❀⋆.ೃ1 - Pechowe karty ࿔*:・

1.4K 65 119
                                    

Zdaje sobie zawartosc cringu w tym XDDD (dlatego tw cringe)

Pov: Edgar

- Zara pierdolne na ten piasek, ci w tych bandażach nie za zimno?- Zażartowałem z niej wiedząc że nie może ich ściągnąć w ten upał, wóz nam sie zepsuł więc wybraliśmy drogę przez sahare. Tara i jej niesamowity braciszek Sandy zostawił nasze oszczędności władzom! Dlatego... idziemy okraść kolejny budynek w miasteczku Starr, słabo tam z władzą ostatni szeryf spierdolił gdzie pieprz rośnie a taka bieda w ludności ze wątpię że ktoś go zastąpi. Tara coś zaczęła mruczeć co gówno rozumiałem, pokazała palcem na miasteczko niedaleko nas.

- NO W KOŃCU!- Padłem na kolana modląc sie w myślach, mruknęła z nutką radości i mnie zaczęła ciągnąć za szalik
- Ale od mojego szaliczka wara - Wyszarpałem sie i szedłem obok, dochodząc kartami i jej skillem ucięła mi kaktusa i z niego zaczęliśmy pić normalnie tony do upadłego

Sandy zna jej język wiec za każdym razem gdy mnie pcha chodzi jej o to że każdy na mnie leci coś tam coś tam i mi dadza cos za darmo bo laski takich lubia ale ja mam wyjebane w miłość a fioletowo włosa chce tylko wodę po którą idę. W skrócie: Tata mnie wykorzystuje z moja "przystojnoscia" aby być żulem

- Przepraszam - Nie lubie ludzi ale trzeba sie poświęcić... stanąłem przed dziewczyną w moim wieku noi wysokości - Mógłbym trochę wody z studni? Nie jest to jakaś super suma ale moge później przyjść i dopłacić..?-

- Ehh... Colt?- Zwróciła się do chłopaka za nią który coś czytał, spojrzał na nas a na mnie zmrużył oczy

- Daj mu i niech się odczepi-

Nalała mi, podziękowałem grzecznie i wróciłem... a jak ze inaczej nie przyjdę z dopłatą, kurde ten koleś miał znaczek szeryfa na swojej kamizelce. Trochę na zboczu weszliśmy do baru oczywiście nie osiedlonego bo tam czekał klient, szefowa weszła z buta stawiając przed Barleyem walizkę z jego pieniędzmi a ten tylko zagwizdał z nutką pociechy, oczywiście musiała porozkładać karty co mi dało światełko aby za nim i jego pomocnikiem taka chodząca kasa stanąć i obserwować.

- Co to?- Zapytał Griff, usiadła opierając nogi o stół a oni obrócili karty, obydwoje mieli to samo... i też ona obróciła z kartą śmierci która po kryjomu wsadza, obydwaj sie przerazili a mój szalik złapał ich za gardła przyciskając do stołu
- Ej mexico typo, co do kurwy??-

- Życie - Rzuciłem ich tak że wylecieli przez okna w tyle, mieliśmy się zbierać ale wbiegł ten spierdolony pies wyglądający jak by się urwał z wojska. Czemu prawie każdego znam? poprzeprowadzali się a my podróżujemy. Kopnąłem go tak że wyleciał na zewnątrz, miałem się obrócić aby wyjść przez rozbite okno ale zauważyłem jakieś ciało na przeszkodzie... pochyliłem czapkę do góry a tam fioletowo włosy chlop z wrednym uśmieszkiem i czapką szeryfa... chwila... oni mają nowego szeryfa?!? Popchnąłem tare i odskoczyłem, chwyciłem nóż w rękę od cytryny i skierowałem na niego

- Odpuść sobie pięknisiu - Siedziałem jak żaba na blacie, umieścił dłonie na swoje biodra

- A co jak nie?-

- Zginiesz z mojej ręki.-

Dostałem butem w morde, zaśmiał się z mnie a mnie to bardziej wkurwiło

- Ojj nie drażnij mnie koleś bo ten noz zaraz sie znajdzie w tobie -

- Dalej, śmiało - Japierdole nie boi sie chuj jebany

Wskoczyłem na 1 piętro a potem uszykowałem się na niego, złapał mnie za szalik i rzucił w ścianę a to skurwiel! Podniosłem się stając w pozie bojowej i go zaatakowałem, chuj myśli że mnie pokonaaa-- co? Jak on złapał mój szalik w ruchu?! Obwiązał mi go dookoła szyi i zaczął dusić

Cowboys from hell • Edgar x Fang fanfic Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz