Rozdział 11

16 2 0
                                    

Mila/Maja

– Nie sądzisz, że temu lekarzowi przydałaby się moja dokumentacja medyczna z wypadku?

Jechaliśmy już chyba z godzinę, a Mikołaj wciąż mi nie powiedział, gdzie przyjmuje ten ich biegły z zakresu neurologii. I dlaczego nie mogliśmy po prostu udać się do mojego lekarza, aby wprowadził go w moje schorzenie.

W ogóle od rozmowy w studio poprzedniego wieczora odzywał się do mnie tylko pojedynczymi słówkami. Na nocy pojawił się u nas obcy mi mężczyzna, który przedstawił się jako Dominik. Skojarzyłam, że musiał to być mąż właścicielki. Miał nas pilnować, aby Mikołaj mógł się przespać. Mój opiekun natomiast, gdy tylko pojawił się jego zastępca, mruknął mi oschle „Dobranoc" i zamknął się w drugiej sypialni. Czułam jego złość, ale kompletnie jej nie rozumiałam. To ja powinnam być na niego wściekła. To on chciał mnie wykorzystać do zamknięcia sprawy Cyrańskiego i to on ukrywał przede mną fakty z mojej historii. Dlaczego więc miał czelność złościć się na mnie?

Nie wiem, ile spał, bo gdy obudziłam się o piątej rano, Dominika już nie było, a Mikołaj wpatrywał się w ekran laptopa. Rzucił tylko, że zaraz ruszamy, więc żebym się naszykowała i nic nie jadła, bo muszę być na czczo.

– A nie sądzisz, że ten lekarz mógł być opłacony przez twojego prześladowcę i sfałszować całą dokumentację medyczną? – zripostował pytanie.

Cholera... W ogóle o tym nie pomyślałam. Dopiero teraz do mnie dotarło, jak naiwna byłam przez te całe pięć lat. Jak ślepo ufałam Adamowi, który tak naprawdę szpiegował mnie dla gościa, który chciał mnie wykorzystać do jakichś swoich chorych celów. Ciekawe, czy te wszystkie zlecenia, które miałam załatwiane pochodziły od niego. Bardzo możliwe, że pobierał dodatkową opłatę za załatwienie mi ich, jako spłatę mojego długu.

Odwróciłam głowę i spojrzałam przez okno. Nieznane mi krajobrazy umykały z dużą prędkością. Jeszcze czterdzieści osiem godzin temu miałam nadzieję na nowe życie w nowym miejscu, a teraz jechałam z gliną, którego poznałam półtorej doby temu, do lekarza, który może podważyć wszystko, czym żyłam przez ostatnie pięć lat. Popieprzone to wszystko.

– Grosik za twoje myśli – usłyszałam głos Mikołaja i momentalnie w mojej głowie pojawiło się nieznane mi wspomnienie.

Siedziałam na jakimś pomoście. Nogi spuściłam w dół i motałam nimi wodę. Słońce zbliżało się ku linii horyzontu. Czułam za sobą obecność innej osoby, przez co uśmiechnęłam się do siebie. I te cztery słowa: „Grosik za twoje myśli.".

Nagle wszystko się rozmyło z powodu gwałtownego bólu głowy. Syknęłam.

– Chyba czas na leki – zawyrokował Mikołaj. – Ale wolałbym, aby wytrzymała do badań.

– To nigdy nie zdarzało się tak często – stwierdziłam słabo. – Chyba ostatni stres dał mi bardziej w kość niż sądziłam.

Zacisnął usta w wąską linię i nie skomentował.

Godzinę później zatrzymaliśmy się pod jakąś prywatną kliniką. Mikołaj chwycił mnie za rękę, gdy wysiadłam z samochodu i poprowadził przez drzwi wejściowe do środka. Miałam wrażenie, jakby po mojej dłoni, którą ściskał, spacerowało stado mrówek. Jednocześnie chciałam mu się wyrwać i modliłam się, aby nigdy mnie nie puścił.

– Jesteśmy umówieni do doktora Wyszyńskiego – powiedział Mikołaj do kobiety w rejestracji.

Recepcjonistka obrzuciła nas podejrzliwym spojrzeniem i wpisała coś w komputerze.

TancerkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz