Przebudziłam, się nad ranem Marcus leżał obok mnie, wstałam ubrałam szlafrok wzięłam łyk wody siedząc zastanawiałam, się co począć wczorajsze zbliżenie trochę pomieszało mi w głowie, z tego względu, że kocham Matteo, ale przez Marcusa czuję teraz też coś do niego to znaczy, to uczucie odrodziło się niby w głowie mam to co zrobił ale jakoś gdy go widzę to tak jakbym zapominała zupełnie o tym. Zaczęłam szykować śniadanie poczułam jak przytula mnie od tyłu.
M: Dzień dobry kochanie-ucałował mnie w polik.
A: Marcus, przestań! - odepchnęłam go.
M: Ale wczoraj-chciał dokończyć, lecz przerwałam mu.
A: Było pomyłką-dodałam.
M: Myślałem.
A: To źle myślałeś-znowu mu przerwałam.
Widać było, że ruszyło go to sądziłam, że będzie zachowywać się jak ten Marcus z NY a zaskoczył mnie ubrał się stanął w progu kuchni i spytał, czy tego właśnie chcę życia bez niego, ja kiwnęłam głową czułam, że zaraz się popłaczę, ale powstrzymałam łzy.
A: Zjesz coś? - spytałam.
M: Amy, nie rozumiem cię-zmarszczył brwi.
A: Nie wypuszczę cię głodnego.
Zjedliśmy on wyszedł ja zaczęłam płakać w zasadzie nie znam powodu, dla którego zrobiło mi się przykro. Zadzwonił Matteo z zapytaniem, czy miałabym ochotę na spacer z nim zgodziłam, się nie miałam ochoty, się stroić więc wzięłam dresy umyłam twarz i pomalowałam się, ale tak delikatnie, że prawie nie było to widoczne. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam schodami w dół wychodząc z budynku rozglądałam, się na boki w poszukiwaniu go, ale nie zauważyłam by był w pobliżu chciałam wykręcić jego numer, ale ten wystraszył mnie ja odwróciłam, się i uderzyłam go sądziłam, że to był Marcus.
A: Przepraszam-przytuliłam go.
M: Spokojnie, to moja wina - mówiąc to trzymał, się za polik.
A: Teraz już wiesz, żeby mnie nie straszyć-zaśmiałam się głośno.
M: Nie muszę, się martwić jak ktoś cię zaatakuję-parsknął śmiechem.
Poszliśmy w stronę parku trzymając, się za ręce. Gdy dotarliśmy do miejsca, w którym Matteo kłócił, się ze swoją byłą narzeczoną nagle przystanął ja obróciłam, się w jego stronę a on ukląkł.
M: Amy, skarbie WYJEDZIESZ ZA MNIE?.
A: Matteo ja- stanęłam bez ruchu.
Spoglądając przed siebie zauważyłam Marcusa było widać, że nie spodobało mu się to, co właśnie zobaczył, stałam dobrą chwilę zastanawiając, się czy się zgodzić, nagle zaczęłam uciekać Matteo podbiegł za mną.
M: Zaczekaj, coś się stało ? - zapytał łapiąc oddech.
A: Nie, wszystko dobrze ale-zaczęłam się jąkać.
M: Ale co? - lekko zmarszczył prawa brew.
A: Ja nie mogę, przepraszam-odchodząc, zerknęłam na niego ze łzami w oczach.
Nie wiem co, się ze mną dzieje nie mam pojęcia, dlaczego tak zareagowałam zamiast się zgodzić i żyć dalej z ukochanym to odmówiłam nie wiem czy Matteo to odebrał jako koniec związku, czy strach przed tym, co mogło się stać. Zadzwoniłam do Lili zapłakana ona prosiłabym zaczekała w bezpiecznym miejscu, weszłam do pierwszego lepszego sklepu, długo nie czekałam na nią.
L: Och Amy, co się stało ? - przytuliła mnie mocno.
A: Lili ja zrobiłam błąd tak wielki błąd-ciągle zanosiłam się płaczem.
L: Ale co?.
A: Matteo chciał się oświadczyć, ale ja uciekłam.
L: To nic złego, wybaczy ci-wytarła łzy z moich polików.
Tak bardzo chciałam jej powiedzieć co zaszło wczorajszego wieczoru, ale strasznie, się bałam jej reakcji. Dobrze, że dziś idę do pracy może przez jakiś czas zapomnę o tym wszystkim. Poprosiłam Lili czy spędzi ze mną trochę czasu cieszę się, że mam tak wspaniałą osobę koło siebie. Poszłyśmy do mnie, zrobiłam nam po kubku ciepłej herbaty, włączyłam pierwszy lepszy film, żeby nie siedzieć w ciszy.
L: Amy, czy to przez Marcusa?.
A: Nie-odparłam.
L: Trochę się znamy i wiem, że coś jest na rzeczy.
A: No dobrze, tak głównie on się do tego przyczynił-dodałam.
L: Groził ci?.
A: Nie w tym rzecz.
W końcu wydusiła to, ze mnie opowiedziałam jej wszystko, nie była zadowolona, ale również zrozumiała byłam w sytuacji bez wyjścia.
A: Zmusił mnie do tego-trochę skłamałam.
L: A to drań.
Zbliżało się południe za jakiś czas zaczynamy pracę, wyjęłam z szafy koszulę wyprasowałam ją ubrałam czarne spodnie, Lili zaplotła mi warkocza, poprawiłam makijaż i ruszyliśmy w stronę przystanka. Lili miała przy sobie ciuchy na przebranie, to znaczy tylko spodnie, bo nie chciała ich pobrudzić akurat, gdy dotarliśmy na miejsce nasz transport podjeżdżał próbowałam, się dodzwonić do Matteo, ale nie odebrał. Dotarliśmy na miejsce, gdy weszłyśmy do środka, ludzi było dość sporo, za lada stał Francis pomachałam mu, on puścił mi oczko wzięłam zapaskę i poszłam na swoje stanowisko.
F: Dziś zostaję trochę dłużej.
A: Dlaczego? - zapytałam.
F: Zobacz ile ludzi, pomogę ci z dwie godziny i zmykam.
Dziś pracowity mam dzień nie dość, że stoję za barem, to też od czasu do czasu kelneruje. Do baru wszedł Matteo z bukietem róż.
M: Przepraszam, za wcześnie się o to spytałem.
A: Czas odpowiedni, ale ja chcę jeszcze z tym zaczekać.
Podeszłam do niego i mocno, się wtuliłam ucałowałam go, wzięłam kwiaty włożyłam do kubka z pełnym po brzegi wody i kontynuowałam obsługiwanie klientów. Do końca pracy została mi godzina, zaczęłam sprzątać i pomogłam dziewczyną w ogarnięciu sali, nagle mój telefon wibrował wyjęłam go z kieszeni Matteo napisał, że czeka pod barem. Zdjęłam zapaskę wzięłam, swoje rzeczy i wyszłam a on stał oparty o dźwi samochodu.
M: Gotowa?.
A: Na co ? - wytrzeszczyłam oczy.
Kazał mi wsiąść i nie zadawać zbędnych pytań, trochę mnie przeraził, ale zrobiłam tak jak powiedział. Dojechaliśmy, do miejsca, którego nigdy jeszcze nie widziałam, odkąd tu mieszkam było ciemno, więc nie mogłam dostrzec tabliczki, jaka wisiała przed wjazdem.
A: Gdzie jesteśmy-zapytałam go.
M: W wyjątkowym dla mnie miejscu - uśmiechnął się patrząc mi prosto w oczy.
Z tego, co opowiedział jesteśmy na nie wielkim wzniesieniu z tego miejsca, było widać tętniące życiem miasto. Matteo wyjął z tyłu auta piwa bezalkoholowe usiedliśmy w otwartym bagażniku przytuleni, spoglądając w dal przemyślałam pewne kwestie, mianowicie Marcus mnie zranił i pewnie zrobiłby to ponownie. Nagle przesunęłam się do niego i szepnęłam do jego ucha: TAK, WYJDĘ ZA CIEBIE!.
CZYTASZ
Gdzie Jesteś M ? ( TOM 2) [+18]
RomancePROLOG Każdego dnia bałam, się tak samo jak tamtego co noc mi, się śni. W moich snach widzę go znika jak duch, ale zaraz powraca i mówi że któregoś dnia, się spotkamy. Przeraża mnie fakt iż może do tego dojść, ponieważ nikt nie wie gdzie on jest