Rozdział 4

26 6 5
                                    

Mikołaj

Wróciłem do domu i pierwsze, co zobaczyłem, to wszędzie rozrzucone damskie ubrania. Wziąłem głęboki wdech, aby nie ryknąć. Nie tego spodziewałem się po wspólnym mieszkaniu. Kumple mówili, że po powrocie z roboty zazwyczaj czeka na nich obiad i kobieta ubrana z seksową bieliznę. Idę o zakład, że robili mnie w chuja. Ja miałem wrażenie, że przekraczając drzwi mieszkania, wchodziłem do alternatywnej rzeczywistości, gdzie nic nie było takie samo.

– Czy tu pierdolnęła jakaś atomówka? – spytałem dosadnie, bo coś czułem, że osoba, do której te słowa były skierowane i tak by mnie nie usłyszała.

– Już jesteś?

Zaskoczone pytanie dochodziło z sypialni gościnnej, więc postanowiłem się tam udać. Sylwia stała na stołku i grzebała na tyłach wielkiej szafy.

– Czego ty tam szukasz? – Czułem irytację, że zamiast odpocząć po ciężkim dniu, jeszcze musiałem zadawać takie durne pytania. Co mnie podkusiło, aby zaproponować jej wspólne mieszkanie?

– Świeżych poszewek na pościel – powiedziała, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. – Twoja mama przyjeżdża jutro. Zapomniałeś, prawda?

No tak. To mnie podkusiło. Moja matka, która uważała, że jej syn musi koniecznie ustatkować się przed trzydziestką, bo przecież wszystkie koleżanki już się z niej nabijają, że jestem starym kawalerem. Mam dwadzieścia siedem lat i mamy dwudziesty pierwszy wiek. Czasy, gdzie mężczyźni umierali przed czterdziestką już dawno minęły. Ale mojej mamie ciężko było to wytłumaczyć. Tyle dobrego, że jeszcze nie zatruwała mi życia pytaniami o dzieci.

– Nie zapomniałem – stwierdziłem. – Po prostu jest to dla mnie mało istotne.

– Oczywiście, bo to ja będę z nią siedziała w domu, a nie ty.

Sylwia odwróciła się na stołku i spojrzała na mnie z góry. Miała ten swój zacięty wyraz twarzy, który przywdziewała wtedy, gdy próbowała wytknąć mi błędy.

– Nie ja ją tu zaprosiłem, więc nie ja będę z nią siedział. – Przewróciłem oczami i wyszedłem z sypialni. Nie miałem zamiaru brnąć z nią w te gierki.

Przeszedłem do kuchni i zajrzałem do lodówki. Oczywiście na obiad nie było co liczyć. Czyżby cały dzień szukała tych cholernych poszewek na pościel? Po co mi to wszystko było?

Dobra... brzmiałem jak niewdzięczny sukinsyn. Sylwia była moją najlepszą przyjaciółką od szkoły podstawowej. Wychowaliśmy się razem, dojrzewaliśmy razem i to ona jako pierwsza dowiedziała się o piekle, w jakie się wpakowałem. Dzielnie trwała przy mnie przez pierwsze dwa lata, aż w końcu sukcesywnie zaczęła mnie przekonywać, abym odpuścił. Była świetnym rozpraszaczem: seksowna szatynka o szarych oczach, a ja byłem tylko słabym mężczyzną, pogrążonym w rozpaczy. Nic dziwnego, że w końcu uległem i nie w pełni chętnie, przeniosłem naszą relację o szczebel wyżej. Zwłaszcza, że nasze rodziny właśnie tego od nas oczekiwały.

Prawdę mówiąc było mi wszystko jedno. Sylwia była wygodnym wyborem. Znała mnie na wylot i wiedziała, że może mieć wszystko tylko nie to, czego oczekiwałaby każda inna kobieta: miłości. Pogodziła się z tym. Przynajmniej tak mi za każdym razem powtarzała, gdy upewniałem się, że o tym pamięta. Nie potrafiłem i nie będę potrafił jej pokochać. Z resztą nie tylko jej, ponieważ tyczy się to każdej kobiety.

To nie tak, że jestem z tych dupków, którzy twierdzą, że nigdy się nie zakochają. Wręcz przeciwnie. Byłem totalnym monogamistą. Już raz się zakochałem i mimo że minęło pięć lat, odkąd ona zniknęła z mojego życia, nie potrafię o niej zapomnieć. Obiecałem sobie, że ją odnajdę, ale gubiłem wszystkie tropy, na jakie wpadałem. Tak jakby nagle przestała istnieć. Gdyby nie zdjęcia, które sobie wspólnie zrobiliśmy, nawet byłbym skłonny uwierzyć, że była tylko wytworem mojej wyobraźni.

– Zły na mnie jesteś? – usłyszałem skruszony głos Sylwii.

Odwróciłem się i zlustrowałem ją wzrokiem. Miała na sobie satynowy, krótki szlafrok, a pod nim samą bieliznę. Musiała się chyba szybko rozebrać, gdy pogrążyłem się po raz kolejny z myślach o Majce. Cholera... Dlaczego ta dziewczyna nie potrafiła mi wyjść z głowy? To byłoby takie proste zakochać się z Sylwii i pogrążyć w niej całkowicie. Mieć wystarczająco dużo cierpliwości, by znosić jej bałaganiarstwo i przyjaźń z moją matką.

– Jestem zmęczony – stwierdziłem i wróciłem do szukania czegoś do zjedzenia w lodówce.

Jakoś przestały na mnie robić wrażenie jej umizgi. Seks z nią nie jest najgorszy, ale służy mi głównie do pozbywania się frustracji. Nie miał w sobie efektu „wow", który pojawiał się przy każdym stosunku z Majka. Cholera! Znowu ona... Dlaczego nie mogę przestać o niej myśleć?

Mój telefon zaczął dzwonić. Zostawiłem go jednak na szafce na klucze, więc musiałem minąć Sylwię. Ona niestety nie chciała mnie tak łatwo wypuścić. Objęła mnie w pasie i przylgnęła do mnie całym ciałem.

– Zignoruj ten telefon – poprosiła błagalnie. – Jesteś już po służbie.

– Wiesz dobrze, że to tak nie działa – żachnąłem się i rozplotłem jej ręce.

– Mikołaj, od kilku dni nawet nie śpimy razem, bo jesteś albo w pracy, albo odsypiasz na kanapie. Co się z tobą dzieje? Wkurzyłam cię czymś?

Spojrzałem na nią z litością. Czym ona mogła mnie wkurzyć? Całą sobą? Ale przede wszystkim tym, że nie była Nią. I to już był wystarczający powód, do bycia wściekłym na cały świat.

Nie powinienem obwiniać Sylwii o to, ale kompletnie nie potrafiłem inaczej. To ona chciała tkwić w tym układzie w taki sposób, mimo że od początku powtarzałem jej, że to jest chore.

Mój telefon po raz kolejny zaczął dzwonić. Patrzyłem jednak cały czas na Sylwię i kompletnie nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć.

– Jestem po prostu zmęczony – przyznałem w końcu. – Dużo się ostatnio dzieje. Co chwila jakaś sprawa się pojawia.

– Na pewno to nie ma nic wspólnego ze mną? – spytała.

– Na pewno. Za dwa tygodnie mam urlop i wtedy może gdzieś wyjedziemy? Co ty na to? Poszukasz jakiejś oferty lat minute?

Rozpromieniła się momentalnie, a trybiki w jej mózgu zaczęły pracować z zawrotną szybkością.

– Mam jakieś specjalne życzenia, co do kierunku?

– Zdaję się całkowicie na ciebie – odpowiedziałem i pocałowałem ją w czoło.

Z uśmiechem od ucha do ucha rzucił się do laptopa, w poszukiwaniu najlepszych ofert wyjazdowych. Przynajmniej miałem ją z głowy na cały wieczór.

Podszedłem do telefonu i odblokowałem go.

Dwa nieodebrane połączenia i jedna wiadomość tekstowa od mojego partnera – Dawida. Postanowiłem odczytać wiadomość, zanim do niego oddzwonię.

Ruszaj tu swoje cztery litery!!!
PILNE!!!

– Muszę wrócić na komendę – krzyknąłem do Sylwii.

Skoro Dawid nadużywał wykrzykników, to znaczyło, że wydarzyło się coś ważnego. Odpuściłem więc oddzwanianie do niego i chwyciłem kluczyki od samochodu.

– Tylko nie siedź tam za długo! – usłyszałem głos swojej dziewczyny, ale już zamykałem za sobą drzwi, więc nic jej nie odpowiedziałem.

Byłem bardzo ciekawy, co takiego pilnego wydarzyło się na komendzie, że Dawid postanowił ściągnąć mnie na nią po naszej służbie. I właściwie co on sam tam jeszcze robił?

TancerkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz