11. Może to przeznaczenie?

335 20 1
                                    

Patrzyłam na kobietę z niedowierzaniem. Moje usta same rozchyliły się tak, że za chwilę miałabym zbierać szczękę z podłogi. Otwierałam usta i zamykałam, patrząc na kobietę w taki sposób, jakby właśnie wyznała mi, że jest kosmitką.

- Co? - wymsknęło mi się. - To żart, tak? - spytałam nieco nerwowo. Zaśmiałam się, potrząsając głową.

- Niestety, lot jest naprawdę odwołany. Bardzo mi przykro. Musi pani przebukować swój bilet na inny termin - mówiła uprzejmym tonem. - Oczywiście, bez żadnych dodatkowych opłat.

- Ale ja nie mogę tutaj zostać! - niemalże krzyknęłam, patrząc na nią z rozpaczą. - Ja nie mogę... nie mogę tu zostać! - powtórzyłam. Czułam jak grunt pod moimi nogami się zapada.

W tamtej chwili coś odebrało mi oddech. Może to był stres, a może strach przed tym, że miałam tu zostać. Ale czułam, jakby ktoś zacisnął rękę na moim gardle, odbierając mi tym możliwość pobierania tlenu.

To się, kurwa, nie dzieje.

- Niestety, nie mogę pani pomóc - uśmiechnęła się do mnie, a ja poczułam nagłą chęć wydrapania jej oczu. Jak to, kurwa, nie mogła mi pomóc? - Może to przeznaczenie? - napomknęła, a w moich żyłach zawrzało.

- Weź nie pierdol - warknęłam. - Przepraszam - dodałam, kiedy zobaczyłam jej zdziwiony wzrok. Złapałam się palcami za końcówkę nosa. Co teraz? Co ja mam teraz zrobić?

Chciało mi się płakać. Kobieta jeszcze chwilę patrzyła na mnie, po czym po upewnieniu się, że zrozumiałam co do mnie mówiła, odeszła, zajmując się swoją pracą.

Wzniosłam oczy ku górze. Czy moje życie musiało być pasmem niepowodzeń? W tamtej chwili nie potrafiłam nazwać tego inaczej. Uczucie porażki rozwalało mnie od środka.

Dlaczego?

Patrzyłam na swój bilet, po czym zgniotłam go w dłoni. Kurwa, dlaczego? Czy ja naprawdę byłam aż tak złym członkiem? Czy to była karma za to, że wykorzystałam dzisiaj Alana, aby to mnie było dobrze?

Odwróciłam się, czując wewnętrzną furię połączoną z ogromnym smutkiem. Czułam się upodlona. Nie była to niczyja wina, ale i tak poczułam się jak nic nie warty człowieczek.

Moja terapeutka będzie miała co robić.

Przełknęłam ślinę, widząc jak Alan patrzy przez dużą szybę. Prawdopodobnie stał tam samolot, którym miałam wrócić do domu. Kurwa, no cóż. Nie dziś.

Co ja miałam robić? Podejść do niego czy uciec i udawać, że nic się nie wydarzyło?

Nie wiem, ile tak stałam, ale chłopak nieco rozkojarzony odwrócił się. A wtedy nasze spojrzenia się spotkały i już wiedziałam, że nie było się nad czym zastanawiać. Zdziwiony spojrzał na mnie.

Nie potrafiłam się ruszyć z miejsca. Moje palce ciasno oplatały rączkę walizki. Nogi dosłownie wrosły mi w ziemię.

Dlatego też to on wykonał pierwszy krok i szybko do mnie podszedł. Wygladal na całkowicie rozkojarzonego. Jego oczy były delikatnie przekrwione, prawdopodobnie od płaczu. On płakał. Czy w jakikolwiek sposób mnie to teraz ruszyło? Nie. Bardziej ruszyło mnie to, że został odebrany mi mój transport do domu. Jedyny.

- Co się stało? - spytał, darząc mnie spojrzeniem. Nabrałam więcej powietrza do płuc, nie chcąc się na nim wyładowywać, choć może to nie był taki głupi pomysł.

- Mój lot został odwołany - odpowiedziałam, niemalże zaciskając zęby ze złości. - Kurwa, odwołali go! - wrzasnęłam, czując jak furia ponownie pojawiła się w moim ciele.

Dirty job; kochać czy być kochanym. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz