Wysłała Bena na pidżama party do chłopaka Lombardich.
Przygotowała spaghetti z klopsikami, nalała do kieliszków czerwonego wina, a na stole postawiła talerz z owocami. W "Żonie i Domu" przeczytała jakiś czas temu o produktach, które po zjedzeniu sprzyjają miłosnym uniesieniom. Warto było spróbować.
Zapaliła świece na stole i w sypialni, a do tego rozsypała na pościeli płatki czerwonych róż.
Zerknęła na zegarek – zostało jej tylko czterdzieści minut.
Nagą skórę spryskała w łazience ulubionymi perfumami, założyła też specjalnie kupioną na tę okazję czerwoną bieliznę. Stanik miał unieść jej piersi, gorset ukryć tę wredną, pociążową fałdkę na brzuchu, a majtki – optycznie zaokrąglić pośladki. Do tego pończochy, które sprawią, że jej nogi będą wyglądać na apetycznie opalone i pas, aby zapobiec przesuwaniu się delikatnego materiału.
Założyła cekinową sukienkę z głębokim dekoltem i ułożyła czarne, zakręcone na wałkach włosy. Biżuteria, makijaż i była już gotowa.
Nagle usłyszała dźwięk parkującego na podjeździe samochodu.
W samą porę.
— Wróciłem! — zdążył krzyknąć w drzwiach, zanim zaskoczony przyjął od niej lampkę wina. — Witaj, mamy gości?
— Cześć, kochanie — z uśmiechem nachyliła się do skonfundowanego męża i pocałowała go delikatnie w usta. — Jesteśmy zupełnie sami i pomyślałam, że możemy spędzić razem wieczór.
— To bardzo miłe z twojej strony — powiedział mężczyzna, odwieszając kapelusz na wieszaku przy drzwiach. — Przyda nam się taka domowa randka. Czekaj, czy ja czuję klopsiki?
— Tak, twoje ulubione! Chodź, wszystko ci pokażę — mrugnęła flirciarsko, po czym zaprowadziła Johna do krzesła przy stole.
— No no no, naprawdę się postarałaś, świetna robota!
— Daj spokój, chciałam zrobić mężowi przyjemność i tyle.
— Szmakuje jak żwykle doszkonale — powiedział z ustami pełnymi makaronu.
Od tyłu podeszła do jego krzesła i zaczęła masować ramiona mężczyzny.
— Co w pracy?
Zanim odpowiedział, zdjął jedną dłoń ze swojego ramienia i delikatnie ją pocałował.
— Kocham cię. Dziękuję za to. — Przełknął kolejny kęs klopsa z makaronem i zapytał: — Jesteś pewna, że chcesz słuchać o mojej robocie?
— Oczywiście! Prawie cały dzień jestem w domu, dobrze jest wiedzieć, co się dzieje w mieście.
W rzeczywistości nie zawsze rozumiała, o czym opowiadał John, ale wierzyła, że opowiadanie o stresującym dniu pomagało mu się rozluźnić.
— Kojarzysz bank na skrzyżowaniu Wade i Woodland? Ten nowy akurat wracał z pączkami dla całej załogi, kiedy zauważył, że jakiś gość w pojedynkę trzyma wszystkich kasjerów i klientów na muszce. Idiota, chciał obrabować bank 5 minut od posterunku.
— Idiota — pokiwała głową, nakładając mężowi kolejną porcję. Po pracy zawsze jadł w zatrważającym tempie.
Mildred także usiadła w końcu przy stole i nałożyła sobie malutką porcję.
— A potem... — John zamilkł nagle. — Nieważne.
— Coś się stało?
— Nie powinienem ci mówić o wszystkich sprawach.
![](https://img.wattpad.com/cover/361868336-288-k779390.jpg)
CZYTASZ
I nie wódź nas na pokuszenie
RomanceLato, rok 1957. Dzielnica Glenwood w Raleigh. Policjant John Collins z żoną Mildred od miesięcy starają się o dziecko, niestety bezskutecznie. Aby rozwikłać ten problem, oddają się w ręce "cudotwórcy od związków", pastora Raphaela Beckera, który wkr...