11. What are you doing here?

93 7 8
                                    

Kiedy się obudziłem przytulałem się do Chana leżącego obok mnie i czytającego książkę. Natychmiast od niego odskoczyłem jak oparzony. Tamten popatrzył na mnie i uśmiechnął się.

- Nie przeszkadza mi to. - powiedział.

Ja tylko spuściłem głowę.

- Jak się spało? - zapytał.

- Dobrze. - "Cudownie, jakbym był w niebie. A wiesz czemu? Bo mogłem się przytulić do ciebie."

- Świetnie. Wiesz, że jest już kolejny dzień? Przespałeś cały film, ale nie miałem serca cię budzić.

- To ja powinienem być już w szkole! - wykrzyknąłem.

- Spokojnie, dzisiaj możesz sobie odpuścić. Każdy na pewno zrozumie, w końcu wiesz jak szybko rozchodzą się informacje po szkole. Jisung i Jeongin już wiedzą, że cię nie będzie.

- A co Jisung na... no wiesz co?

- Trochę się śmiał, ale uciszył się gdy mu powiedziałem, że będę spać na podłodze. Nic nie widział. Tylko jak śpisz, a ja byłem wtedy w kuchni.

- Okej.

- Zaraz wracam. Idę zrobić śniadanie. Możesz się umyć w łazience, chyba wiesz gdzie jest, tam leży na półce pod lustrem taka niebieska szczoteczka do zębów, jest nowa, nikt z niej nie korzystał. Na wieszaku wisi taki jasnoniebieski ręcznik, też jest świeży, więc możesz z niego skorzystać. Pasty użyj mojej, a grzebienia nowego niestety nie mam, więc jak chcesz możesz skorzystać z mojego, a jeśli nie chcesz to nie musisz się czesać. I tak wyglądasz uroczo. - powiedział i wyszedł.

Siedziałem wmurowany w łóżko.

"On nazwał mnie uroczym".

Potarłem policzki jakby mając nadzieję, że uda mi się z nich zetrzeć czerwień po tym zdaniu i poszedłem do łazienki. Kiedy wyszedłem (oczywiście uczesany) udałem się do kuchni. Tam zjedliśmy na śniadanie pankejki.

- Może odwiozę cię do domu? No wiesz... żeby rodzice się nie martwili. - zaproponował.

- Tak, pewnie. Dzięki.

- Nie ma sprawy.

Wsiedliśmy do samochodu o po chwili już wysiadałem przed domem. Stałem przed drzwiami i machałem dopóki nie odjechał. Kiedy to zrobił nie poszedłem do domu. Nie zamierzałem tam na razie wracać. Odczekałem aż samochód wyjedzie z ulicy i ruszyłem w drogę. Ta zajęła mi około pół godziny spacerem. Po tym czasie stałem tuż przed wejściem do lasu. Wszedłem do niego i zacząłem spacerować pomiędzy drzewami coraz bardziej zagłębiając się w puszczę. Zatrzymałem się dopiero jak usłyszałem rżenie. Wiedziałem, że tutaj nie ma koni, także mogło to być tylko jedno. Ruszyłem biegiem w stronę odgłosu. Oczywiście jego źródłem był...

- Orion! - powiedziałem i pogłaskałem go po pysku. - A gdzie jest twój pan?

- Tutaj. - usłyszałem ten spokojny głos za sobą. - A co tu robisz?

Popatrzyłem się na niego. Przy sobie miał łuk.

- Ja... Emm... Ten... - zająknąłem się. Nie byłem przygotowany na to pytanie.

- No? Słucham.

- Nie miałem co ze sobą zrobić.

- A nie wyraziłem się jasno ostatnio? - tym razem była wyczuwalna nutka surowości.

- Tak, ale...

- Ale co? Tak na prawdę nie powinno mnie tu w ogóle być. Udało mu się tylko dlatego, że... a zresztą nie ważne.

My Second Magical Home || HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz