4

230 17 15
                                    

Yesly

- Kochanie, jestem w domu! – ogłosiłam, zamykając za sobą drzwi. Uderzył we mnie znajomy zapach, który w tej chwili wydawał mi się tak obcy i daleki... Minęły wieki, odkąd ostatni raz tu byłam. Przed świętami wpadłam na chwilę po kilka rzeczy, których nie miałam u Aarona gdy pakowałam się na wyjazd do rodziców.

Moje gniazdko, urokliwe studio, które skradło moje serce od pierwszego wejrzenia kilka lat temu. Pomimo postarzałej fasady budynku i samego mieszkania, panował w nim nieodparty urok, który przesiąkał każdym pęknięciem i zakamarkiem. Bezpośrednio poniżej okna stała moja kochana biała, rustykalna kanapa zbombardowana kilkoma kocami, które kolekcjonowałam. Niewielki kominek, skromny telewizor i drewniana ława, która dla mnie pełniła rolę stołu, tworzyły salon. Mała, ale bardzo przytulna kuchnia płynnie łączyła się z resztą przestrzeni. Naprzeciwko kanapy znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie: moja sypialnia mieszcząca jedynie łóżko i wąską komodę. Obok sypialni znajdowała się niewielka łazienka dopełniająca całość. Przy kanapie udało mi się wcisnąć choinkę, której nie miałam zamiaru pozbywać się co najmniej do końca stycznia. Tak, jak już wspominałam, całość była mała, ale mnie w zupełności wystarczała.

- Jak się włącza to pieprzone ogrzewanie? – burknęła Layla, drżącym krokiem wychodząc z mojej sypialni.

- Już sprawdzam – odpowiedziałam, kierując się do elektrycznego panelu na ścianie, regulującego temperaturę w mieszkaniu i kilka innych dupereli. Pomimo mojego zdeterminowanego wciskania przycisków nie udało mi się włączyć ogrzewania. – Chyba jest zepsute... Ale nie martw się, siostro. Mam na to plan awaryjny. – Puściłam oczko do zmarzniętej brunetki i udałam się do szafy stojącej obok drzwi, z której wyjęłam elektryczny grzejnik. Szybko go podłączyłam, po czym rozpaliłam jeszcze ogień w kominku. Trzaskający ogień w połączeniu ze sztucznym ogrzewaniem w kilka minut sprawiły, że w pomieszczeniu można było zdjąć kurtkę.

- Od razu lepiej. – Layla odetchnęła, ale mimo wszystko przykryła ramiona jednym z moich nielicznych kocy. – Już się bałam, że nie będziemy mogły się tu rozebrać. Może zadzwoń do Aarona, co? To on ci to gówno zakładał, zapewne będzie wiedział co zrobić – zaproponowała, siadając wygodnie w rogu kanapy.

- Aaron jest zajęty spijaniem drinków z ust naszej nowej recepcjonistki, karmel – rzuciłam z niesmakiem, zdejmując szalik i czapkę, po czym zdjęłam też kurtkę.

- Żartujesz. Całowali się? – Layla wytrzeszczyła oczy.

- Nie. To znaczy nie wiem. Jezu, mam nadzieję, że nie... - odparłam, namacalnie przejęta sugestią Layli.

- To jakie drinki sobie spijali z ust? – Layla również była zdezorientowana.

- Niedosłownie. Aaron zabrał mnie do Beaver's Creek, a później sam wrócił do Ice Hearts, bo ja jeszcze jeździłam. Gdy wróciłam do Areny, siedział z tą czarownicą w restauracji i plotkowali sobie radośnie przy drinkach... Ugh. – Wzdrygnęłam się, po czym udałam się do kuchni i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu wina.

- Nie lubisz jej, co? – spytała Layla, włączając Przyjaciół w telewizji jako przyjemne tło do naszej rozmowy.

- Nie chcę jej nie lubić. Nic mi nie zrobiła i to jest najgorsze. No, poza tym, że zachowuje się, jakby to ona była szefową w Ice Hearts i żoną Aarona – oznajmiłam, wyjmując z lodówki butelkę musującego białego wina. Po drodze na kanapę zgarnęłam jeszcze dwa kieliszki.

- Ale wiesz o tym, że nawet jeśli ze sobą kręcą, to Aaron nigdy nie zastąpi ciebie nią, prawda? To o to chodzi? – Lay uniosła brwi, przejmując ode mnie kieliszki, gdy ja siłowałam się z korkiem od butelki, który w końcu udało mi się otworzyć.

Ice HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz