Epilog

333 25 18
                                    

POV: Nicholas 

Cztery lata później.

"Na końcu będzie dobrze, jeśli nie to oznacza, że to jeszcze nie koniec..."

Takim mottem kierowałem się, przez całe swoje życie. A szczególnie wtedy kiedy postanowiłem się odsunąć na osiem lat. Zostawiając za sobą Kylie...Która miała do mnie masę pytań.

Co? Jak? Dlaczego? I po co?

Teraz już się nie waham. Nie rozmyślam aż tak, jak robiłem to parę lat temu. Nie widzę czarnych scenariuszy. Czuję się wolny. A moje życie zaczyna się układa, tak jak chciałem.

Ale cały czas wspomnieniami wracam do nocy, w której musiałem podjąć trudną dla mnie...Dla nas wszystkich decyzję.

Trzy lata wcześniej.

- Przykro mi...Ale chyba będzie musiał Pan podjąć decyzję, o tym kogo mamy ratować - wyjaśnił. W tym momencie świat stanął mi w miejscu. Cała moja przeszłość i przyszłość  z niebieskooką przeleciała mi przed oczami.

- Mam wybrać między Kylie, a bliźniakami? - drążyłem, nie dowierzając w to. Lekarz pokręcił twierdząco głową. - Jakie są szanse, że dzieci będą zdrowe, gdy wyjdą wcześniej niż powinny?

- Małe...- szepnął. Zacisnąłem mocno szczękę. - Tak samo jak próba ratowania pacjentki - odparł.

- Podjąłem już decyzję - powiedziałem. Wiedziałem, że to jest jedna z najważniejszych decyzji w moim życiu. Mój wybór może zmienić całą przyszłość.

Jest to dla mnie bolesne. Lecz wiem, że postąpię słusznie.

- Chce, żeby Pan zaryzykował - przyznałem. Mężczyzna spojrzał na mnie. Wyraz jego twarzy mówił wszystko. Był mega zdziwiony i czuć było iskrę niechęci. Nie chciał ryzykować. - Chce, żeby Pan spróbował uratować Kylie i dzieci - wyjaśniłem. Lekarz pokiwał przecząco głową.

- Nie mogę się na to zgodzić - burknął. - Za dużo Pan ryzykuje. A jeśli mi się nie uda? To co wtedy? Będziesz miał do mnie żal, Nicholas. Nie chcę tego...- szepnął. Może i miał rację. Lecz ja już podjąłem decyzję.

- To jest moja decyzja - odparłem. - Proszę, to zrobić - powiedziałem, patrząc mu głęboko w oczy.

- Nicholas, wiesz co oddajesz w moje ręce? W ręce Boga? Wiesz czy nie? - spytał, jakbym nie zdawał sobie z tego sprawy.

Wiem, że emocje mogły mną teraz targać. Ale nie dałbym rady wychowywać dzieci sam. A Kylie mogłaby mieć mi za złe, że nie chciałem uratować dzieci. W końcu to tak, jakbym sam przyczynił się do ich śmierci.

- Tak - potwierdziłem stanowczym tonem. - I wiem też, że warto zaryzykować - szepnąłem. Lekarz spojrzał na mnie.

- Zrobię co w mojej mocy...Ale nie rób sobie nadziei. Ja też nie chcę niepotrzebnie Ci coś obiecywać - oznajmił. Skinąłem potwierdzająco głową.

Teraz najważniejsze były każde minuty.

***

Po parę godzinach walk, lekarz skończył. Wyszedł z sali operacyjnej i podszedł do nas. Kolejny raz widziałem krew na jego rękawiczkach.

Bałem się, że zaraz usłysze coś czego nie chcę. Coś na co nie jestem gotowy. Coś z czym nie dam sobie rady.

- Przykro mi..- szepnął. Stałem jak wryty w podłogę. Zaczynałem słyszeć szum w uszach. - Nie udało nam się ich uratować...- dokończył. Pokiwałem przecząco głową. Wybiegłem ze szpitala. Czułem, że ktoś idzie za mną.

I want to love you #2 [18+] (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz