długo. Tak naprawdę może wrócić jutro,a może wrócić za miesiąc. Nie wiem tego, to wszystko zależy od niego...

-Czyli niedługo-odpowiedziałem sam sobie

-Nie do końca. Zbiera siły, zdaje sobie sprawę,że Lloyd jest teraz naprawdę potężny i nie chce się pomylić

-Znasz jego plan?

- Po części. Wiem tylko,że jego celem jest osłabić go. Chce sprawić mu ból,by był łatwiejszym celem

- Jak?

- Chce was wszystkich zamordować na jego oczach - mówiła to z wielkim obrzydzeniem,jakby ją to serio tykało

-Naprawdę ci na nim zależy?

-Nic obecnie w moim życiu nie jest ważniejsze niż on

- To gramy do jednej bramki Harumi-

- Od kiedy stałeś się taki...uczuciowy?

- To przez niego. On nauczył mnie znów kochać, a przez tą akcje z oni prawie zginął. Postanowiłem w tedy, że więcej go nie opuszcze i będę chronić

- Rozumiem

Przez długi czas siedzieliśmy w ciszy. Co jakiś czas jakiś z ninja przychodzili sprawdzić co się dzieje...

Aż w końcu jego oczy zaczęły się otwierać

- Lloyd ty żyjesz!- odrazu go przytuliłem

- Serio? A czuje się jakbym jednak nie żył. Mogę wodę?

- Oczywiście- dziewczyna podała mu szklankę wody. Przyjął ją nie zwracając uwagi od kogo właściwe ją wziął, ale kiedy do jego uszu doszedł głos, który to powiedział. Szklanka opadła na jego kołdrę

- A ty co tutaj robisz? - jego ton zrobił się oschły, a w powietrzu rodziła się nie miła atmosfera

- Teraz chcesz się kłócić? Jak odpoczniesz, to w tedy pogadamy okej? Teraz uznamy mnie za podawaczke wszystkiego co będziesz chciał- patrzał na nią z uniesionymi brwiami, a potem popatrzał na mnie. Ja tylko podniosłem ręce w formie obrony

W końcu to nie ja na tu wpuściłem nie?

- Jak sobie chcesz- w końcu wymamrotał, a potem obrócił się na drugi bok

- Jak odpoczniesz to my sobie pogadamy.

- O pierwszy mistrzu spinizju ratuj mnie przed swoim synem...



...

powrót mroku - Ninjago  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz