AGON: 3

22 5 0
                                    

♥︎

W korytarzu pod trybunami, czekał na mnie Francisco. Nasze skrzypiące od wilgoci klapki odbijały się od pachnących chlorem i pozbawionych światła ścian, kiedy szliśmy tunelem.

– Co ty znów wymyśliłaś? – zapytał.

Karcąco pokręcił głową, co bardzo mnie rozśmieszyło.

– To, czego mnie nauczyłeś. – mrugnęłam do niego i wyminęłam.

– Mar. – Przytrzymał mnie za ramię. – Pamiętasz nasz plan, tak? Musisz wygrać Mistrzostwa, potem możesz robić, co ci się podoba.

– Wiem.

– Prawie opuściłaś miting.

– No właśnie, to tylko miting, Fran.

– Wszyscy sponsorzy tu są. Połowa zawodników robi życiówki na zwykłych mitingach, nie możesz tego lekceważyć.

– No, wiem. – Zacisnęłam usta.

– Musisz dzisiaj złamać 1:06.

­Spojrzałam na niego niedowierzająco.

– Nic nie muszę, Fran.

Wiedziałam, że to nieprawda.

– Na pewno?

Nasze spojrzenia mieszały się, jak sól z Atlantykiem, póki nie przerwał ich głos trenerki Pereiry.

– Marisa!

Westchnęłam.

– Idź – powiedział Fran i odszedł w kierunku trybun, po drodze witając się z trenerką.

Stała na końcu tunelu, tuż przy wejściu na płytę basenową. Od razu pospieszyłam z wyjaśnieniami, których w istocie nie miałam.

– Przepraszam, trenerko. – Dałam z siebie wszystko, by spojrzeniem okazać skruchę, choć nie miałam jej w sobie wcale. – Nie chciałam się spóźnić.

– W porządku, Marisa. Nie będę wchodzić w szczegóły – westchnęła. Jej lekceważąca postawa mnie zabolała. W istocie chciałam, żeby zapytała: Co się dzieje, Marisa? Czy wszystko okej? Jak się czujesz? Co dziś robiłaś? Czy rodzice są tam dla ciebie? Czy cię słuchają? Czy ktoś w ogóle cię słucha? – Gdzie masz dresy? Załóż i zrób rozgrzewkę na sucho. Za piętnaście minut masz zbiórkę.

Przytaknęłam.

– Tak jest.

*

Wygrałam setkę klasycznym.

1:05:98, to był mój czas.

Tata zrobił czterdzieści trzy zdjęcia, kiedy stałam na podium. Trenerka się wzruszyła, w kółko mamrocząc „pierwsza trójka światowa, no nie wierzę". Z VIP-owskiej strefy trybun rozchodziły się dumne oklaski moich sponsorów. Francisco kręcił głową z uznaniem.

Trzy minuty później, po raz kolejny wymiotowałam na zimnych kafelkach toalety. Tym razem mój tyłek i tak był już mokry, a w uszach brzęczał medal odbijający się od sedesu. 

Zabiłam Mojego Brata | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz