AGON: 15

3 2 0
                                    

Spodziewałam się wybuchu złości od Beatriz, ale w zamian milczała.

Łatwo mogłyśmy zignorować napiętą atmosferę, bo trenerka kazała wszystkim po obiedzie przyjść do sali konferencyjnej na lekcję teorii. Bardzo mnie to zezłościło, bo planowałam w przerwie popracować nad projektem Atargatis i opisać behawioralne symptomy zażywania kokainy. Od rana po głowie chodziło mi konkretne zdanie, które w razie co zapisałam sobie w notatkach na telefonie.

Przez całą lekcję, Beatriz nawet na mnie nie spojrzała.

Obchodziło mnie to mniej niż powinno, ale nie mogłam znieść ciszy między nami.

– I co, zakładasz ten różowy top? – zapytałam ją po kolacji.

Westchnęła, i już myślałam, że mi nie odpowie, ale w końcu to zrobiła.

– To byłoby dość żałosne, zważając na to jak ty i Dash macie się ku sobie.

Zaśmiałam się.

Bea spiorunowała mnie wzrokiem.

Nie miałam pojęcia jak wyjaśnić moją reakcję.

– To nie tak.

– A jak? – Zanim się zdążyłam zastanowić, Bea kontynuowała. – Dash wygląda, jakby zakochał się w tobie po uszy, nawet jeśli rozmawiał z tobą przez dokładną ilość dwunastu minut. Nim wcale nie jestem zaskoczona. Ale ty obiecałaś mi, że ci na nim nie zależy, ale rumieniłaś się za każdym razem jak na ciebie spojrzał.

– Nie wiem czemu się zarumieniłam, nawet tego nie zauważyłam. – odparłam zupełnie szczerze. – To w ogóle nie jest istotne, bo moja obietnica wciąż jest aktualna. Skupiam się na Atargatis i nie mam czasu na nic innego.

– Skoro tak mówisz. – Westchnęła. – Choć ja nie rozumiem jak trochę atencji miałoby ci zaszkodzić przy pisaniu Atargatis.

Już dłużej nie wiedziałam po jakiej stronie była Bea i do czego chciała mnie namówić.

– Zaszkodzi. – odparłam bez zawahania. – Widziałam podobne przypadki.

Bea na krótką chwilę przestała czesać włosy, jakby zmroziły ją moje słowa, po czym sprawnie spięła je w koka i odparła:

– W każdym razie, ja idę na trening, złapiemy się później.

– No tak, masz teraz indywidualny. – Zupełnie o tym zapomniałam, bo moje myśli od czasu teorii kraula, przepełniał mak niskomorfinowy.

– Pewnie wrócę za godzinę, to wtedy pójdziemy na ten taras do chłopaków, tak? – Przytaknęłam niemrawo.

– Wszystko okej między nami? – zapytała, obejmując moje ramiona. Przytaknęłam, ale ona i tak kontynuowała: – Bardzo cię przepraszam, Mar, czasem naprawdę mi odwala, ale pracuję nad tym. – Uśmiechnęłam się. – No, a wieczorem zobaczymy, czy Dash lubi też mnie, czy też jest romantykiem i ubóstwia tylko ciebie. Bardzo bym się zdziwiła, bo wygląda na typowego podrywacza, ale no cóż... jakby co mam jeszcze tego kelnera, no i Edvina.

– Kto to Edvin?

Wybuchła śmiechem.

– Jeden z kolegów Dasha. – wytłumaczyła. – No dobra, powodzenia z projektem, pa!

Wycałowała moje policzki i pobiegła. 

Zabiłam Mojego Brata | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz