11

132 14 3
                                    

Yesly

Gdy przekroczyłam próg mojego mieszkania, ciężar dnia runął na mnie jak lawina. Zimny wiatr śnieżnej burzy wygrał z moim ciałem, pozostawiając mnie otępiałą i wyczerpaną. Trzęsącymi się dłońmi podkręciłam termostat i rozpaliłam ogień w kominku pragnąc tego ciepła, bo chłód trzymał się mnie jak duch.

Mokre ubrania zamieniłam na ciepłe legginsy i sweter, na stopy wciągając kolejną parę uggsów aby się ogrzać. Moja ulubiona para niestety wylądowała na grzejniku, przemoczona. Zdeterminowana aby się rozgrzać udałam się do kuchni, gdzie nalałam wody do czajnika i wstawiłam go, w międzyczasie przygotowując dwa duże kubki. Po drodze do domu zadzwoniłam do Layli i o wszystkim jej opowiedziałam, a słowa wypływały ze mnie z bólem. Ale teraz, w ciszy mojego mieszkania, burza we mnie zdawała się ucichnąć, pozostawiając tylko pustkę jako ślad po sztormie.

Akurat zdążyłam włożyć torebki herbaty do kubków gdy Layla wtargnęła do środka, odstawiła swoją torbę na komodę i zaczęła zrzucać z siebie zimowe ubrania.

- Hej. Trzymasz się jakoś? – rzuciła, zerkając na mnie.

- Trzymam. Robię nam herbatę. – Zdołałam uśmiechnąć się do przyjaciółki, choć był to bardzo kruchy uśmiech.

- Dobrze. Przyniosłam pączki, pomyślałam, że przyda ci się cukier – ogłosiła, przeszukując swoją torbę. – W ogóle, śmieszna historia, nigdy nie zgadniesz, kogo spotkałam w cukierni... - Niby rzuciła mi wyzwanie odgadnięcia tej tajemniczej postaci, ale doskonale wiedziałam, że i tak sama mi powie. – Harrison Forbes – rzuciła dumnie.

- Poważnie? – spytałam, jednocześnie zalewając nasze herbaty wrzątkiem.

- We własnej osobie. I muszę przyznać, wyrobił się chłopak.

Gdy Layla kontynuowała swoją bajeczną opowieść o ich spotkaniu, tama, którą udało mi się zbudować wokół swoich emocji zaczęła się sypać. Mechanicznie mieszając łyżeczką w herbacie poczułam, jak ta tama pęka i łzy napływają nieproszone do oczu, a mój pozór spokoju roztrzaskał się jak szkło. Poczułam ucisk w piersi i płakałam, choć wydawało mi się, że ucisk ten wstrzymuje moje pragnące się wydostać łzy na powierzchnię. Czułam fizyczny ból, czułam się okropnie.

- Och, Yesly... - Layla rzuciła wszystko i podeszła do mnie, od tyłu obejmując mnie mocno ramionami, gdy ja niemal dławiłam się własnymi łzami.

- Chyba... Chyba nas zepsułam... Ja i Aaron, jesteśmy rozbici, Layla – ciężko było mi mówić, czułam niewidzialną dłoń zaciskającą się na moim gardle.

- Co ty mówisz, Yes? Niczego nie zepsułaś, kochanie. To nie jest twoja wina, ok? – Layla starała się mówić delikatnie, cały czas mocno ściskając moje ramiona.

- Wszystko było dobrze do momentu, w którym się w nim zakochałam. Gdybym na to nie pozwoliła... - szlochałam.

- O nie, nie pozwolę ci obwiniać się za jego błędy. W tej sytuacji nie jest istotne co, do niego czujesz, Yes. Jako twój przyjaciel nie miał prawa zrobić ci takiego świństwa. Tym bardziej, że dobrowolnie się dla niego poświęciłaś – zapewniała mnie przyjaciółka, ale ja i tak czułam ciężar winy na swoich kruchych barkach. Odwróciłam się do niej przodem i dłoń położyłam na klatce piersiowej.

- Boli – wypłakałam, lekko klepiąc swoją klatkę piersiową. – Boli mnie tutaj. Czuję ucisk. Nigdy wcześniej nie reagowałam tak na swoje emocje.

- Wiem, skarbie. Wiem... - Layla odgarnęła dłonią kosmyk mokrych od łez włosów z mojej twarzy.

- Myślałam, że gdy się już zakocham, to będzie raczej przyjemne uczucie – wyznałam, masując swój obojczyk.

Ice HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz